Witam dzis pozegnalam mojego przyjaciela Huga

,ktory zastepowal mi mame jak przyjechalam do domu,ostatnio byl jakis dziwny,nie chcial sie ze mna bawic a jak probowalam go pozaczepiac to pani na mnie krzyczala i mowila ze on jest chory ze ma wylew i mam dac mu spokoj,a potem jezdzili z nim do weta,do kliniki,raz to nawet bylo lepiej i myslalm ze juz jest ok,ale dzis on nawet nie raczyl sie ruszyc ze swojego lezonka,no i potem moja pani gdzies dzwonila a potem przyszla jakas pani i zrobila zastrzyk i on zasnal,a potem przyjechal samochod i jacys ludzie polozyli go na czyms takim chyba na noszach i przykryli go kocykiem i zabrali,czekalam ale nie wrocil
