Mały myśliwy :(

Jeśli masz problem ze swoim podopiecznym spróbuj poradzić się bardziej doświadczonych forumowiczów:)

Moderator: MartaD

Mały myśliwy :(

Postprzez Arden » 2009-03-11, 12:14

Czytałam wątek o kurach - problem mi znany, bo wszystko co ma skrzydła nadaje się tylko do gonienia, jak dotąd bez efektów ale z wielką radością. Ale dziś się okazało, że płoszenie bażantów na łące to nie jedyny nasz problem :roll:
Byłam z małą w lesie - ponieważ jest odwoływalna i się pilnuje, zawsze chodziła bez smyczy, tak i dzisiaj. Niestety pech chciał, że wypłoszyłyśmy królika - praktycznie przy drodze, nawet nie w głębi lasu :-( Nigdy nie widziałam, więcej, nie przypuszczałam nawet, że bern może rozwinąć taką prędkość :shock: mała ruszyła jak strzała, no i niestety królik nie miał najmniejszych szans, pozwolę sobie nie opisywać ze szczegółami :evil: Niestety momentalnie przywoływanie zawiodło, minęły ze dwie minuty zanim do mnei wróciła - czy raczej zanim dała do siebie podejść.

Ma ktoś jakiś patent, żeby oduczyć psa takich zachowań (przypuszczam że to mało prawdopodobne), czy czekają nas spacery w kagańcu? Ewentualnie w jaki sposób pracować, żeby nawet w takiej sytuacji pies wrócił do właściciela, a nie zwiewał ze "zdobyczą"? :-/ Plus, czy pies jest w stanie odróżnić "swoje" zwierzątko od takiego dzikiego - mam w domu koty i nie powiem, średnio uśmiecha mi się wizja, że kiedyś w ogrodzie obudzi się w Ambi myśliwy i tyle z kotów zostanie co z tego biednego królika :evil:
Avatar użytkownika
Arden
 
Posty: 89
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2009-01-16, 17:52
Lokalizacja: okolice Torunia
psy: Amber

Re: Mały myśliwy :(

Postprzez Kaja z Sabą » 2009-03-11, 12:20

Bardzo fajna jest książka "Aria do mnie" Jacka Gałuszki, o skutecznym przywołaniu :-D
Avatar użytkownika
Kaja z Sabą
 
Posty: 626
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2008-09-22, 13:33
Lokalizacja: Śląsk..
psy: Saba (Aninbernus ETIUDA) (*)

Re: Mały myśliwy :(

Postprzez AT » 2009-03-11, 22:46

Powiem szczerze, że nie zazdroszczę - widać psiak ma silny instynkt :-/ . Ja mam podobny problem z tym, że moja sucz gania za zwierzyną w celu przyprowadzenia jej raczej a nie pożarcia ;-) ja chadzam z psem za którym wlecze się 5 lub 10 metrowa linka i po prostu hartuje posłuszeństwo czyli w momencie gdy widzi na przykład sarenkę lub zajączka szybko łapię linkę, daję komendę noga no i jeśli nie posłucha to po prostu jest zatrzymywana po paru metrach i wtedy już wie, że komendę wykonać musi ;-) oczywiście za każde wykonanie komendy jest super nagroda i chwalenie. jesienią po ubiegłym sezonie miałyśmy już naprawdę fajne efekty ale 2 miesiące bez saren na polach niestety odzwyczaiło moją sucz od tej pokusy i kilka dni temu znowu jej uległa :evil: więc znowu zaczynamy spacery z linką... Podstawa to mieć oczy dookoła głowy żeby zauważyć pokusę przed psem i uważać jak się łapie linkę żeby sobie zamortyzować szarpnięcie (ja kilka razy za latawiec robiłam ;-) ). Dodatkowo choć to może śmiesznie brzmi ja męczę psa na początku spaceru. Mufka jest nakręcona na piłkę (jeśli twój psiak ma taki instynkt łowiecki to tez będzie go łatwo na piłkę nakręcić) i aportuje mi piłkę nawet kilkanaście razy (a podobno berneńczyki nie są aporterami ;-) ) biegnąc po nią galopem (ja wiem jak szybko potrafią biegać berny - uwierz mi ;-) ) to trochę rozładowuje na początek jej potrzeby pogoni i podczas dalszego spaceru jest spokojniejsza i nie szuka tak nochalem ,,atrakcji" do gonienia ;-)
Książkę Jacka Gałuszki też polecam i stronę jego szkółki http://www.wesolalapka.pl/instruktor-radzi.html tam jest filmik o psiaku, który lubił polować na kury i jak sobie z tym poradzić ;-)
Avatar użytkownika
AT
 
