Strona 1 z 1

Na spacerze

PostNapisane: 2009-02-21, 16:14
przez Linka12
Na spacerze Misiek musi obskakac każdego przechodnia :evil: czasem aż nie potrafię go utrzymac a niektórzy ludzie mają pretensje, że ubrudził im spodnie bądź nie lubią/boją się psów. Każdego musi obwąchac i z każdym się "przywitac". Nie umiem też nauczyc go chodzenia przy nodze. Bardzo mocno ciągnie i wyrywa się. Musi poleciec do każdego psa. Dostał raz nauczkę bo go taki mały "szczur" :P ugryzł. Jakiś czas temu próbowałam z ciasteczkami. Efekty były zadowalające, ale tylko do krótkiego czasu. Nie mam tyle siły, by zapanowac nad 7 miesięcznym 28-kilowym psem. Zastanawialiśmy się wszyscy, czy dobra byłaby kolczatka. Ale o to zapytamy się niebawem naszego weterynarza. Myślałam nad szkoleniem, ale najbliższe jest jakieś 10 km od nas;/ Jeśli chodzi o miejsce zamieszkania, mieszkamy na razie na łagodnym osiedlu (jest dużo zieleni a niedaleko pola) w bloku wielkości 5 pięter, ale my mieszkamy na drugim. Niebawem przeprowadzimy się do domu z ogrodem. Jestem ciekawa, jak będzie się czuł po zmianie miejsca zamieszkania. Może łatwiej mi będzie go nauczyc zasad na spacerze?

Re: Na spacerze

PostNapisane: 2009-02-21, 17:32
przez Kaja z Sabą
Ja proponuję szkolenie ;-) 10 km. to niedaleko, my jeżdziliśmy niecałe 100 km :lol:
Jeśli nie grupowe, możnaby poprosić by szkoleniowiec przyjeżdzał do was :-)

Re: Na spacerze

PostNapisane: 2009-02-21, 17:48
przez annasm
Szkolenie - to pies powinien iść tam gdzie Ty chcesz, ponieważ jest od Ciebie silniejszy musi być posłuszny.
To duże psy i nie można pozwalać na to aby obwąchiwały czy obskakiwały przechodniów. Nie każdy ma ochotę na to aby 50 kg całowało go w nos i wycierało ubłocone łapy w kurtkę. A jak sie trafi małe dziecko - niechcący może mu zrobić krzywdę.
Szkolenie im szybciej tym lepiej. Kolczatka nic nie da. Jak będzie chciał to w kolczatce czy bez i tak tam pójdzie - to on Cię pociągnie. Musisz go nauczyć że warto się słuchać -smaczki i przekupstwo. Na berneńczyki to działa rewelacyjnie.

Re: Na spacerze

PostNapisane: 2009-02-21, 18:29
przez Hekate
po pierwsze szkolenie, a poza tym na spacerki w zatłoczonych miejscach proponuje kantar, łatwiej wtedy zapanować nad psem, jest o tyle dobry ze o ile na efekty szkolenia trzeba poczekać to tu będziesz go mogła opanować od zaraz

Re: Na spacerze

PostNapisane: 2009-02-21, 21:40
przez iwona_k1
Trzeba szkolić .Konsekwencja najważniejsza.Musisz próbować skupiać jego uwagę na sobie,Początkowo w sytuacjach kiedy pies nie ma dużo bodżców a póżniej stopniowo wtedy kiedy ma wokół siebie dużo bardziej interesujące rzeczy i zapachy niż Twoja osoba :-) .Najlepsza metoda na smakołyk ;-)

Re: Na spacerze

PostNapisane: 2009-02-21, 23:37
przez AT
Jeśli nie radzisz sobie z samodzielnym szkoleniem psa to koniecznie zapisz się z psiakiem na szkolenie! całkiem blisko masz fajną szkołę http://www.wesolalapka.pl/ - pewnie że kawałek trzeba podjechać ale psia szkoła to nie podstawówka, rzadko kto ma ją pod nosem ;-). To nie przelewki - berneńczyk to duży pies i jeśli nie nauczysz się nad nim panować to Wasze wspólne życie pewnie nie będzie usłane różami...

Re: Na spacerze

PostNapisane: 2009-02-22, 08:46
przez Cefreud
mozesz też poczytać co z tym fantem zrobić na forum szkolących pozytywnie.Zresztą należące do prowadzącego szkołę wesoła łapka

Re: Na spacerze

PostNapisane: 2009-02-22, 14:09
przez Robert
szkolenie, szkolenie i jeszcze raz szkolenie. Tam nauczysz i siebie i psa wielu przydatnych i ważnych rzeczy a przy okazji jest tez socjalizacja wśród ludzi i psów pod okiem doświadczonego instruktora. 10 km to niemal pod nosem, my jeździliśmy dalej. Właśnie skończyliśmy PT i po tym mamy zupełnie innego psa a i wszyscy domownicy zostali wyedukowani odpowiednio. Polubiliśmy tak te zajęcia, że już zaczynamy sie zastanawiać co będzie w następny weekend, kiedy Boston będzie się domagał wyjazdu na ośrodek :-)

