Samodzielne szkolenie - Wasze doświadczenia

Wszystko na temat szkolenia i psich sportów

Moderator: MartaD

Samodzielne szkolenie - Wasze doświadczenia

Postprzez Gapcio » 2006-10-10, 10:53

Zapytałam o praktyczną obróżkę i rozwinął sie wątek szkoleniowy :-D
Szkoda go schować pod obróżkami, skoro mamy taki dział do dyspozycji.
Pytamy więc teraz konkretnie: jakie macie doświadczenia z samodzielnym szkoleniem psów?
Co wypaliło, co nie przyniosło rezultatów?
Jak najszybciej samodzielnie nauczyć psa spokojnego chodzenia na smyczy przy nodze?

Zawsze mi działała demoralizująca metoda lewej kieszeni, pachnącej ciasteczkami ;-)
Avatar użytkownika
Gapcio
 
Posty: 179
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 18:57

Postprzez Wanda » 2006-10-10, 14:22

Moje psy chodziły na szkolenie, ale prawda jest taka że samo szkolenie należy traktować jako wskazówki trenera dla nas, były takie osoby w grupie co myślały że samo przychodzenie wystarczy i pies powinien tu wszystkiego sie nauczyć, niestety to nie wystarczy. Trzeba ćwiczyć samemu codziennie po kilka, kilkanaście minut. Teraz ćwiczę z Basmą, też bardzo ciągnie na smyczy i przechodzi z lewej na prawą strone za moimi plecami. Robimy tak idziemy na luźnej smyczy jak tylko smycz się napina zatrzymuje się mówię NIE, znów idziemy, jeśli kilka kroków jest prawidłowo wykonanych, bardzo chwale i daję nagrodę(smakołyk) i tak w kółko i tak samo jeśli przejdzie na prawą stronę. Można sobie wyobrazić, że daleko to my nie chodzimy, bo zatrzymujemy sie dosłownie co kilka metrów (2-3m), ale jest lepiej. Strasznie dużo wytrwałości potrzeba, no cóż.
Avatar użytkownika
Wanda
 
Posty: 1982
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 13:21
Lokalizacja: Rumia
psy: Beta(*),Dracoh(*),Basma,Ginnger,Hocus,Denzel,Lara
Hodowla: Szczęście Ty Moje

Postprzez Olga » 2006-10-10, 15:39

Ja na szkolenie poszlam z psem... juz wyszkolonym. Jarvisa zaczelam uczyc wlasciwie juz tydzien po przybyciu do nas do domu i wlasciwie po trzech tygodniach siedal, dawal lape i warowal. Przychodzenie do nogi i samo chodzenie przy nodze trwalo troszke dluzej, ale bylismy juz i tego mistrzami gdzy w wieku 9 miesiecy zapisalismy sie na szkolenie PT1. :mrgreen: Moze to kwestia indywidualna, ale Jarvis uczyl sie bardzo szybko i nie bylo z nim zadnych problemow wychowawczych. Na szkolenie organizowane przez nasz ZK poszlam, bo chcialam sie nauczyc jakiejs 'profesjonalnej' metody oduczenia psa zbierania z ziemi roznuch swinstw. Co prawda nie mielismy nigdy z tym klopotow (Jarvis byl urodzonym niejadkiem pod kazdym wzgledem), to smutne doswiadczenie z czasow poprzedniego psa nas do tego sklonilo. :-/
Ale jesli chodzi o domowe metody szkolenia, to bylam i jestem ich zwolenniczka. Kurs PT1, chodzenie 2x w tygodniu na szkolenie czy oddawanie psa do tresury nigdy nie bedzie mialo takich rezultatow jak codzienna nauka i systematycznosc :) A im wczesniej zaczniemy, tym lepiej, moim zdaniem :)

