Jesteśmy 74h po operacji...
Galwin zaczyna powoli jeść (jeżeli jedzeniem mozna nazwać rosołek z odrobiną zmielonego mięsa) i pić. Wczoraj mieliśmy dzień kryzysowy - Galwin cały dzień nie spał, kręcił się i nie mógł sie położyć, a jak się położył to od razu się zrywał przestraszony. Ale to był wynik tego, że nie daliśmy pyralginy. Dopiero na noc zdecydowałam, że jednak damy i od razu zasnął i przespał spokojnie całą noc. Dzisiaj jest znowu bez przeciwbólowych leków, ale (odpukać) na razie czuje się bardzo dobrze. Jest wesoły, pioruńsko głodny i bardzo chętny na spacery (dzisiaj łącznie był już 2h na spacerach).
I kolejny raz pokazał nam jak bardzo chce żyć... Moje słońce kochane