Dziękuję wszystkim za  wsparcie kciukowe, za telefony, za rady.  Szczególne podziękowania dla Zuzy, Magdy Ambowej, Karoliny Freudkowej i Kasi Szamowej.  Jeśli ktoś będzie Wam chciał kiedyś wmówić, że w światku hodowlanym panuje niezdrowa rywalizacja, to postawa tych osób jest tego absolutnym zaprzeczeniem.  Bardzo Wam dziewczyny dziękuję.  
Na szczęście poród zakończył się pomyślnie, chociaż z końcowym niezbyt sympatycznym akcentem.  Asta po trzydobowym porodzie czuje się naprawdę nieźle, chodzi na krótkie spacery, bez oporu zostawiając maluchy.  Kiedy jest z nimi, to traktuje je z wielką czułością.  Jest bardzo dobrą i opiekuńczą matką.
Być może, że wydłużenie pierwszego etapu porodu spowodowane było tym, że pierwsza dziewczynka była martwa.  Ważyła tylko 330 g i urodziła się wczoraj o 23.30.  Kolejne dziewczyny i chłopak urodziły się bez problemów i w dość krótkich odstępach czasu.   Czwarta z kolei dziewczynka urodziła się dopiero dzisiaj o 7.10, po przeszło pięciogodzinnej przerwie!  Jest równie silna jak jej rodzeństwo.  Wieczorem wybraliśmy się z Astą do weterynarza, żeby sprawdzić czy wszystkie szczeniaki się urodziły.  Okazało się, że mamy jeszcze jednego żywego szczeniaka w środku.  Wet dał Aście zastrzyki na pobudzenie akcji porodową, a w perspektywie mieliśmy jeszcze podanie kroplówki w domu.  Asta jednak urodziła nam szczeniaka już w samochodzie w drode powrotnej.  Szczenię nie dawało znaku życia, więc łamiąc wszelkie przepisy drogowe "na sygnale" wracaliśmy do weta.  Wprawdzie nie ujechaliśmy daleko, ale niestety wpadliśmy w korek na dwupasmówce.  Udało mi się jednak nawrócić na przejściu dla pieszych na przeciwległy pas jezdni i wrócić do lecznicy.  Niestety mimo wykonywania bez ustanku masażu serca i sztucznego oddychania oraz kontynuowania wysiłków przez weterynarza, nie udało nam się przywrócić szóstej dziewczynki do życia.  Pocieszam się tym, że pozostałe cztery dziewczynki i jeden chłopak stanowią bardzo mocny, żywotny miot o wzorowym umaszczeniu.  
Fotki w drodze  
