Dziękujemy za ciepłe słowa na forum, maile i telefony wspierające nas w tych trudnych chwilach. To już prawie dwa miesiące, ale nadal bardzo ciężko pogodzić się ze stratą.
Dla nas był to grom z jasnego nieba... pod koniec popołudniowego spaceru Argo położył się, zawołany próbował się unieść, ale bezskutecznie. Magda mnie wydzwoniła i w ciągu godziny przebiliśmy się do kliniki. Analizy generalnie dobre, brzuch miękki, pies nieprzytomny, działania weterynarzy nie pomagają, oddech chrapliwy i serce się zatrzymuje... Najprawdopodobniej znowu udar zabrał nam psa w sile wieku (przeżyliśmy to przed parudziesięciu laty z Wilczarzem), może dołożyły się skutki ciężko odchorowanej kiedyś babeszji, może jak sugeruje córka (pediatra) opóźniony efekt złamanej łapy... Nie zdecydowaliśmy się czekać prze weekend na autopsję mózgu (bo rezultat i tak wątpliwy jak nam powiedziano). Generalnie Argo był w dobrej już kondycji po niełatwej u ciężkiego psa rehabilitacji po złamaniu śródstopia.
Argo miał nam za parę lat pomóc w wychowaniu malucha, ale życie pisze własne scenariusze... A my nie chcemy tej pustki w domu i niebawem przedstawimy naszego nowego Szwajcara. To pierwszy raz kiedy ponownie decydujemy się na tą samą rasę.
Obrazek został zmniejszony.