przez beta68 » 2011-08-31, 20:51
Już po strachu (oby tylko cos sie nie przyplatało). Lucky w domu. Przyjechała w bagazniku wyłozonym poduszkami. Jak przyjechalismy po nia o 16.30, zabieg był od 10-tej, to siedziała sobie z wenflonem, dostawała elektrolity i cos tam (w klacie dla jej dobra) i po odłaczeniu po prostu do nas przyszła. Jest taka jak na prochach, ale nie sprawia wrażenia, by ja bolało, brzuch ją nie interesuje. Szczeka do innych psow, wysikała sie sporo na trawie, poleżała na tarasie, raz tylko wymiotowała deczko po wodzie, ale piła wielokrotnie.
A operacja była potrzebna- cysty na jajnikach, na macicy, chyba guz na sledzionie, ropomacicze. Ma usunietą macicę i śledzionę. Teraz tylko trzeba bedzie dbać o jej wątrobę- ma miec dietkę i odwiedzać kontrolnie gabinet. Operację wykonywał p. Tomasz Wróbel w miejscowości Ulanów (wiosce, która ma porzadnego weta z super wyposazonym gabinetem). Szkoda, że nie wiedziałam o nim wczesniej.
I jak tu ufać lekarzom- pani z przychodni Anwet w Stalowej Woli (duże miasto)chciała jej podać w sobotę zastrzyk przeciwwymiotny i kolejny raz przekonywała mnie, że nie ma ropomacicza, bo ma bdb wyniki, i nie ma po co robić USG, no przez tę babę, budzę się o 5.00 już 2 dni i nie mogę sobie tego ułożyć w głowie.
Myslę, że powinnam do niej zadzwonić i "podziekować" jej za wybitną troskę i wiedzę.