przez Milla » 2013-07-13, 18:46
Tomy swoją sunię pożegnałam miesiąc temu.
Też zaatakował ją nowotwór,jaki - histiocytoza - dowiedziałam się na pięć dni przed Jej odejściem.
Do dziś boli jak diabli, wciąż w domu brakuje Majki, czasami chcę Ją zawołać, czy jestem zaskoczona, ze czegoś nie zrobiła.
Ale potem przychodzi mi do głowy myśl, że ofiarowałam Jej możliwość odejścia, bez bólu, cierpienia i poniżenia gdy ona - zawsze bardzo samodzielna - nie będzie w stanie nic zrobić bez naszej pomocy.
Boli, bardzo boli. I będzie boleć. Bo to wciąż jest nasz najlepszy przyjaciel.
Ale coraz częściej do głosu będzie dochodzić ta myśl, że One obie tego potrzebowały i to była dobra decyzja. Smutku i osamotnienia to nie koi, ale daje nadzieję, że za Tęczowym Mostem będą czekać, szczęśliwe i bez bólu.
[*] Azunia