przez kabi » 2008-01-07, 19:44
"Choroba pocałunków" :) Gdyby ta choroba była choć trochę tak miła jak nazwa,albo choć jak zarażenie się nią - to byłoby super. Niestety jest do kitu. Do tej pory nigdy o niej nie słyszałam, a już przewertowałam pół netu i jestem niemalże fachowcem :)
Nic robić nie mogę, przez rok nawet żadnego wysiłku fizycznego i jeszcze na wątrobe i śledzione mam uważać, toż to w moim wieku studenckim nie do pomyślenia. Od tygodnia siedzę w domu,wariuję już, gorączka skacze jak po hiperboli,spuchłam na całej twarzy - nie no,żyć nie umierać:) Do tego ta morfologia(gdzie ja dostaję drgawek na widok strzykawki,a musiałam to przejść i to nie ostatni raz!), w środę znów do lekarza, będziemy wykluczać chłonniaki i inne fajne rzeczy. Jaki Sylwester taki Nowy Rok?Aż strach się bać :]
Biedna Afera, dzisiaj musiala zadowolić się swoim mini ogródkiem, bo nie oddałam jej mamie, coby mi smutno nie było. Trudno, jak Pancia chora, to ona też trochę pocierpi ;>