Strona 1 z 2

Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-03, 22:49
przez Layla
Kiedy zadzwoniłem do Agnieszki z Cichej Górki i zapytałem pełen wątpliwości czy warto mieć berneńczyka odpowiedziała, że można dużo gadać o tym czym jest BPP ale mieć to dopiero zrozumieć... Powiem Wam, że te słowa zostały mi w głowie... No własnie - co to znaczy mieć Berneńczyka? Jeśi ktoś ma swoje, nawet bardzo prywatne refleksje ze wspólnie spędzonych chwil to prosze napisać. Dla mnie Layla to moje 3 dziecko, członek rodziny, strażnik ładu i bezpieczeństwa naszego domu. Zaskakuje mnie codziennie... Nie chcę gloryfikować ale ten pies to zupełnie NIE PIES :-)

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-03, 23:12
przez gabana
Ja troszkę nawiązując do tematu, troszkę nie napiszę tak ( odnosząc się tyko do Gabuchy) :mrgreen:

Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy przy takich pytaniach to to, że są przy mnie zawsze kiedy ich potrzebuję, jednak po długich przemyśleniach wiem, że żadne słowa nie są w stanie wyrazić tego jaka ważna jest dla mnie Gabana. Jest Ona częścią mojego życia, najwierniejszą przyjaciółką, z którą mogę się wszystkim podzielić. Zajmuje większą część mojego serca. Jest kimś dla kogo poświęciłabym wszystko, kimś z kim rozumiem się bez słów, jest kompanką do spełniania marzeń i wylegiwania się w łóżku. Jedna idealnie dopełnia drugą. Jest przy mnie w chwilach euforii i załamania, zawsze wie co zrobić alby dzień był lepszy. Wystarczy jedno jej spojrzenie....Jest dla mnie całym światem. Ubóstwiam Ją ze wszystkimi Jej bzikami i schizami, bo to one powodują, że jest ona taka wyjątkowa.
Potrafimy ratować się nawzajem. <buja_w_oblokach> <buja_w_oblokach> :love: :love:

Nikt kto nie miał Berna nigdy nie zrozumie co oznacza Berna mieć.... :love2: :love2: :love2:

Pozdrawiamy <buzki> <buzki>

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-04, 11:10
przez saganka2
Mieć berneńczyka to zmienić spojrzenie na wiele spraw.. W ogóle mieć psa, to być kochanym w czystej formie.

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-04, 15:40
przez 2kreski
Gdzie jest przycisk "lubie to"?

Saganka- trafiłas w sedno!

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-04, 16:37
przez Agama
Jarku cóż mogę powiedzieć moje życie zmieniło się całkowicie i nigdy tego nie żałowałam.Cieszę się że mogę zarażać innych ....Jak widać znowu dobrze wybrałam Rodzinkę dla mojej wnusi DZIĘKUJĘ :love2: :love2: :love2:

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-04, 17:10
przez DolceVita
Kochani ! bo berneńczyki to psiaki, którym Pan Bóg dał ludzką duszę i .... rozum

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-04, 18:05
przez Poker
<mysli> duszę tak
za rozumem jeszcze ... tęsknimy ;>

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-04, 18:47
przez annasm
Mieć berneńczyka to ... mieć pełno błota do posprzątania każdego dnia, to ... mieć upaprane czyste ubranie akurat przed wyjściem,to ... mieć pełno kłaków wszędzie (np w nieotwieranym wcześniej pudełku masła), to ... mieć w ogródku pełno śladów po poszukiwaczach skarbów, to ... mieć porysowane i upaprane drzwi balkonowe, to ... mieć podbite oko bo on akurat się musiał przytulić jak schylałaś się zawiązać buty, to ... mieć dziecko ze zjedzona pracą domową....
Mogłabym wymieniać i wymieniać.
I wcale mi to wszystko nie przeszkadza a wręcz przeciwnie nie wyobrażam sobie bez tego życia.

