przez anna_pl » 2010-02-26, 18:33
Czytalam dzis caly watek, piekny, pelen nadziei..
Cieplych slow, serdecznosci, milosci do naszych kochanych zwierzakow..
Conor dostal skretu w niedziele ok 23:00.
Rodzice masowali, byli z nim pare godzin, zasnal spokojnie.
Z rana zawiezli do veta, on na to ze to skret i CUD zarazem, ze pies zyje.
Operowal go, przyszywajac zoladek do kregoslupa.
Noc w domku, bez wody i jedzenia.
Nazajutrz rano do veta na leki i kroplowki potem do domku.
Czul sie juz lepiej ale nadal byl bardzo oslabiony.
Kolejny dzien: vet, leki, kroplowki, znaczne polepszenie, nawet jadl, machal juz ogonem
i tez jego oczy byly weselsze..
Wczoraj rano do veta na leki i do domu.
Popoludniu posmutnial.. i zaczal puchnac.
Od razu do veta, on dal zastrzyk.
Kazal wrocic z nim do domu i czekac az mu sie "odbije".
Dzis w nocy znow sie meczyl, rodzice z nim cala noc.
Z rana do veta, zatrzymal go u siebie z watpliwosciami o martwice.
Czytalam jeszcze niedawno ten watek...
Zadzwonila wlasnie Mama z Polski, Conor odszedl..............