Strona 3 z 4

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-02, 15:11
przez katarina1
Chabercik [*]
bardzo przykro

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-02, 19:32
przez AT
Marta nie mogę uwierzyć... nawet nie wiedziałam, że Chabercik choruje, bardzo mi przykro... matko a pamiętam te kluskę z Borówna... Przytulamy Was mocno
Chaberciku nigdy Cię nie zapomnimy (*)(*)(*)

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-02, 21:07
przez dziemionna
AT napisał(a):Marta nie mogę uwierzyć... nawet nie wiedziałam, że Chabercik choruje, bardzo mi przykro... matko a pamiętam te kluskę z Borówna... Przytulamy Was mocno
Chaberciku nigdy Cię nie zapomnimy (*)(*)(*)

ani ja, nic ie wiedziałam :(
w Borównie nawet namiętnie fotki pstrykałam malutkiemu jeszcze Chabrowi :(

Marta ogromnie mi przykro ;(

Chaberciku, szerokiego mostu [*]

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-02, 21:26
przez jbeata
Bardzo współczuję....Chabercik [*][*][*]

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-02, 21:34
przez DolceVita
Dla Chabercika (*)

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-02, 22:09
przez anula
Tak mi przykro [*][*][*]

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-02, 22:25
przez inbloom
Tak jak piszecie, mialo byc juz tylko lepiej... I bylo lepiej. Tak naprawde od poczatku sierpnia bylo juz fajnie, wyniki badan byly swietne, ropien sie zagoil, a Chaberek chodzil na spacerki jak zawsze. W srode mial bardzo dobry dzien, wtorowal nam w podworkowych pracach. Bylo prawie tak jak za starych dobrych czasow, tyle ze wiecej lezal a nie platal sie pod nogami jak kiedys. W czwartek bylo juz zle, mial rzut choroby. Dostal bardzo wysokiej goraczki, mial problemy ze wstawaniem i chodzeniem. Wyniki badan byly troche gorsze, polecialy leukocyty ale jeszcze bez tragedii. Zyla z wenflonem poszla juz w lecznicy, nie bylo mozliwosci zalozyc innego wenflonu, ten i tak byl zalozony w wewnetrznej stronie uda, wszystkie zyly juz odmawialy wspolpracy. W piatek bylo jeszcze gorzej, nie mial juz sily wstac. Nerki polecialy, watroba tez slabiej, ale nie mial juz goraczki. W sobote bez zmian, wydawalo mi sie ze dosyc ciezko oddycha, jak nie on. Zadzwonilam do lecznicy bo nie wiedzielismy czy z nim jechac czy czekac na poprawe po wlaczonych lekach. Juz sie zbieralismy do wyjazdu. Po 8 minutach po zakonczonej rozmowie z dr Magda dzwonilam w panice ze nie oddycha. Kuba pojechal po pomoc ja podjelam reanimacje. Wszystko na nic. Odszedl na zawsze.
Nikt nie moze w to uwierzyc. My nie mozemy uwierzyc. To sie stalo tak nagle, tak niespodziewanie. Bylismy przekonani, ze to my bedziemy musieli podjac decyzje, ze przyjdzie ten czas. A On podjal ja za nas.
Dzisiaj nie zaluje, ze podjelismy probe leczenia mimo, ze kosztowalo nas to masakrycznie duzo, nie tylko kasy ale tez nerwow, stresow, bulu, smutku, czasu, wyrzeczen. Bylo warto. Dla tego ostatniego miesiaca bylo warto.
On byl wyjatkowy, byl tak proludzki jak zaden inny znany mi pies. Przytulal sie jak czlowiek. Zawsze bylismy dla niego najwazniejsi. Nic i nikt go nie zastapi.
Bardzo dziekuje Wam za wsparcie, to naprawde bardzo wazne. Nie zdawalam sobie sprawy, ze az tak wazne...

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-02, 22:33
przez Agama
Bardzo bardzo mi przykro miałam nadzieję że jest lepiej

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-02, 22:37
przez Vel_Pan_Rekin
Chcę wierzyć, że Ich odchodzenie ma sens...

