Mam takie pytanie. Otóż nasza luna - 7 lat i 8 miesiecy nigdy nie przejawiała żadnego zainteresowania słodyczami, owszem jak coś by się dało to by zjadła, ale ona ma tak, że zawsze wszystko z ręki od nas zję, jednak do tej pory, zawsze mogły na stole leżeć jakieś cukierki, czekoladki czy coś. Ale od jakiegoś czasu Luna kilka razy pokonała już słodycze, m.in. rozbroiła prawie całe pudełko ptasiego mleczka, czy też ostatnio zwinęła mi z torebki- którą mój błąd zostawiłam otwartą na podłodze kilka czekoladek, które pochłonęła razem ze złotkiem. Wcześniej mogło sobie wszystko leżeć, terz musimy się strasznie pilnować i to nie problem bo sie nauczyliśmy nie zostawiać rzeczy w jej "szerokim" zasięgu. Ale zastanawia mnie to czemu tak nagle nabrała ochoty na słodkie, czy może to mieć jakieś podłoże zdrowotne, może brak jej jakiś minerałów czy coś? ktoś coś słyszał może kiedyś na ten temat?
Może sobie wyhodowała grzyba Candidę Taki grzyb w ogranizmie (czy to ludzkim, czy zwierzęcym) powoduje chęć przyjmowania słodyczy. Ale... psy z reguły lubią słodkie smaki. Może Luna wcześniej nigdy słodyczy nie kosztowała (albo nie wyczaiła jak mieć do nich dostęp) i dopiero jak się przekonała w którymś momencie, że to dobre, to zaczęła poszukiwania we własnym zakresie
Pokerek też na starość (jak miał już ponad 8 lat) pokochał czekoladę , Hugo uwielbia ją od urodzenia (od kiedy pierwszą ukradł) podobnie jak kawę latte (potrafi wypić mi poranny kubek), sok jabłkowy (obowiązkowo, jabłko czasem zje, sok zawsze wypije) , mandarynki (to prawdziwe utrapienie, po prostu nałogowiec, muszę chować , a córa zjada po kryjomu) i gotowane warzywa - Poker żadnej z "tych rzeczy" nie wziął nigdy do pyska, wszak porządny pies takich rzeczy nie jada, Hugo biesiaduje na całego i co dziwne, akurat po "tych" dobrociach nie ma srrr
Moja suczka, co prawda jest w stanie zjeść wszystko prócz ziemniaków, też je uwielbia - i gdy czasem wracam i na szybko muszę z nią wyjść, głodna chwytam tylko jakiś baton w rękę na spacerze toczy się walka :D Ma 6 lat z hakiem ale zawsze tak było. Żeby sprawić jej przyjemność czasem kupuję psie słodycze są w różnych smakach (sezam/jogurt, mięso/warzywa, orzech/czekolada, jabłko czy owoce leśne) i cenowo też w porządku bo za 10zł mam porcję na 4 razy
nie martw się Grażynka, gdyby można je było wykorzystać kulinarnie sprzedawała bym swoje jak boczniaki Zakładając, ze tabliczka czekolady dziennie nie jest normą, muszę mieć całą hodowlę takowych "grzybków"