A co do uczenia samodzielnego chodzenia na smyczy - ja po prostu mowilam "Noga!" i gdy tylko pies grzecznie szedl na luznej smyczy przy mojej lewej nodze, to dostawal smakolyk. Nawet jesli na poczatku udalo mu sie wytrwac bez szarpania tylko 1,5m :) I tak jakos naturalnie chyba sobie pokojarzyl, ze za grzeczne chodzenie sa cukierki i chodzil grzecznie coraz dluzsze dystanse az sie nauczyl :) Potem odpielismy smycz i probowalismy tego samego bez smyczy i jakos poszlo 8-)
Avatar użytkownika
Olga
 
Posty: 431
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 15:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Natalia i Galwin » 2006-10-10, 15:45

Galwin bez smyczy chodzi przy nodze, na smyczy.... TRAGEDIA!! !! !! !! !! !! Sama nie jestem w stanie go chyba oduczyć ciągniecia :-| Poprostu jestem już bezradna.. On chyba wyczuwa już że nie jestem w stanie go utrzymać i bardzo chce chodzić bez smyczy. Jest bardzo bystrym psiakiem i innych rzeczy (dawanie łapy, siadanie, warowanie, dawanie głosu itp) jestem w stanie go nauczyć sama. Piszcie jakie mieliście sposoby na oduczenie psa ciągnięcia... Będe próbować...
Avatar użytkownika
Natalia i Galwin
 
Posty: 4226
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-27, 22:27
psy: Galwin (*)

Postprzez Ewa » 2006-10-11, 10:57

Miałam kiedyś onka, którego wyszkoliłam sama, jak na pierwszego szkolonego psa uważam, że nieźle ;-) , zaznaczę ,że nie uczyłam go na smakołyki. Teraz wzięłam się za samodzielną naukę bpp, (i po przeczytaniu Waszych rad na starym forum) na smakołykach.Pierwszy raz miałam do czynienia z tą rasą więc słuchałam rad.I teraz mój wielkolud niechce nic zrobić jak nie ma smakołyka :-( jak jest smakołyk to ładnie siadamy , warujemy, zostajemy, przychodzimy do nogi( to z oporami :evil: ) szkoliłam go delikatnie a teraz on niekiedy próbuje mnie szkolić narazie z marnym skutkiem :lol: Zaczynam nim wstrząsać żeby nie zapomniał kto tu rządzi :mrgreen:
Ewa
 
Posty: 694
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 10:30
Lokalizacja: Ryczywół

Postprzez Abi » 2006-10-12, 00:10

W szkoleniu ważne jest, aby "słowo" też było nagrodą dla psa ;-)
Moje łasuchy najbardziej lubią się szkolić na łakocie, ale w czasie szkolenia-treningów konieczne jest stosowanie nagród wymiennie...co dziesiątą nagrodą jest tylko poklepanie i hasło "dooooobryyyyyy pies". Z czasem coraz częściej nagrodą jest tylko słowo-małymi kroczkami, powoli rezygnujemy z nagradzania smakołykami za każdym razem kiedy pies poprawnie wykona polecenie. Jeśli się pospieszymy, pies straci "zaufanie", bo zrobił dobrze, a nagrody nie ma :-| Najważniejsze jest utrwalenie, że samo słowo też jest pochwałą. Abi jest szkolona na łakocie, kiedy wykona polecenie zaczyna....mlaskać, bo wie, że dostanie łakocia. Kiedy robię cały program np.PT to nie dostaje łakoci w trakcie ćwiczeń, ale DUŻO po całości-na koniec. To tak jak na Agility...najpierw uczymy skakać jedną hopkę i łakoć, później dwie hopki i łakoć, później...cztery hopki i łakoć......później cały tor i garść łakoci.Warto pokazać psu, że bez łakoci też się miło ćwiczy-polecam uśmiechanie się do psa i RADOŚĆ z wykonania przez niego polecenia :-) Wtedy samo ćwiczenie będzie dla psa nagrodą-radość pana ;-)
Avatar użytkownika
Abi
 
Posty: 14
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-24, 17:19
Lokalizacja: WROCŁAW

