Milla, Baksak szkolimy się z Mańkiem w centrum kynologicznym w Katowicach, szkolenie oczywiście pozytywne, głównie w oparciu o kliker (piszę głównie, ponieważ pewnych zachowań nie klikamy). Przeszliśmy psie przedszkole, szkolenie poziom I (bardzo podstawowe komendy- siad/waruj/noga-podejście do nogi/stój/FE/itp.) i no teraz zaczęliśmy poziom II (równaj/stop/trochę kształtowania+oczywiście praca nad skupieniem).
Więc tak naprawdę od samego początku jesteśmy pod okiem kogoś, kto patrzy na to z boku.
Sęk w tym, że na sali szkoleniowej Maniek nawet w towarzystwie innych psów potrafi się skupić (no dobra, ma jakieśtam chwile rozproszenia ale udaje się go ogarnąć), ALE na zajęcia przychodzi bardzo głodny i pewnie to motywuje go do pracy ze mną.
Jak się domyślacie, na spacery głodny nie chodzi, więc motywacja gdzieś się traci. Poza tym- jak chodzi głodny na spacery to sam szuka sobie żarcia, co mnie wkurza.
Trenerka proponowała nam spalenie miski, ale jakoś do tej pory nie potrafiłam się przemóc, wydaje mi się że jak nie dostanie swojej "miski" to będzie krzywda.
A odnośnie samych spacerów- chodzimy już w szelkach easywalk, co ułatwia mi pracę z psem (w tej chwili już raczej nie ciągnie gdy nie ma powodu,a wcześniej to była norma) oraz przytrzymanie go ; doszliśmy do momentu, kiedy do psa po drugiej stronie ulicy (10m) nie ciągnie, jest komenda NIE TERAZ i raczej stoi, my czekamy aż drugi pies przejdzie, Maniek nie próbuje się jakoś szczególnie rwać. Nie ma skupienia na mnie co prawda, ale jego spokój to już dla mnie mały sukces.
ALE znowu niestety to nie działa jak inny pies idzie OBOK nas, "pokusa" jest silniejsza.
baksak napisał(a):Poza tym podajesz taki przykład, że gałgan nie chce wejść do auta. Tego nie można tak zostawiać, w tej i innej sprawie, trzeba polecenie egzekwować do bólu. Skoro nie wykonuje jednego polecenia dajesz wyraz swojej dezaprobacie (robicie coś takiego - jak?), po czym wydajesz psu inną komendę, którą można łatwo wyegzekwować - np. do mnie (można gałgana wziąć za fraki i do siebie przytaszczyć - szczególnie, gdy jest w szelkach). Oczywiście taszczenie musi być spokojne, tu nie chodzi o żadne karanie ni nic takiego, a o pokazanie, że skoro coś ma zrobić, to żeby się ziemia paliła tak ma się stać.
Różnica między tym, a wsadzeniem do samochodu jest taka, że w pierwszym przypadku nie chciało mu się wsiadać a ty go podnosisz i pakujesz do środka - księciunio się przy tym nie spocił. Gdy ma podejść, a ty np. bierzesz go za szelki i zmuszasz, żeby jednak podszedł, to mimo wszystko musi poruszać łapami
Ja wiem że KONSEKWENCJA ŻELAZNA, bo jeden jego drobny sukces jest bardzo samonagradzający. Niestety przykład, który podałam, jest dość skomplikowany, bo to nie tak że on tylko nie chce wskoczyć- on się po prostu kładzie w drodze do auta i nie ruszysz psa. A jak go próbuję przyciągnąć do siebie szelkami/obrożą to się kładzie na bok i tym bardziej nie ruszysz psa (chyba że ja jestem zbyt delikatna?).
Skończyło się tym, że musiałam wrócić do domu po kawałek grillowanego mięsa (!), co zmobilizowało psa do pójścia ze mną i do wskoczenia. Ale bez tego byłoby krucho, kto wie- może stalibyśmy tak do dzisiaj?
Poza tym- nie bardzo wiem co rozumiesz przez wyrażanie dezaprobaty? Mamy zrobione NIE (gdy robi coś co się nam nie podoba, np. podgryza ręce w zabawie) oraz EEE jak ciągnie na smyczy, wprowadzamy UPSSS ale to jak mu jakaś komenda nie wychodzi i trzeba powtórzyć. Chyba nie wyrażaliśmy dezaprobaty w sposób inny niż NIE

jak to rozumieć i wprowadzić?
baksak napisał(a):Poza tym aggie wiesz ile się dowiesz o sobie, zanim odniesiesz sukces?
Chwile zwątpienia i frustracja to jest najzupełniej normalne. Po prostu. Nie ma bez tego
Taaa... już widzę że się zmieniłam- jestem zdecydowanie bardziej cierpliwa niż wcześniej, ale też i moje wychowawcze porażki przeżywam bardziej (pewnie z tego powodu o którym pisała Coco- Maniek będzie dużym psem i nie mogę sobie pozwolić na niesubordynację z jego strony).
annasm napisał(a):ale to nie Wy go macie prosić o prace z Wami - to on powinien chcieć z Wami pracować
No właśnie, a może to jest tak jak napisała
Milla- za bardzo mu "matkujemy", za bardzo się
o niego staramy (raczej nie szczędzimy mu socjalu w domu) i ciągle pilnujemy, więc nie czuje potrzeby pracy z nami, bo wie że i tak swoje dostanie prędzej czy później?
