przez AniaRe » 2014-02-28, 13:06
No i teraz co napisać... że fajnie, że sie "Pańcia" znalazła? chyba nie do końca..
To jest takie koszmarnie frustrujące....
Bo w siłę pogadanek edukacyjnych nie wierzę za bardzo, a może powinnam...
U nas niedawno Hania zabrała z ulicy "nieco przejechanego" kotka.. Zajęłyśmy się, diagnostyka, potem operacje (złamana łapa i żuchwa), opieka, dieta, bo on tylko "przez słomkę", w kosztach leczenia na szczęście partycypowała nasza Fundacja, ileś wizyt u weta, prześwietleń, potem kastaracja -bo sród w domu nie do opisania. Po ok. połtora miesiąca pojawiła się pani, kotka rozpoznała, jak sie dowiedziała, że takie leczenie było konieczne, przestała go poznawać, jak zobaczyła, że nie musi oddawać kasy, to jednak go "poznała", ale za to się usiłowała dowiedzieć, czy dalej Fundacja będzie płaciła za jego leczenie..(sic!) i nadal zamierza go wypuszaczać, a mieszka przy samej ulicy.. W ramach pokrycia kosztów dała nam 10zł....I co? Nie oddać? Nie można..