Pozwólcie, że wkleję post, który dodałam opisując klinikę w której Rikusia leczyłam...
Klinika KLINWET - ul. Księcia Mieszka I 18 - Poznań
ZDECYDOWANIE ODRADZAM!!!! Miałam wątpliwą "przyjemność" korzystania z usług tej kliniki, a dodam, że trafiłam do niej „z polecenia” innego weterynarza. Mój pieseczek w wieku 4 miesięcy prawdopodobnie zatruł się czymś bądź złapał wirusa, stąd pojawiła się biegunka i wymioty. Udałam się do kliniki, aby pieska ratowali. W poniedziałek zostawiłam psa na obserwacji, otrzymał on kolejny antybiotyk i środki na zbicie temp, natomiast we wtorek rano otrzymałam telefon od dr. A. Lisieckiej z informacją, że niestety ale psa nie dało się uratować!! Po podaniu środka na zbicie temp, ona jeszcze rosła i mój misiaczek dostał wstrząs
Każdy kto kocha zwierzęta, a tym bardziej, jeśli traktuje je, jako członków rodziny, a tak było u nas, wie jaka to tragedia. Dano mi do wyboru albo psa odebrać albo skremować – oczywiście za solidną opłatą. Wybrałam odbiór mojego misia, bo nie wyobrażam sobie, aby nie pochować naszego przyjaciela blisko nas. Udałam się więc, nadal w ciężkim szoku, po ciałko pieseczka do tej kliniki. Obsłużono mnie w sposób można to nazwać „bierz i znikaj, bo już więcej na Tobie nie zarobimy”. Żadnej rozmowy ze strony lekarza o powodzie zgonu, a tym bardziej pocieszeniu lub innych słowach otuchy. Było tylko stwierdzenie Pani recepcjonistki o uregulowaniu opłatę za pobyt, a następnie przywieziono mi psa zapakowanego w worki na śmieci!!! Kiedy zapytałam o lekarza i jakiekolwiek dokumenty nt choroby, leczenia itd., Pani recepcjonistka wytrzeszczyła oczy - Aco by Pani chciała dostać?! Uprzejmie raczyła wydrukować zaświadczenie o śmierci psa i analizę krwi, którą już wcześniej otrzymałam. Kiedy zapytałam ponownie o lekarza, poinformowała mnie, że Pani doktor jest zajęta i może za godzinę będzie wolna!!!!!!!!!!!!! Zrezygnowana opuściłam lokal. Do tej pory nie wiem, co zabiło mojego psa, kartoteki podawanych leków również nie otrzymałam!
Tragedia jest dla mnie niewyobrażalna...