Posty: 3552
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2007-04-25, 01:04
psy: Mufka (*)

Re: Mały myśliwy :(

Postprzez Barbapapa » 2009-03-26, 14:35

To ze "szkolenia" byłej kursantki Alterii:
"Historia długa, bo w detalach, a to dlatego, że to mój pierwszy poważny sukces pedagogiczny :)
Osoby dramatu:
• Czani, swojego czasu znana jako "Śmierć Wszystkim Wiewiórkom",
• wiewiórki, w ilościach bezwstydnych po prostu,
• oraz ja.
Istota dramatu (w stanie największego rozkwitu, czyli wiosna/lato '99):
Czani na widok wiewiórki dostawała kompletnie na głowę - skakała, wykręcała dzikie kółka, charczała i rzęziła, chodziła na dwóch łapach, wyrywała mi ręce i tak dalej... W związku z tym, że nasza okolica wyjątkowo sprzyja wiewiórkom i właściwie gdzie się nie spojrzeć widać gdzieś małego zbója, Czani nie była w stanie nawet się załatwić, a nasze spacery wyglądały po prostu tragicznie. Nie było mowy o luźnej smyczy, zapomnij o chodzeniu przy nodze czy wykonywaniu prostych poleceń typu "siad". Były tylko wiewiórki i mój bardzo zmęczony pies. No i ja, równie zmęczona. Czani spuszczona ze smyczy biegła w siną dal, harcowała ludziom po ogrodach i nie wracała - musiałam jej po tych ogrodach szukać.
Akcja dramatu:
Problemu częściowo udało mi się unikać chodząc w miejsca o mniejszym nasileniu wiewiórkowym.
Tymczasem koło domu zabierałam ze sobą duże ilości smakołyków i kliker. Kiedy spotykałyśmy na swojej drodze wiewiórke i Czani rozpoczynała swój taniec, ja zamieniałam się w drzewo i cierpliwie czekałam, aż wiewiórka pójdzie, a Czani stanie na cztery łapy - moment kiedy to mogłam kliknąć. Na początku Czani nie zwracała uwagi na klik i smakołyki, ja jednak rzucałam je na ziemię. Kiedy ochłonęła, zjadała je (czasami bylo ich kilka, po różnych wiewiórkach).
Po jakimś czasie zaczęła nerwowo reagować na klik i wyrywać mi smakołyk z ręki (po czym to wracała do swych podskoków). Następny krok wymyśliła sama - nie czekała na klik, tylko po wstępnych wygibasach sama odwracała się do mnie, żeby zainkasować nagrodę. Jackpot! Wtedy zaczęłam wymagać, by na mnie najpierw spojrzała. Patrzenie na mnie ćwiczyłyśmy bardzo dużo wcześniej, w każdym możliwym miejscu, tak aby stało się ono zachowaniem niemal automatycznym. Z czasem spojrzenie mogłam przedłużyć, a nawet poprosić o "siad". Wykonywała to wszystko na początku niezmiernie nerwowo i pospiesznie, powoli jednak uczyła się kontrolować się coraz lepiej. Coraz krótsze były też jej podskoki (na początku trwało to pewnie dobrych kilka minut zanim postawiła cztery łapy na ziemi). Po kilku miesiącach zdarzało się jej od czasu do czasu w ogóle nie naprężyć smyczy, tylko stanąć z bardzo skupioną mina. Tych momentów było coraz więcej i po kolejnych kilku (może nastu?) tygodniach byłyśmy w stanie po prostu obok wiewiórki przejść na luźnej smyczy. Wygladało to tak, że Czani na widok wiewiórki odwracała się do mnie i patrząc jednym okiem na mnie, drugim na wiewiórkę domagała się smakołyków. I dostawała je.
Ciągle jednak spuszczona ze smyczy przy wiewiórkach zapominała o całym świecie. Nie zdzierałam sobie gardła bezskutecznym nawoływaniem, ale czekałam na nią z nagrodą po przyjściu. Zawsze bardzo się cieszyłam jak wracała. Wraz z ćwiczeniami na smyczy rosła jej samokontrola i nawyk spoglądania na mnie tuż po dostrzeżeniu wiewiórki. Po jakimś czasie więc, nawet kiedy byla bez smyczy, tuż przed puszczeniem się w pogoń posyłała mi mikrosekundowe spojrzenie. Jeśli je kliknęłam, przychodziła do mnie po nagrodę, machając łapą na wiewiórke. Jeśli spojrzenie przegapiłam, znikała.