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-05, 16:01
przez Anuta
Ty też tak masz? Ja to wiem od dawna, a rodzina już przyzwyczajona do potraw przyprawionych czarnymi kłakami. Osobna odzież "psia" i "na wyjście", odrapane drzwi wejściowe i balkonowe, zmatowione pazurkami szyby (od przypominania, że już chcę wejść), ściany, framugi drzwi i meble szare do wysokości ok 60 cm, no i zasada, że nic nie może stać poniżej, bo zostanie zmiecione i roztrzaskane o ścianę po locie rozpoczętym machnięciem ogona. To codzienność, ale wesołe, czarne ślepia wlepione w Ciebie, "całuski" i mizianki zdejmujące całą złość i napięcie zacierają w mig wcześniejsze niedogodności :-D

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-05, 17:11
przez baksak
Mieć berneńczyka to mieć zawsze z tyłu głowy świadomość jak wygląda zdrowie tej rasy i tego co się z tym wiąże.
Ale nie po to żeby się zamartwiać, ale po to, by maksymalnie cieszyć się każdą wspólną chwilą.
(Choć to brzmi jakoś banalnie ;) )
Spoiler:

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-05, 21:18
przez aldonabak
Długo byłam zafascynowana urodą berneńczyków, o charakterze wiedziałam zdecydowanie mniej. To co dał na Diego (*) nie da się wyrazić słowami. Był moim trzecim dzieckiem, które kochałam ze wszystkich sił. Niestety nie było mi dane cieszyć się nim długo. Dzisiaj moim czwartym dzieckiem, oczkiem w głowie jest Dolarek. Kochamy go wszyscy. Ja chyba jeszcze bardziej niż Diegusia (czy można bardziej?),. Zgadzam się z tym, że one są wyjątkowe, że mają duszę. Ale świadomość ich kruchości to trochę ta jak posiadanie dziecka specjalnej troski - ta troska jest cały czas gdzieś z tyłu głowy.. To niesamowite ile radości, ile czegoś wyjątkowego, nieuchwytnego wnoszą w nasze życie. To moje czwarte dziecko bywa też łobuziakiem, ale nawet nie potrafię się na niego gniewać. nawet jak kradnie skarpetki, klapki, uszczypnie w tyłek, ubrudzi, uślini, wlezie do łóżka ...... I tak go kocham :love: :love: :love: :love:

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-06, 21:33
przez agas
Oj, długo można byłoby pisać. Jednak takie mi się skojarzenie nasunęło, że odkąd są z nami berneńczyki to każdy wyjazd jakoś mniej cieszy ( a jednak nie wszędzie możemy je zabrać ). Właśnie pakujemy się na tydzień na narty i co na nie spojrzę , to już tęsknię....tak się porobiło. A Bryza, ona zna te rytuały, torby przed wejściem i zamieszanie i tylko łypie okiem spode łba....wtedy jest jeszcze gorzej.

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-06, 23:16
przez anula
No tak to już jest, że jak auto stoi na podjeździe to wszystkie kumate doroślaki pilnują samochodu. Nie jest ważne jak daleko pojadą, ważne że z nami. Dziś Sawcia pół dnia spędziła jeżdżąc z nami po mieście. Mieliśmy wiele spraw urzędowych do załatwienia, jej to nie przeszkadzało, czekała w aucie cierpliwie. :mrgreen:

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-07, 16:42
przez Haker
Layla napisał o berneńczyku: "ten pies to zupełnie NIE PIES". Ja też tak często myślę. Kiedy Haker wpatruje się we mnie intensywnie, przekrzywiając łepek, to mam wrażenie, że rozumie więcej, niż można przypuszczać. Kiedy czegoś ode mnie bardzo chce, to nie szczeka, nie piszczy tylko ... "gada" czy też "śpiewa" i wszystko staje się jasne.

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-08, 00:28
przez tomek20
cytując pewnego klasyka, a ardziej nawiązując do jego słów. Berneńczyk to nie jest zwykły pies, berneńczyk to styl życia. :)
cos w tym jest...

