przez Asia Morrisowa » 2013-10-17, 13:48
Nie wiem czy dobrze zrozumiałam ale to się właściwie stało bez jedzenia? Tylko woda? Pytam, bo raz miałam taką sytuację jeszcze z Boryskiem, też tego dnia nie jadł, rano wymiotował żółcią i jakby się uspokoiło. A popołudniu rzucił się jak opętany na trawę. Nie mogłam go oderwać, ciągle skubał. Żadnych wymiotów, tylko przełykanie, jakby zgaga. To był koszmarny dzień, sama z nim w domu byłam, wyjątkowo bez samochodu, mąż 150 km od domu, mama chora... Najgorsze było to, że nie mogłam mu podać no-spy, bo nic nie chciał a nie pamiętam czy wtedy był już espumisan. W każdym razie mąż w końcu dotarł i do weterynarza, który skierował nas dalej, bo jeszcze wtedy takie przypadki przyjmowało 2 wetów w Rzeszowie. A brzunio spuchło praktycznie dopiero jak czekaliśmy na tego drugiego weta. Robiliśmy usg, zagazowany jednak był a w żołądku warkocz trawy. Skończyło się na odgazowaniu rurką, lekach rozkurczowych. Na drugi dzień zwymiotował cały ten warkocz 50 cm! Sytuacja się już nigdy nie powtórzyła ale mieliśmy szczęście, takie fizjologiczne - Borys miał wąską klatkę piersiową, krótką linię żołądka i był niejadkiem. Natomiast przy Morrisie, to truchleję - on się potrafi położyć na plecach po jedzeniu, je łapczywie, łyka powietrze, ciągle się boję! A posiłki dzielimy na trzy i obowiązkowo leżenie po... Jeśli będziesz miała jakieś informacje od weta - dlaczego tak się stało, cokolwiek na ten temat (bo ja słyszę co wet, to inna teoria), to proszę, podziel się wiedzą. I trzymajcie się, wiem, że to ciężko w takim momencie.
Ewa, a Twoja sunia miała pełny skręt?