Strona 3 z 3

PostNapisane: 2008-01-02, 13:28
przez Ula
A u Megi kantarek sprawdził się świetnie. Ona ma ogromną tendencję do ciągnięcia. Kiedyś chodziła także na łańcuszku, który wyrobił w niej okropny nawyk- mimo, że idąc w nim nie ciągnęła przez cały czas, to momentami miała takie "zrywy" który ścinały mnie z nóg. Dałam spokój z łańcuszkiem, Megi uspokoiła się nieco. Potem mając do czynienia z różnymi psami doszłam do wniosku, że łańcuszek wprowadza w niektóre psy zdenerwowanie. Niespodzierwane zrywy, skoki, brak skupienia. Wszystko zależy od temperamentu psa i nie polecałabym łańcuszka każdemu...
Natomiast kantarek u Megi okazał się super, choć z początku też z nim walczyła. Teraz zakładamy go tylko jak spodziewam się spotykać na spacerze dużo psów albo kiedy jest niewybiegana. No i zawsze wtedy, kiedy idzie z nami jeszcze Sonia, ponieważ trzymając w 1 ręce 3 psy, w tym szarpiącą zrywami Megi, Sonia też odczuwa skutki ;) A jest bardzo wrażliwa na szarpanie. Sonia chodzi na smyczy wiszącej w literkę U albo bez smyczy, naprężenie powoduje u niej stres.

Re: Na smyczy...

PostNapisane: 2009-01-02, 22:10
przez Martynaa
Witam wszystkich. U Britki też wystąpiły poważne problemy z chodzeniem na smyczy. Kiedy jest na spacerze i zobaczy kogokolwiek i cokolwiek, co się tylko poruszy to właścicielka po prostu nie istnieje. Piszecie o smakołykach, na pewno spróbuję tylko nie wiem, czy zwróci na nie uwagę, jak tyle rzeczy wokół jest dla niej o wiele bardziej ciekawe. Pozdrawiam.

Re: Na smyczy...

PostNapisane: 2009-01-02, 22:19
przez Kaja z Sabą
Saba rzadko chodzi na smyczy, najczęściej biega luzem. :mrgreen:
Czasami zdarza jej się ciągnąć :oops: , ale bardzo rzadko.

Re: Na smyczy...

PostNapisane: 2009-01-03, 15:23
przez Martynaa
Ja rzadko wypuszczam Britę bez smyczy, bo boję się że się za czymś zagalopuje i mogłyby być problemy z powrotem. Ale to dlatego, że ma dopiero 4 miesiące i trudno przewidzieć co jej wpadnie do łebka. Pozdrawiam wszystkich

Re: Na smyczy...

PostNapisane: 2009-01-04, 20:47
przez frappe
To się nazywa chyba Berneńsko-młodzieńcza głuchota. Trenuj ze smakołykami gdzieś na jakimś ogrodzonym terenie lub na jakiejś dłuższej luźnej lince.

Re: Na smyczy...

PostNapisane: 2009-01-20, 15:51
przez Barb
My trenujemy na łąkach. Gdy maluch bawi się z innym pieskiem lub pieskami i trzeba już iść to zapada na głuchotę... :lol: Odchodzę wtedy w zamierzonym kierunku i wołam: Hector do mnie! Zazwyczaj maluch popatrzy na mnie i zaczyna się zastanawiać, co mu się bardziej opłaca. Gdy widzi, że wkładam dłoń do saszetki po smakołyk... wow, już go mam przy sobie :lol: Gdy biegnie w moją stronę zaczynam go dopingować pochwałami 8-) Hectorek siada na wprost mnie, ja zapinam smycz i daję mu smakołyk, a później idziemy. Powoli zaczyna się uczyć chodzić przy nodze, ale u szczeniaka sukcesy są krótkotrwałe :lol:
Bernusie są bardzoooo mądre!!!!!

Re: Na smyczy...

PostNapisane: 2009-01-20, 19:19
przez Barbapapa
czytaj , bardzo przekupne :lol:

Re: Na smyczy...

PostNapisane: 2009-01-20, 20:54
przez Hekate
tylko uważaj obecnie Altek 15 mies jak go wołam to najpierw zagląda a raczej niucha czy wyciągnełam smaczka z kieszeni :lol:
za to na ostatnim spacerku miałam biszkopciki, to ciągle nie mogłam psa znaleść, bo ja go wypatrywałam na odległości a on zaraz za mną szedł :-P

Re: Na smyczy...

PostNapisane: 2009-01-21, 10:35
przez Barb
hihihi... wiem, staram się nagradzać go w różny sposób, nie tylko smaczkami :lol:
Muszę przyznać, że nasz Żurkowaty Hectorek ma swój charakterek... oj, uparciuch z niego ogromny, a jaki leniuch. :roll:
Najtrudniej utrzymać go na smyczy, gdy w pobliżu są inne psiaki. Zaczynam go uczyć (ale po zabawie oczywiście) aby szedł grzecznie, nie zaczepiając piesków. Jest to trudne, ale nie jest niewykonalne :mrgreen:
Jeśli macie jakieś wskazówki to proszę, podzielcie się ze mną :)
Cmokasy ogromniaste

Re: Na smyczy...

PostNapisane: 2009-01-21, 10:47
przez Anna Rozalska
U nas było identycznie. Wszystko było ok dopóki w pobliżu nie pokazał sią jakiś piesek. Nieraz miałam powyciągane ręce do kolan. Na szczęście w wieku 7 miesięcy panna poszła na szkolenie PT i tam oduczyła się ciągniecia pańci na smyczy i chodzenia przy nodze. Dłużej trwało uczenie komendy do mnie więc np. w parku chodziła na 10 m lince. Ale trening czyni mistrza wiec po 6 miesięcznym szkoleniu efekt był imponuący i teraz w wieku 2,5lat komenda do mnie jest wykonywana z perfekcją.