Strona 3 z 6

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2013-10-03, 17:55
przez PaniBisiowa
Poker [*]
Wyrazy współczucia.

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2013-10-03, 20:58
przez KasiaT
Bardzo współczuję straty przyjaciela
Poker(*)(*)(*)

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2013-10-03, 22:41
przez Poker
Dziewczyny bardzo Wam dziękuję za współczucie i wsparcie, i ciepłe słowa o Pokersiu.
Doceniam to ogromnie i bardzo tego potrzebuję.
Na razie jesteśmy w totalnej rozsypce. Każdy z nas po swojemu usiłuje się uporać ze stratą. Miotam się między dzieckiem - Asia ma 15 lat - dorastała z Pokerkiem, a mężem - to jego pierwszy psi senior, a ja :sciana:

Pokersia pokonał nowotwór paskudnie usytuowany przysercowo i przy trzustce. Miesiąc. Za jakiś czas się ogarnę i wszystko Wam dokładnie napiszę, ale dajcie mi czas.

raz jeszcze bardzo dziękuję, że jesteście, "świat bez psów" nie jest w stanie zrozumieć takiego cierpienia

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2013-10-03, 23:01
przez annasm
Grażynko - brak słów ....
[*][*][*]Poker
Nie da się wytłumaczyć dziecku dlaczego jego ukochany pies został mu zabrany. Nie da się...jeśli samemu się tego nie rozumie.

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2013-10-04, 09:31
przez Roma
Bardzo smutna wiadomość <cry> dla Pokera[*]

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2013-10-04, 20:59
przez AT
Bardzo mi przykro. Dla Pokera (*)(*)(*)

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2013-10-04, 21:10
przez mon04
Pani Grażynko ,tak bardzo nam przykro :( :( :(
On patrzy i pilnuje Was z góry .
POKER [*][*][*]

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2013-10-05, 04:30
przez Czela
Przykro bardzo, bardzo.
Poker (*)(*)(*)

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2013-10-06, 17:58
przez kiwi
aż mi się serce ścisnęło
Poker [*]
tak wiele z naszych weteranów bernów zostaje naszymi wspomnieniami
są radością wspominaną przez łzy
bardzo Wam współczuję

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2013-10-06, 19:52
przez saba&mlis
Dla Pokera [*][*][*]

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2013-10-19, 13:13
przez Dagata
[*][*][*]Bardzo mi przykro...

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2013-10-19, 14:15
przez P.P.
Bardzo mi przykro ,współczuję ...
Poker [*][*][*]

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2013-10-19, 16:05
przez agas
Dopiero doczytałam. Tak mi przykro, współczuję i przytulam.

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2013-10-19, 16:23
przez aurorabea
Również spóźniona lecz przesyłam najszczersze wyrazy współczucia i wiarę, że będzie dobrze, a Poker szczęśliwie hasa i obserwuje swoją ukochaną Pańcię zza Tęczowego Mostu.

[*][*][*] dla Pokera

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2013-10-20, 20:08
przez Mika
Ostatnio rzadko bywam na forum, ale zawsze ze smutkiem czytam wątki tęczowe...tak, dla mnie Poker też był " od zawsze", choć realu się nie spotkaliśmy. Spóźnione, ale naprawdę szczere wyrazy współczucia.

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2013-11-12, 15:59
przez bea
Bardzo współczuję Grażynko,pamiętam Pokerka jeszcze z Lublina ...brakuje słów ,by ukoić smutek

