przez Anuta » 2015-12-20, 16:16
Wczoraj po 3 godz. w klinice wypisano nas do domu z ostrzeżeniem, że w razie pogorszenia wrócić. Niestety się pogorszyło i to znacznie. Pies nie wymiotował, nie pił, nie jadł, nawet nie powąchał przygotowanego kleiku, był apatyczny, ciężko dyszał, wręcz charczał. Temp 39,8 i migiem do weta. W badaniu tkliwy brzuszek, krwisto wodnista wydzielina w odbycie, w RTG brak cieniującego ciała obcego, ale cieniujące nacieki w żołądku, dodatkowo pęcherz gazowy w żołądku, nagazowane jelita, pies apatyczny, bez kontaktu. W badaniu krwi morfologia prawidłowa, wykluczono choroby odkleszczowe, Na podstawie badania wydzieliny z odbytu wykluczono też parwowirozę. Leki przeciwgorączkowe, rozkurczowe, wlew dożylny regenerujący śluzówke i florę bakteryjną z elektrolitami, aminokwasami, zmieniono antybiotyk na silniejszy, ale wymagający podawania co 12 godz. Po kolejnych 3 godzinach działań medycznych pies stanął na nogi i warunkowo został wypuszczony do domu. W domu temperatura wzrosła do 39,2 i utrzymywała się bez dalszego wzrostu. Noc była bardzo ciężka i nerwowa, ale po godz. 2 zaczął pić wodę, a rano skowronek wstał, wyszedł na dwór na duuuuuuże siku i zażyczył sobie śniadanie. Zjadł podany mu kleik z kurczakiem i zaczął żebrać o smaczki. Od 10 do 13 kolejne wlewy dożylne i zastrzyki, ale pies jest na chodzie. Uffff. W zapowiedziach jeszcze dziś wieczorem i jutro rano powtórka, a potem można zastanowić się nad przejściem na tabletki. Mam nadzieję, że kryzys zażegnany. Dzięki za kciuki. Znów pomogły.
Takim sposobem pierogi świąteczne straciły priorytet.