Chaberciku, znałam Cię niemal od powstania; może jeszcze nie wiedziałam, że urodzisz się właśnie i Ty, ale przez wyjątkowość tamtych chwil pamiętam je doskonale... A przez to i Ty byłeś dla mnie, wraz z całym rodzeństwem, wyjątkowy. Jak coraz liczniejsza już grupa tu, na forum doskonale wiem jak to jest pokochac kogoś od pierwszego wejrzenia; dotykać, gdy ślepka nie widzą jeszcze świata dookoła, wychowywać, dźwigać po schodać, uczyć, karmić, kochać, czule tarmosić i nagle... utracić. Gdy rozbiegane i zapuchnięte oczy patrzą jeszcze w te miejsca, gdzie jeszcze pięć minut temu, wydawałoby się, leżał Pies. I nadal Go tam widzą, choć rozsądek podpowiada co innego.

Nie wiedziałam, że toczycie tak ważną walkę. Pewnie każda jest ważna, ale nie wiedziałam. Tym niemniej straszliwie mi przykro: Martuś, Kuba, Bosmanek - tulę, jak mogę: najmocniej. Wielka gula ugrzęzła mi w gardle; myślę - Boże, znałam przecież Chabra, głaskałam Go, toż to wszystko to raptem 3 lata z kawałkiem: i tamten marzec, i tamten maj. I jak? To już? Okrutny żart Losu.


Mam nadzieję, że biega po tej "Łące Wiecznego Istnienia" i że nic Go nie uwiera, nie boli. Że żyje, radosny - jak tutaj... Jest taka książka „Beautiful Joe's Paradise” autorstwa Margaret Marshall Saunders, gdzie opisany jest właśnie Psi Raj: tam właśnie zwierzęta nie tylko czekają na swoich właścicieli, ale też pomagają sobie radzić z problemami, nabywają nowe umiejętności. Istotną jednak różnicą od wizji znanej nam ze słynnego poematu opisującego "Tęczowy Most" jest sposób przedostawania się psiaków do właściwego, ludzkiego nieba. Wedle powieści Marshall, zwierzęta miały dostawać się do nieba przy pomocy balonów.

Kiedy więc Kochani zobaczycie na niebie wolno lecący balon - to niewątpliwie Chaber próbuje wrócić. Trochę Mu to zajmie, ale niewątpliwie jeszcze spotkacie TO spojrzenie...

Chaberku [ ' ]
Specjalne miziańce dla Bosmana, bo Jemu jest niewymownie samotnie :-(

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-02, 23:21
przez saba&mlis
Chaber [*][*][*]

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-02, 23:58
przez Aga-2
Nie wiem co napisać, bo żadne słowa nie pomogą... Strasznie Wam współczuję!
Chaber (*)(*)(*)

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-03, 09:43
przez Anna Rozalska
Marta, Kuba bardzo Wam współczuję, ja też pamiętam Chabercika z Borówna jako małą kuleczkę. Skąd to choróbsko się przyplątało? Wszystko wskazywało na to, że najgorsze macie już za sobą. Tak nie miało być.

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-03, 10:10
przez OlgaO
Chabercik [*][*][*]
<beczy>

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-03, 10:42
przez Poker
Nie ma słów, które teraz pocieszą
Marta, Kuba, Bosman bardzo mocno przytulam,

Dziewczyny tak pięknie wspomniały Chabra, że wiem, że oprócz swoich osieroconych ludziów, zostawił On tutaj wielu przyjaciół, będziemy pamietać - Chaber (*)

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-03, 10:56
przez kerovynn
[*].....

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-03, 11:08
przez starter1
Bardzo mi przykro. Chaberek (*)

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-03, 13:11
przez mamagu
[*] Bardzo współczuję.
Najgorsze jest to, że w przypadku właścicieli Berneńczyków nie sprawdz się powiedzeni, że czas leczy rany. Żal pozostaje, a tej pustki nie zpełni nic.

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-03, 14:56
przez Barbapapa
Bardzo współczuję. Byłam przekonana że najgorsze za wami... Ech. Jedyna pociecha, to ta, że Chabercik trafił do wspaniałego grona ofutrzonych za tęczowym mostem.

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-03, 15:07
przez Alice
Chabercik (*)(*)(*)
Strasznie Wam współczujemy (:
Dla nas zostanie w pamięci jako cudny, szalony młodzieniec z naszego pierwszego berneńskiego spacerku w Zalesiu.

Re: Po Chabrowej Łące...

PostNapisane: 2012-09-03, 15:08
przez Elmo
Taki młody... Chaberek (*)