Re: Na spacerze

PostNapisane: 2009-04-08, 14:12
przez kerovynn
Eśka też ciągnęła koszmarnie i usiłowała witać się z wszystkimi przechodniami oraz biec na spotkanie wszystkim psom. Popracowałam z nią sama i teraz chodzi obok mnie, przechodniów obwąchuje z daleka, a na widok przechodzących w pobliży psów siada i obserwuje a potem idziemy dalej. Od początku chodzi w szelkach, nigdy nie miała obroży na szyi. Ale może "uciec" za sarnami, lisami, kotem i psem, nawet za samochodem - gdy jest puszczona luzem gdzieś w lasku lub na łące. Dzis rano, na spacerze poszła na bagienko napić się wody, a po drugiej stronie bajorka akurat sarenki piły... Eska natychmiast straciła wzrok i słuch. Nochal do ziemi i w bagniste łąki za sarnami. A ja oczywiście za nią z dzikim wrzaskiem bo pół kilometra dalej droga i samochody. Darłam się tak jak nigdy dotąd, a Eśka doskonale mnie widziała i jeszcze lepiej zignorowała. No myślałam, że się rozstrzelam. Łąka podmokła, miejscami wpadałam w błoto i wodę po kolana, dogonić jej w żaden sposób nie mogłam, po drugiej stronie drogi tez las, nie wiedziałam gdzie sarny pobiegły, a cala łąka porośnięta trzcinami wyższymi ode mnie. Za cholerę nic nie było widać. Eska kluczyła za tropem, więc kilka razy już ja prawie miałam. Ale wymykała się i gnała dalej. Olała mnie totalnie. Wróciła jak straciła zainteresowanie sarnami. Po raz pierwszy miałam ochotę spuścić jej porządne lanie. Ale poza rozładowaniem moich negatywnych emocji nic by to nie dało a jeszcze zaszkodziło. Musiałam się zmobilizować, żeby "okazać radość i zadowolenie" z jej powrotu. Pozostałe 50 minut spaceru już na smyczy i przy nodze i żadnego ciągania przy krzakach. Eska chyba wyczuła, ze jestem na nią wściekła bo szła tak grzeczniutko i równiutko jak jeszcze nigdy jej się nie zdarzyło. W domu obydwie musiałyśmy się wykąpać, ale to już był pikuś w porównaniu ze stresem na łące...

Re: Na spacerze

PostNapisane: 2009-04-09, 18:16
przez Robert
Oj ja tak sie wydzierałem, jak Boston 2 tygodnie temu pognał za stadkiem dzików. W zasadzie to pasowałoby do wątku z Ewą D. Bo wydaje mi się, że zareagował tak uznając, że dziki nas atakują. Szliśmy leśną ścieżką, taka spacerową, dużo ludzi tam bywa, a nagle kilka metrów przed nami wylazły dziki. Boston natychmiast skoczył do nich, ja w krzyk i jedyne co przychodziło do głowy to wiać, ale pas przecież nie zostawię. Boston pogonił je jakieś 200m i wrócił cały szczęśliwy. Do dziś pojąć nie mogę tego, że dziki nie odpowiedziały atakiem, tylko uciekły do lasy, każdy z nich był o jakieś 100kg większy od psa.... Dalej spacer na smyczy, choć to niby piknikowe miejsce i hałas i ruch, a jednak zwierzyna się nie boi.

Re: Na spacerze

PostNapisane: 2009-04-09, 18:28
przez asia78
Szkolenie jest bardzo ważne. Ono służy głównie człowiekowi,
żeby nauczył się jak sobie radzić z psem w różnych sytuacjach. Naprawdę warto dojechać te 10 km.
Ja jeździłam 20 km, marzłam całą zimę i nie żałuję.
Szkolenie pomogło mi nie tylko w egzekwowaniu pewnych rzeczy od psa ale też od dzieci :mrgreen:
Generalnie uczy właściciela konsekwencji, a ona jest najważniejsza w wychowywaniu psów i dzieci.

Re: Na spacerze

PostNapisane: 2009-04-09, 20:20
przez Robert
asia78 napisał(a):Szkolenie pomogło mi nie tylko w egzekwowaniu pewnych rzeczy od psa ale też od dzieci :mrgreen:
Generalnie uczy właściciela konsekwencji, a ona jest najważniejsza w wychowywaniu psów i dzieci.

:-D Dzieci też chodziły przy nodze na szkoleniu w kółeczku? A jak reszta komend ;-) ?

Z Bostonem też dojeżdżaliśmy jakieś 20km na kurs PT w środku zimy, opłacało się, choć są chwile kiedy zrobi po swojemu mimo codziennych treningów dla przypomnienia.

Re: Na spacerze

PostNapisane: 2009-07-10, 20:35
przez grafi
Podłącze się pod wątek :mrgreen:
Mam od niedawna taki mały problem. Beri widząc z daleka jakiegokolwiek psa głuchnie i ślepnie... no i ciągnie w kierunku delikwenta :mrgreen:
Nie pomagają ani komendy ani smaczki :mrgreen:
Do tej pory był luz, chodził przy nodze na luźnej smyczy i bez smyczy, nie zwracał uwagi na nic poza mną i smaczkami...
Czym wytłumaczyć tą nagłą ciekawość świata i innych psiaków :?:
Nie mam pomysłu, a przecież nie będę go szarpał :mrgreen:

Re: Na spacerze

PostNapisane: 2009-07-11, 09:04
przez Anna Rozalska
Lamia też tak robiła przez dłuższy czas . Chodziła na lince i przy kazdej próbie pogonienia za psem bylo szarpnięcie i komenda wróć, albo do mnie i w nagrodę smaczek. Trochę to trwało zanim zrozumiała, że nie zaczepia się nieznajomych psów.

Re: Na spacerze

PostNapisane: 2009-07-11, 09:45
przez Robert
mam dokładnie to samo, z tą różnicą, że jeśli to suczka, to głuchnie i ślepnie znacznie bardziej, tzn totalnie :-) , a jeśli to pies, to zabawą się to nie kończy, jeśli delikwent nie pokazuje z daleka uległości zawsze będzie próba sił. Czy to wiek taki, czy jak???? Bandzior z niego się zrobił.