Agnieszko, daliście Norisowi najlepszą opiekę, jaką mógł zapewnić właściciel swojemu przyjacielowi - psu. Nie poddaliście się do końca, chociaż wiadomo było, że macie do czynienia z chorobą śmiertelną. Teraz przyszły na Was oczekiwane chwile smutku i rozpaczy, ale życzę, żeby Wam niedługo zaświeciło słoneczko radości. Pozdrawiam!
Łzy same płyną, tak smutno i żal.... Ale Norisek był pośród najlepszych z ludzi i zaznał miłości i troski, o jakiej wiele psiaków może tylko marzyć. Będzie Ci to policzone Agnieszko, a kiedyś zobaczysz znowu Noriska i jego wesoły ogonek przywita Cię z wielką radością... Współczuję z całego serca i płaczę.... [*]Norisku kochany
On teraz szczęsliwy biegnie przez tęczowe łąki, już nic go nie boli... Tak własnie wyobraziłam sobie przed laty podhalańczyka Bena, którego nie wybudziliśmy z narkozy (rozległe ogniska rakowe), pierwsza moja myśl - jego rozwiane futro, uszy, jezor i łapy pędzace przez łakę..... Przytulamy mocno...