Postprzez Olga » 2006-10-12, 12:40

Natalia - ja jak Jarvis mnie szarpal szarpalam jego. Mocne, krotkie szarpniecia w wyrazne haslo "noga!" Kiedy sie troche uspokoi daj mu cukierka, ze ladnie idzie. Albo probuj ze smakolykiem przy nodze, wtedy smycz jest luzniejsza i za ladne chodzenie pies dostaje smakolyk "marchewke" :)
Avatar użytkownika
Olga
 
Posty: 431
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 15:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Klaudia » 2006-10-13, 23:13

Hmm jesli już mozemy o tym pogadać to ja w sumie jestem na etapie szkolenia Barsy.. co prawda już łape siadac warować ..itp umie :lol: Ale strasznie mnie irytuje jak idzie na smyczy cos jak w przypadku Gawlina. Jak idzie bez smyczy jest słuchana jak sie ją woła przychodzi..itd. Ale jak jest na smyczy to ciągnie :evil: Próbowłam z tą komendą "noga!" i dalej to robie, ale narazie nie ma efektów.. :-(
Avatar użytkownika
Klaudia
 
Posty: 331
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-24, 17:50
Lokalizacja: Chrzanów
psy: Barcelona Spartańska Osada i Ambra Diamante Nero

Postprzez maat » 2006-10-21, 00:57

Klaudia napisał(a): Jak idzie bez smyczy jest słuchana jak sie ją woła przychodzi..itd. Ale jak jest na smyczy to ciągnie :evil: Próbowłam z tą komendą "noga!" i dalej to robie, ale narazie nie ma efektów.. :-(

Psy ciągną, bo albo się nudzą ( idziemy wolno, nie zwracamy na niego uwagi) albo chcą coś szybko osiągnąć (przywitać się z innym psem, obwąchać krzaczek). Pies idzie grzecznie, gdy utrzymujemy z nim kontakt i gdy zna reguły gry.
Chodzenie na l€źnej smyczy nie jest wcale banalną umiejętnościa. Potrzeba wytrwałości i konsekwencji. Najczęściej staramy się robić wszystko na raz i stąd niepowodzenia. Proponuję pierwszą serię ćwiczeń robić w miejscu gdzie nie ma rozproszeń- w domu, w ogrodzie, na cichej uliczce wcześniej obwąchanej. Najpierw skupiamy się tylko na położeniu karabinka od smyczy, ma być w dół, gdy smycz się napina robimy stop. Gdy zdziwiony pies zatrzyma się i spojrzy na nas, ruszamy (energicznie) i natychmiast smakołyk. Na tym etapie nie ważne jest po której jest stronie i w jakiej odległości. Celem jest, zeby zwierzak poczuł, że o ten zwisajacy karabinek chodzi. Jak już to wychodzi , czyli gdy robimy więcej niż dwa kroki-stop ;-) to robimy takie sesje na zwykłych spacerach w coraz większym rozproszeniu. Mojej Ambie zakładałam szelki i obrożę. W miejscach gdzie nie mogłam pozwolić jej iść bez smyczy szła na szelkach i co jakiś czas przepinałam na obrożę, żeby zrobić sesję. Chodziło o to, żeby nie było sytuacji gdy ciągnięcie( karabinek w górę) jest dozwolone. Jak pies już kojarzy, że smycz przy obroży, to żadne węszenie i witanie się z kumplami, to nagradzamy smakołykiem za własciwą pozycję przy nodze. zawsze mamy w kieszeni smaczki i za każde spojrzenie na nas od lewej strony jest nagroda.
Z mojego doświadczenia ćwiczenia szły lepiej, gdy zachowywałam właściwe tempo. Często przypinamy psa na smycz i idziemy noga za nogą na przykład gadając z kimś. Pies się wtedy nudzi i zaczyna rozglądać się za ciekawszym zajęciem i wtedy ciągnie. Jak idziemy energicznie i jeszcze gadając do psa albo cmokając dla zachęty, to łatwiej skupić jego uwagę.
Ja się nigdy nie martwię, że pies coś robi dla smaczka czy nagrody. Zawsze jak nagradzam, to równocześnie chwalę i pochwała też jest nagrodą. Jak ćwiczenie się uda, to czasem w nagrodę podbiegamy, szarpiemy się, albo rzucam węzełkiem-to wszystko też są nagrody. Jak uczyliśmy się pisać, to też dla piątki w szkole i jakoś potem nam ta umiejętność została :lol:
Radzę też nigdy nie karać psa szarpnięciem ani nie ustawiać smyczą dopóki nie mamy pewności, że pies wie dokładnie o co nam chodzi . Czyli nigdy nie irytować się w czasie nauki. Słowną komendę najlepiej wprowadzać wtedy, gdy pies robi to, o co nam chodzi, zeby skojarzył dżwięk z czynnością.
I jeszcze ważne jest to, żeby zwierzak wiedział gdzie jest koniec a gdzie początek zachowania. I tak na przykład początek, to przywołanie, przypięcie smyczy i komenda -równaj". Potem idziemy zdecydowanym krokiem a pies ma być skupiony na nas, a potem jest zatrzymanie, poklepanie, odpięcie smyczy i -biegaj-!
Avatar użytkownika
maat
 
