Może wizyta w schronisku i uświadomienie co dzieje sie z kundelkami jakoś pomoże. Nie znam się dobrze, ale zastrzyki hormonalne chyba więcej szkodzą niż pomagają. Wiem, że nie masz innego wyjścia na razie, ale potraktuj to może jako ostateczność. Poszukaj na forum wątku o chorobach bernów - histiocytoza, dysplazja i inne paskudztwa - uświadom rodzicom, że szczonki mogą być na nie narażone, że przyszli właściciele mogą mieć o to pretensje i domagać się zwrotu kosztów, że szczeniaki będąc jeszcze u Was tez mogą wymagać interwencji weta, może nawet zabiegów chirurgicznych (przepuklina czy coś w tym typie), za to trzeba zapłacić a cena za szczeniaka mixa może nie zwrócić kosztów i rodzice tylko "dopłacą do interesu", a jeśli Dinie w przyszłości zdarzy się zachorować to będą jeszcze większe koszty ....
im czarniejszy scenariusz -poparty faktami- tym większe szanse na ostudzenie ich zapałów.
Nie wiem ile masz lat, ale - w ostateczności -może spróbuj "szantażu emocjonalnego", ze jak dopuszczą Dinę to tak Cię to zestresuje, że nie będziesz mogła się uczyć...Wiem, że to niefajna zagrywka, ale rodzice stawiając Cię w takiej sytuacji też w porządku nie są. Uświadom im, że skrzywdzą nie tylko Dinę i jej potomstwo ale Ciebie też. Może tak być, że nie robią tego złośliwie tylko mają obawy, że wpadłaś w towarzystwo "nawiedzonych oszołomów broniących papierka z uporem maniaka" (forum i r=r) i należy Ci na prostować psychikę pokazując, że może być inaczej.A może uda się ich przekonać dyplomatycznie tylko potrzeba czasu?
W moim domu rodzinnym - wsiowo rolniczym - psy zawszy były przy budzie, jadły resztki z obiadu a wet oglądał je tylko przy obowiązkowym szczepieniu na wściekliznę. Tak było potem u braci. Na mnie patrzyli jak na idiotkę: bo pies w domu, na łóżku, bo jeździ autem, bo gdzieś tam nie jadę ze względu na psa...na Eskę wołali: kundel. Kiedys mi zasugerowali, żebym nie odwiedzała ich z psem, bo im lakier na podłodze porysuje. Powiedziałam, że albo przyjeżdzam z psem albo wcale. Teraz, po trzech latach psy w rodzinie mają porządne budy, opiekę weterynaryjną w przypadku chorób, lepsza karmę i o wiele więcej uwagi i czułości od ludzi, Eśka to faworyta brata, wpuszcza ją nawet do sypialni i karmi szynką, a jak do mnie dzwoni to na koniec prosi by Esie od niego uściskać

Robin tez już się wkrada w łaski

.
Ludzie się zmieniają, trzeba tylko czasu, konsekwencji, życzliwości i zrozumienia

.
Nie wiem jak jest u Ciebie, ale zanim zastosujesz wszelkie czarne scenariusze to spróbuj zrozumieć stanowisko rodziców - dlaczego chcą to zrobić? Może zrezygnowaliby z pomysłu, tylko trwają przy nim Tobie na przekór, by udowodnić Ci, że nie masz racji?
Trzymam kciuki by Ci się udało
