przez aurorabea » 2015-08-20, 16:30
Nasze pierwsze spotkanie... właściwie oddało całą istotę Godreya, trzeba było uciekać gdzie pieprz rośnie :D Oczywiście żartuję, wybór był doskonały!
Przybyliśmy z zamiarem tylko obejrzenia piesków. Przywitali nas gospodarze i dzielna Mama, która nie patrząc, iż mam długą spódnicę, już po pierwszej sekundzie zaczęła mi włazić między nogi i kazać się głaskać (Godrey robi teraz dokładnie to samo i też w zacnym poważaniu ma moje długie spódnice).
No i idziemy na ogród, tam hasają młode piesusy (wtedy 2 i pół miesięczne). Większość z nich już czekała na właścicieli, 4 bodajże wciąż czekały na właściwych ludziów, którzy będą ich godni. Prawie wszystkie z obecnych wtedy (około 8), zaczęło do nas podchodzić, łasić się. A Godrey? Godrey popatrzył na nas, popatrzył na pobliski krzak z malinami i... zgadnijcie co wybrał - oczywiście nie nas :D Przykuł naszą uwagę z powodu dość obszernego białego ubarwienia na pysku, z którego to względu jakiś taki poczciwszy (dla mnie) wyraz pyska miał. No to mówię, że Godrey być to musi, bo tak samo ma ustawione priorytety jak jego przyszła pańcia :D Pani taka niepewna (ponoć po cichu myśleli, że nikt Godreya nie wybierze, bo przez umaszczenie pyska i za długą skarpetkę nie rokował dobrze wystawowo, a skradł im serca przeogromnie i już powoli planowali, że GOdreyo będzie nie na sprzedaż), pyta, czy może większego tulasa nie chcemy (Godrey jest teraz pieszczochem jakich mało, więc tej cechy berneńskiej na pewno nie straciliśmy). Ja wtedy podeszłam do krzaczka, zerwałam maliny, które były poza zasięgiem malucha i wracam na krzesło. Godrey roztropnie przeanalizował sytuację (daję słowo, że widać było cały proces myślowy na jego pysku :D) i trupta do mnie. I już wtedy wiedział, co na ludziów działa najbardziej, bo przewrócił się na plecy i pokazuje brzuchola. No to wszyscy zachwyty, rozpływanie się nad psem, a jak ten spryciarz usłyszał, że już się nim wszyscy pozachwycali, to hop do siadu i czeka na malinki. I żebym się przypadkiem nie pomyliła, trąca moją dłoń noskiem, aby była pewność o co kaman.
No i tak mnie wygrał. Pani później jeszcze napominała, że najszybciej z rodzeństwa wykoncypował, jak się wydostać z domu na podwórko bez pozwolenia (oczywiście przez garaż, jak ktoś w domu zostawiał uchylone drzwi do niego), że taki sprytny no i ogólnie, mimo tego, że oczywiście nie mówi się, które szczenie się kocha najbardziej, to o Godreyu jakoś tak zawsze najcieplej myślą. Ale nic mówić mi nie musiała. Wiedziałam, że jak już mam mieć 4-łapnego urwisa, to musi być koniecznie ten. No i dostałam co chciałam: psa, który jak trzeba coś zrobić za jedzenie to jest jedną z najinteligentniejszych bestyj jakie spotkałam ale jak już pańcia o coś prosi, to nagle przybiera minę imbecyla, która mówi 'no przecież nie rozumiem polskiego języka' albo po prostu udaje że jest czymś baaardzo zajęty (drapanie, musi się koniecznie napić wody) albo nawet nie udaje tylko robi w tył zwrot i się ostentacyjnie kładzie. No ale czy Pańcia nie jest dokładnie taka sama...? :D