Zauważyłam, że z czasem jej pościgi stają się coraz krótsze - sama zawraca po kilkudziesięciu (już nie kilkuset) metrach i domaga się nagrody. Aż kiedyś stało się! Czani zobaczyła wiewiórkę i przybiegła do mnie!!! JACKPOT!!! Całą torebkę!!!
Epilog:
Jesteśmy teraz w stanie bawić się w parku pełnym wiewiórek. Jesteśmy w stanie chodzić przy nich na luźnej smyczy. Wiewiórka nigdy nie przechodzi niezauważona - Czani na chwilę sztywnieje i porusza się niejako w koci sposób - ale smycz pozostaje luźna, a przynajmniej jedno oko ląduje na mnie. Teraz trwa to sekundę (chyba że się paskudy ganiają bezwstydnie i popiskują przy tym - no ale kto by to wytrzymał spokojnie?!?). W parku na początku musiałam się z nią bawić, bo z nudów dalej za nimi latała, ale teraz widzę, że robi to coraz rzadziej. Wciąż jednak lubi sobie na nie popatrzeć :)
Tylko dwa razy odważyłam się ją zawołać kiedy już za wiewiórką biegła. Raz wybiegła na parking i zmierzała w kierunku ulicy, drugi raz ładowała się w jakieś straszne błoto - oba razy zawróciła niemal w powietrzu i przybiegła po swój jackpot.
Czasami wiewiórki sama jej pokazuję (jeśli stwierdzam, że zwierzątko ma duże szanse ucieczki), bo pogoń za nimi to wciąż dla Czani niesamowita przyjemność. Czasami mówię jej "go get it" kiedy spojrzy na mnie "pytająco". Czasami jeszcze sama poleci, ale zdarza się jej to właściwie tylko w pewnym stałym miejscu, gdzie jeden wstrętny wiewiór siada sobie na niskich gałęziach i skrzeczy na wszystkie psy :) Dalej nagradzam ją za powrót do mnie - i te powroty są teraz bardzo szybkie.
Trwało to ponad rok. Jeśli mojego psa nauczyło to samokontroli, to mnie nauczyło to cierpliwości (i samokontroli też, uwierzcie mi ;) ). I dało mi nadzieję, że WSZYSTKO jesteśmy w stanie osiągnąć. Rok, dwa, trzy - nie ważne jak długo to zajmie - wiem, że jakieś efekty będą.
Sekretem tego sukcesu (bo dla nas to niesamowity sukces) było wymaganie maleńkich rzeczy. Na początku wydawać się mogło, że nagradzam jej charchoty, podskoki i ucieczki. Na prawdę jednak powolutku wyrabiałam w Czani nawyk przychodzenia do mnie kiedy na horyzoncie pojawia się wiewiórka. I o to mi przecież chodziło.
Wiem, że z wiewiórkami będę konkurować całe życie, ale teraz jest to kwestia przypominania się Czani, a nie borykania się z zupełnie nieprzytomnym psem. Absolutnie nie zraza mnie to "całe życie" - przez miniony rok też sobie wyrobiłam żelazny nawyk odpowiednich reakcji na widok wiewiórek. Coś, co na początku wydawało mi się bardzo męczące i bliskie niemożności, teraz jest automatyczne. Wiecie - ta pamięć mięśniowa :) "
Avatar użytkownika
Barbapapa
 
Posty: 3786
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 11:32
Lokalizacja: Warszawa
psy: Wobler(DSPP,Dublin(7/11/14);Znak Zodiaku(*14/8/10)
Hodowla: Barbapapa-psy

Re: Mały myśliwy :(

Postprzez kerovynn » 2009-04-08, 14:49

Ja tez mam podobne kłopoty, opisałam to w innym wątku viewtopic.php?f=17&t=2859&view=unread#unread
Avatar użytkownika
kerovynn
 
Posty: 5300
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2009-03-06, 13:09
Lokalizacja: Poznań
psy: DSPP Ester Czandoria Ogar Pl Nokturn Olfactus


Powrót do Problemy wychowawcze

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 13 gości