Spotkało nas ostatnio coś okropnego. Na spacerze pies biegał luzem ścieżką wśród działkowych domków, w pewnym momencie zaczął sobie skubać trawkę, a jego pan poszedł dalej, ścieżka skręcała pod kątem prostym, jest bardzo zarośnięta po bokach, więc nie widział psa. Uszedł najwyżej 50 metrów i zaczął go wołać, nie przychodził, więc się cofnął, zrobił dwa kroki i ujrzał naszego psa wyczołgującego się zza zakrętu, pies podniósł się na łapy ale nie mógł na nich ustać, zataczał się i przewracał, pan zaczął biec do niego w tym czasie psa dosłownie wykręciło i upadł bez przytomności. Kiedy pan podbiegł do niego był bez kontaktu, oczy nieprzytomne, ale bardzo szybko zaczął odzyskiwać świadomość. Nie łzawił, nie miał problemów z oddychaniem, nie był obolały ani zalękniony. Było to dla nas potworne doświadczenie, szczególnie dla Mikusiowego pana, który o mało nie dostał zawału na miejscu. Podejrzewamy, że ktoś coś zrobił psu, w momencie kiedy był poza zasięgiem wzroku, ale co to było?? Rozmawiałam z wetem, nie stwierdził żadnych obrażeń, neurologicznie ok, pies jeszcze tego samego dnia wieczorem miał świetny humor.
Czy ktoś może ma wiedzę co mogło wywołać taki stan?