Posty: 1974
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-10-02, 23:46
Lokalizacja: Kraków
psy: Souri
Hodowla: Hała-Bała

Postprzez agares22 » 2006-10-21, 22:02

Wlasnie zakonczylysmy pierwszy etap szkolenia czyli psie przedszkole. Uwazam, ze byla to swietna inwestycja. Nie tylko ja nauczylam sie pracy z Atena, a ona ze mna, ale przede wszystkim nawiazalam z nia swietny kontakt. Mysle ze wlasnie dzieki szkoleniu sie on poglebil. Atena byla sama ze mna w obecnosci innych psow, na obcym terenie..To na mnie musiala skupiac swojauwage.... bylam jej jedyna deska ratunku:) W domu, wsrod znajomych sobie osob psia uwaga jest rozproszona pomiedzy kilka osob. Teraz widze, jak bardzo rozni sie szkolenie samodzielne ( mojej poprzedniej suni) od udzialu w zajeciach prowadzonych przez profesjonalistow. Widze, ze Atena zdecydowanie bardziej slucha sie mnie i czuje sie ze mna bezpieczna. Przed kursem zastanawialam sie czy nie wymieniac sie z kims, tak aby kluska byla nie przywykla jedynie do komend wydawanych przeze mnie. Podjelam jednak decyzje ze to ja ja bede szkolila. Pewnie bylo to troche egoistyczne, ale poniewaz psina jest spokojna i wyuczalna, to nie ma problemow z sluchaniem innych. Kolejny kurs czyli PT robimy z roznych wzgledow latem ( choc powinno sie od razu). Co do komend, u nas "noga" oznacza obejscie przez psa wlasciciela z prawej strony, przejscie z tylu i siad. Na haslo " do mnie" pies siada przed nami.NIE ma komendy idziemy, tylko zawsze "rownaj". Gdy pies ciagnie lub wcale sie nie slucha, nalezy sciagnac go energicznie i powiedziec "fe". A jak bedzie ladnie szedl, chocby ulamek sekundy od razu pochwalic "dobry pies". Smakolyki nalezy przeplatac z nagrodami slownymi. Oj rozpisalam sie jakos....
Aha, nigdy nie uzywalysmy lancuszka. Pracowalysmy na zwyklej skorzanej obrozy.
Nie stosowalysmy tez krzyku, bo nie dzial. Spokojne acz stanowcze komendy.
Avatar użytkownika
agares22
 
Posty: 736
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-24, 18:19
Lokalizacja: Henrykow-Urocze

Postprzez Klaudia » 2006-10-25, 21:15

Maat musze to wyprobowac, ale powiem ze i tak sa jakies efekty. Barsa jak ciagnie to ja staje ona sie patrzy na mnie i idziemy dalej. A jak zas ciagnie to staje mowie "noga" no idzie przy, ale za 5 min to samo :-?
Avatar użytkownika
Klaudia
 
Posty: 331
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-24, 17:50
Lokalizacja: Chrzanów
psy: Barcelona Spartańska Osada i Ambra Diamante Nero