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-08, 21:46
przez Layla
Dziękuję za wszytkie wpisy. Czytam to i czytam i wszystko to znam :-) I kłaczki w maśle i wyjścia z błotkiem do pracy. I bycie razem w samochodzie i ogon który zrzuca obrazki ze ściany :-) Przecież nic się nie stało - bilans i tak jest dodatni <tak>

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-11, 23:15
przez MRUCZanka
Mieć Benulka, to mieć miłość w sercu :-) Od dwóch tygodni nie ma z nami Benia, ciężko to znoszę, do tego stopnia, że nawet w Koszęcinie (do którego kilka razy z nami przyjechał)w mieszkaniu znajdę jego kudły to się rozklejam, że się przyszedł "przytulić".....

To na pewno odpowiedzialna miłość - tak jak wcześniej parę osób napisało, ciągle z tyłu głowy miałam jakiś alarm, że coś się może mojemu Psiemu Dziecku złego stać. I jak się stało, to była walka do końca.....Nie o tym chciałam :( Chciałam o tym, że te kłaki fruwające po domu nagle przestają przeszkadzać. Że wysmarowana ściana od jego "przytuleń" musi być odmalowana. Że książka z biblioteki uczelnianej, którą zeżarł gdy pisałam pracę - była nic nie warta w porównaniu z Jego miłością. Tak, Benio był niesamowitym psem - wszystkie berny takie są :-) każdy inny, każdy niesamowity :-) Pamiętam Kiarę, od której dorwałam wirusa berneńskiego - a wystarczył jeden głask :-) Te psy są wyjątkowe pod każdym względem, niesamowicie cierpliwe i dające duuuuuuuuuuuuużo miłości :-)

Mieć Berna to też mieć maskotkę dzielnicy :-)przy okazji to też chmarę cudzych dzieciaków lgnących do misiaczka <kot> I obronę przed pijakami, chociaż tylko z wyglądu, ale jednak :mrgreen:

ps. do tej pory nie zacerowałam dziurki w bluzce, którą mi zrobił "miłością" dziecięciem będąc ;)

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-16, 17:27
przez marek35
mi się udało zdecydować na berneńczyka około rok temu. od tego czasu jest to najlepszy rok w moim życiu. taa czułośc, uwielbienie z jego strony, ten widok na niego jak przychodzi sie przytulić.mmm. za nic go nie oddam i nie zamienię :).
Nowego użytkownika prosze o przedstawienie się w stosownym dziale, w osobnym wątku.
mod.

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-16, 23:33
przez Layla
No dobra. A mieliście taki moment. Bardzo intymny... Pierwszy dotyk Berna? Pamiętam w sierpniowy dzień, u nas na wsi, dożynki, zabawa na całego i nagle w tłumie on... Podeszliśmy całą rodziną, bo temat Berna był na topie, dzieci lekko wystraszone bo nagle opowieść stała się realna i taaaka duuuża... i wtedy pierwszy raz wyczochrałem berna po klacie... i ten dotyk został mi do końca dnia... Ponoć dotyk berna jest najbardziej terapeutyczny z wszystkich dogoterapeutów :-)

Re: Mieć Berneńczyka...

PostNapisane: 2015-03-17, 08:07
przez umala
Pierwszego dotyku nie pamiętam ale taraz gdy jest już wieczór wszystkie obowiazki dnia już za mną, dziecko śpi to mam w końcu czas dla siebie. Inne kobiety biorą kąpiel, siadają na kanapie z dobrą książką, mężem lub poprostu przed komputerem lub telewizorem. Ja czekam na Zenusia lub sama do niego idę kładziemy się na podłodze i przytulamy tarmosimy, miziamy, turlamy. Wtedy znika cały świat, ten czas jest święty to moja dogoterapia i aromaterapia. Wdycham ciepły zapach mojego psa i zatapiam ręce i twarz w jego futrze to nasz czas i tylko głęboko w zakamarkach mojej głowy coś mi przypomina że musze to doceniać bo nie wiem jak szybko może się skończyć. <pies>