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2014-02-09, 18:35
przez Poker
ciężko było się "zebrać", kilka razy próbowałam, ale nie dałam rady napisać, czuję jednak potrzebę zamknięcia pewnego wyjątkowego czasu w moim życiu, czasu z Pokerem <złezką>
18 marca 2013 roku Pokerek skończył 9 lat, zdrowy i żadnych podejrzeń, taki fajny berneński weteran, stateczny, mądry, rozważny, opiekuńczy, znaliśmy się jak "łyse konie", wszystkie elementy rodzinnej układanki na swoim miejscu <buja_w_oblokach> ... aż do maja. 4.05 na wyjeździe, znienacka dwa dni dziwnej "choroby" . Piesio "bez powodu" bardzo niespokojny. Chodzi - tak naprawdę to stale w ruchu, nie kładł się wcale, dyszy, ślini się, pokazuje mi, ze coś mu dolega. Dwa dni badań, diagnostyki i ... niby nic. Prześwietlenia (5 sztuk) całego psa nic nie wykazują, USG takoż, morfologia w porządku, biochemia też, no niezupełnie Aspat i Alat przekroczone potwornie. Szukamy więc nadal, ale nic nie znajdujemy. Pewnie błąd laboratorium, czasem się zdarza. Waga w stosunku do stałej od lat (50 - 52) spadła do 48 kg ( tłumaczone wiekiem). Po powrocie do domu powtarzam USG jamy brzusznej u dr Marcińskiego (7 maja) i czysto, wszystko w porządku. Mamy powtórzyć badania „za jakiś czas” (pewnie jakieś przekłamanie) i obserwować piesia. To był fajny, spokojny czas. Chodziliśmy na długie spacery, jeździliśmy do znajomych, zwiedzaliśmy różne zakątki. Ale piesio tracił masę, powoli ale stale, mimo apetytu i jedzenia, pod koniec lipca 45 kg (znów tłumaczone wiekiem). W sierpniu kolejne badania, morfologia w normie (b. ładna), biochemia też, poza potwornie podwyższonym Alat i Aspat, prześwietlenie już dyskusyjne, skierowano nas dodatkowo na USG jamy brzusznej (wet już wtedy wiedział) i ... wyrok. Pan dr Marciński ..." 9x6 w okolicy przysercowej, 3x4 w okolicy trzustki, "rozlane coś", nacieczone, stan zapalny wokół, biopsja może tylko przyśpieszyć ekspozycję komórek w innych narządach, nieoperacyjne... niech go pani nie męczy ... macie 3 tygodnie ...". 3 września i 3 tygodnie. Szok i wrażenie całkowitej abstrakcji tej sytuacji, bezsilność i niedowierzanie. Przecież poza tym wszystko jest w porządku. Przecież niemożliwe, żeby tak urosło coś, czego w maju nie było. Teraz wiem, że guz, aby mógł być zdiagnozowany, klinicznie widoczny, musi powiększyć swoją masę ponad 30-krotnie , a waży wówczas 1 g (z lektury o ludzkich nowotworach). Byłam w szoku. Niemożliwe, że tylko 3 tygodnie, a w ogóle to dlaczego 3 a nie 8, 10. Przecież chodzi, je, zachowuje się normalnie, jak zawsze. Trzy tygodnie???. Tak dokładnie to było 3 tygodnie i 4 dni. Tramal, sterydy, ranigast, ulubione papu i stały spadek wagi, i coraz krótsze spacerki. Nie liczyliśmy czasu, myśmy go kradli… Stale obecne gdzieś pod czaszką myśli „czy nie cierpi”, „żeby Go tylko nie bolało” i „czy na pewno zauważę to czego widzieć bym nie chciała”. Sam mi pokazał. We środę narobił w domu. I strasznie się wstydził. Tak bardzo, że aż … nas zabolało. Bo przecież „nic się nie stało pieseczku”. A On uciekł w głąb działki pod świerki, odizolował się, a nigdy tego nie robił. We czwartek zrobiliśmy biopsję u weta, ważył wówczas 38 kg, zwiększyliśmy Tramal. Zaczęła się walka o godność Psa. W piątek już dotarło do mnie co muszę zrobić. W sobotę przed południem pożegnaliśmy się. Mieliśmy czas dla siebie. Zastygłam w jakimś dziwnym stuporze. Nie myśleć, tylko nie myśleć, wyłączyłam myślenie.
Przywiozłam dr Olę, chciałam, żeby to była Ona, zawsze miała słabość do mojego piesia, bardzo go lubiła.
Pokersio, spokojny, zasnął w swoim domu, przy wtórze mojego mruczenia, z łbem na moich kolanach, z moim sercem w łapach, ok godz.13.00, 28 września 2013.
O 13.05 dostał ten drugi zastrzyk.
O 13.15 Ola powiedziała, że odszedł.
Nie myśleć, tylko nie myśleć, wyłączyłam myślenie. Trwałam w jakimś dziwnym stuporze.
Jestem raczej racjonalnie myślącą osobą, przestrzegam prawa, ale w tej osobistej sytuacji nie byłam w stanie pochować Pokera daleko od siebie, od Rodziny. Nie potrafię tego wyjaśnić. Mąż nie protestował. Sąsiedzi nic nie mówili. Piesio spoczywa paręnaście metrów od domu, w ogrodzie. Jak Go chowaliśmy padał deszcz. Odeszłam na chwilę, przestało padać, Jarek mnie zawołał i pokazał mi tęcze. Zjawisko zdawałoby się normalne po deszczu. Ale to były dwie tęcze. Jedna nad drugą. Wtedy dotarło że poszedł …
Październik był koszmarny, listopad okropny, tak samo grudzień. Zamknęliśmy się w domu, ogród dla nas nie istniał. Tylko po każdym wyjeździe, każde z nas biegło cichaczem pod ten „wyższy” kawałek trawnika i mówiło „już wróciliśmy piesku”. Kompletne wariactwo. I ten przejmujący ból po stracie, brak Pokera bardzo odczuwany w codziennym życiu. Ból często ukrywany, stłamszony wewnątrz, nierozumiany przez otoczenie – „jak można rozpaczać po psie, gdy wkoło tyle okropieństw i ludzie cierpią”. I moje tajemnicze ukojenie - ukryte w foliowej torebce kłaczki z wystrzyżonej Tego Dnia pod wenflon łapy paradoksalnie pozwalały mi odetchnąć. Przecież jest. Wystarczyło wsadzić rękę i zamknąć oczy…
...Śpij piesku, a czas łzy osuszy…
Kłopoty rodzinne na przełomie roku pozwoliły żalowi przycichnąć. A wiele innych zdarzeń zmieniło myślenie z rozpaczliwego „nie ma Pokera” na „a jak Poker był „. Brak nam Go bardzo, ale teraz częściej wspominamy wspólne lata, przefajny, cudowny czas z Pokerem. Najlepsze 9 i pół roku naszego wspólnego życia. Warto było.
Kiedyś się znów spotkamy

uff lżej mi
obrazek
Obrazek został zmniejszony.

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2014-02-09, 19:38
przez kiwi
Grażyna, tak bardzo Cię rozumiem. Ja już drugi tydzień mam nie przełożoną kartkę z kalendarza, bo patrzy z niej Arbuz i serce się ściska . Mimo, że Owoce-bis machają obok mnie ogonami.

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2014-02-09, 20:27
przez maat
wyjątkowy Pies
wyjątkowi Ludzie
wyjątkowa Miłość

Re: Poker mój Smuteczek

PostNapisane: 2014-02-09, 20:28
przez Anirysova
Wzruszające ... przypomniałaś mi Eryczka... <cry>