Postprzez nugatika » 2006-10-25, 21:30

Nugat jak zaczyna ciągnąc, jak smycz jest napięta - to sie zatrzymuje, mówię mu "tył" i on obchodzi mnie [jak do komendy "do nogi"] i idziemy dalej. Uczylam go tam pokazując mu smakołyk, obchodził dostawal smakołyk i szliśmy dalej. Teraz jak widzi ze sie zatrzymalam a smycz jest napięta, to obchodzi mnie. Moze to nie ma większego sensu, ale u nas pomaga ;-)
Avatar użytkownika
nugatika
 
Posty: 3318
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-24, 20:00
Lokalizacja: Strzyżów <--> Lublin
psy: Bystra, Nutka, niedźwiedz berneński Nugat {*}

Postprzez Cefreud » 2007-03-10, 09:04

Czy ktoś umie mi doradzic, jak nauczyc psa nowych "sztuczek"? Niestety poza podstawowym PT nie mam pojęcia co dalej.Czy może mi ktoś cos doradzic?
Avatar użytkownika
Cefreud
 
Posty: 10797
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-24, 21:36
psy: CeFreud (*),Wall-e i Kubuś-sz koty,Pimki(*)

Postprzez Ania Gd » 2007-03-10, 10:42

Karolina
Najlepiej jest uczyć psa w czasie zabawy.
Zacznij od tego co robi spontanicznie.
Może to być wskoczenie na jakąś ławkę lub deskę itp.
Ważne aby dokładnie w chwili kiedy "to" zrobi bardzo "wylewnie" go pochwalić.
(Smakołyk tylko dla opornych psów, bowiem chęć zdobycia smakołyka "zaślepia psa").
Chodzi o to żebyś wypracowała swój własny "język" porozumienia z psem.
Kiedy byłam nastolatką miałam psa wyjątkowo chętnego do nauki.
Umiał mnóstwo sztuczek. Więcej niż niejeden pies cyrkowy.
Ale jemu popisywanie się sprawiało OGROMNĄ frajdę.
To był po prostu SHOWDOG.
Ale ważniejsze było to że wypracowaliśmy nasz własny system znaków i komend.
Mogę śmiało stwierdzić, że potrafiłabym go w ciągu kilkunastu minut nauczyć każdej nowej sztuczki. (oczywiście nie zagrażającej życiu psa)

Do dzieła Karolina.
Najtrudniejsze jest pierwsze 10.
Później idzie już samo.
Avatar użytkownika
Ania Gd
 
Posty: 2108
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 11:18

Postprzez Cefreud » 2007-03-10, 14:09

Ania-ale mnie się koncepcja skończyła.Umie tak jak pisałam podstawowe PT, wynosic smieci,nosic zakupy,ciagnąc sanki,pukac do drzwi,otwierac drzwi.
Za nic nie chce aportowac,choc podane przedmioty zanosi do wskazanej osoby( widac przynoszenie tej samej osobie uwaza za idiotyzm :mrgreen: ).
Jak moge go nauczyc podania wskazanego przedmiotu?
Chodzi mi o takie porady krok po kroku.
Nie chcę,żeby skakał przez obręcze czy coś.Mam do dyspozycji łaki i zawsze przed powrotem do domu muszę cos z nim potrenowac na otwartej przestrzeni(ławeczek się nie dorobilismy :-) )
Freud nalezy do tej grupy psów,która jak nie pracuje dostaje bzika-efektem jest nowy porządek w mieszkaniu :evil:
Choc 15 min spełniania życzen pana pozwala na zostawienie go samego w domu.
Wydaje mi się,że dla niego to praca po której zasługuje na odpoczynek w cichym pustym domku.
Avatar użytkownika
Cefreud
 
Posty: 10797
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-24, 21:36
psy: CeFreud (*),Wall-e i Kubuś-sz koty,Pimki(*)

Postprzez Ania Gd » 2007-03-10, 14:52

No więc krok po kroku u mnie wyglądało to tak.
Przynoszenia różnych przedmiotów mój pies nauczył się jak byłam chora.
Musiałam leżeć i nie wolno mi było chodzić.
Mój pies znał wtedy istotę komendy "przynieś" ale w odniesieniu do kilku często używanych przedmiotów, np. smycz, piłeczka itp.
Leżąc w łóżku mówiłam przynieś i ręką wskazywałam kierunek.
Pies odchodził we wskazanym kierunku i chwytał w pyszczek pierwszy napotkany przedmiot. Dla ułatwienia zaczynałam od wskazywania rzeczy leżących najbliżej.
Kiedy pies chwytał w zęby wskazany przedmiot (np. kapeć) bardzo pieszczotliwym głosem mówiłam: "tak, dobry piesek, bardzo dobrze ... przynieś kapciuszka"
Kiedy przyniósł go do mnie chwaliłam go i głaskałam.
Po chwili ślizgiem po podłodze odrzucałam "kapciuszka" na 1,5-2 m
i powtarzałam komendę: "przynieś kapciuszka"
Po wykonaniu znowu pochwała.
Kiedy chwytał niewłaściwy przedmiot moje krótkie "fe" wystarczyło że zostawiał go i szukał dalej. I tak metodą prób i błędów w końcu trafiał na przedmiot o który mi chodziło. Wtedy pochwała i pieszczoty.
Potem drugi etap. Przyniesionego kapciuszka trzymałam w ręku, a psu wydawałam polecenie: "przynieś DRUGIEGO kapciuszka" i wskazywałam ręką kierunek gdzie leżał drugi kapeć.
To wystarczyło że pies zapamiętywał nazwę przedmiotu.
W ten sam sposób nauczyłam go przynosić: telefon, pilota, parasolkę, zegarek, zapalniczkę, chusteczkę, łyżeczkę, swoją miskę, buty, szalik, długopis, i całe mnóstwo innych przedmiotów.
Potrafił przynieść puszkę ze swoją karmą (i nie pomylił jej z "groszkiem konserwowym" nawet jak z obydwu zerwałam etykiety)
Nauka szła wyjątkowo gładko, bo pies bardzo chętnie wykonywał polecenia.
I nigdy nie traktował tego jako przymus, zawsze jako przyjemność.
Dlatego w ciągu kilku minut potrafiłam go pokierować aby mi przyniósł każdy przedmiot w zasięgu wzroku, nawet jeśli wcześniej nie znał jego nazwy.

Pies był poza tym nauczony przyjmować jedzenie od kogokolwiek poza mną WYŁĄCZNIE na komendę "poczęstuj się" i tylko podawane lewą ręką.
I nie było mowy aby coś wziął jak ja nie widzę. :-P
Nigdy sam nie wszedł na jezdnię. Nawet na osiedlu. Zawsze zatrzymał się na krawężniku i czekał na mnie.
Można było nim "kierować zdalnie" komendami "naprzód" "góra" "lewo" "prawo".

Ale najlepsze pomysły podsuwa życie. Kiedyś moja koleżanka dostała szczeniaczka i poszłyśmy razem na spacerek. Ale maluch szybko się zmęczył i "zaczął zostawać z tyłu".
Kiedy odległość się zwiększała podrywał się do biegu. Ale w końcu był już zbyt zmęczony.
Usiadł i zaczął "płakać". Odwóciłam się w jego kierunku i do swojego psa powiedziałam: "przynieś malucha". I wiecie co? Bez ponownego tłumaczenia wiedział o co chodzi. Błyskawicznie pobiegł do małego, chwycił go za skórę na karku dokładnie tak jak suka nosi swoje szczenię i przyniósł go mi do nogi.
Sama byłam w szoku, bo on nigdy wcześniej nie miał do czynienia ze szczeniakami.
U suki to jest wrodzone, ale u psa ?

No Karolina
masz duży wybór.
Zaczynaj i nie zwlekaj.
Na naukę nigdy nie jest za późno. :mrgreen:
Avatar użytkownika
Ania Gd
 
Posty: 2108
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 11:18


Powrót do Szkolenie Szwajcarów

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości

cron