Strona 1 z 2

Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-09, 22:21
przez Guard
Ula wybacz mi, ale skopiowałam to co napisałaś i przeniosłam tutaj:

"Niestety wypadki uświadamiają jak ważna jest kwestia wychowania.
Współczuję z całego serca, ale osobiście nie wyobrażam sobie "znikania" psów z oczu w czasie spaceru Świat nie jest dobry ani przyjazny. A One są bezbronne. Odpowiadamy za ich bezpieczeństwo.

Przepraszam jeśli kogoś ranię tymi słowami, jednak naprawdę warto się nad tym zastanowić - widząc jak niewiele potrzeba aby doszło do tragedii, której nie da się już odwrócić "

Nasi Podopieczni ufają nam bezgranicznie i wierzą, że są z nami bezpieczni. Nikogo nie chcę zranić, ani sprawiać przykrości. Są sytuacje, na które nie mamy wpływu, ułamek sekundy, zbieg nieszczęśliwych zdarzeń i tragedia gotowa.

Zastanówmy się, jak to bezpieczeństwo im zapewnić. Jak sprawić, aby żyły z nami w szczęściu i zdrowiu.
To nie jest sprawiedliwe, ale powinniśmy uczyć się na nieszczęściach innych. Niech to co stało się w ostatnich dniach nie pozostanie bez echa, niech inni nasi Przyjaciele ustrzegą się przed czyhającym niebezpieczeństwem.

Zastanówmy się: CO MOŻEMY DLA NASZYCH PSÓW ZROBIĆ, ABY ZWIĘKSZYĆ ICH BEZPIECZEŃSTWO.
TO MY JESTEŚMY ODPOWIEDZIALNI.

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-09, 23:28
przez inbloom
dziewczyny, ja wszystko rozumiem ale niestety nie jestesmy w stanie przewidziec wszystkiego. to wszystko nie jest takie proste. nikt z nas nie chce zle dla swojego psa. czasami po prostu staje sie cos zlego, cos na co nie mamy wplywu. i nie dotyczy to tylko zwierzat ale tez nas, ludzi.
i wydaje mi sie tez, ze po ostatnich wypadkach jakie sie wydarzyly wielu z nas ma strach w oczach, w sercu. i chyba to wystarczy...

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-09, 23:40
przez MartaD
Guard napisał(a): Są sytuacje, na które nie mamy wpływu, ułamek sekundy, zbieg nieszczęśliwych zdarzeń i tragedia gotowa.

I taka jest prawda....

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-09, 23:47
przez AT
Z całym szacunkiem ale jedynym sposobem na to żeby mój pies nie robił ,,głupot" jest uwiązanie go. Choć ćwiczymy posłuszeństwo praktycznie codziennie to sucz ma silne popędy i odwołanie ją w niektórych sytuacjach jest bardzo trudne a wszystkiego przewidzieć się nie da... jedyne rozwiązanie to smycz jednak ja nie będę swojego psa na życie na smyczy skazywać bo wiem, że ona nie będzie szczęśliwa - to może co najwyżej mnie uspokoić i dać mi ,,pewność" (choć wyroki Niebios i tak nie są nam znane) ale moim zdaniem to byłby egoizm kazać jej żyć na uwięzi, żeby pani była spokojniejsza... Zresztą o ile dobrze pamiętam chyba któryś ze Smutków wyskoczył z pięterka bo Pańcia Go z ogródka zawołała a okno było otwarte (całe szczęście wariat wyszedł z tego cało)... kto przewidzi coś takiego? Albo że Muflon wskoczy na ruiny na które normalny pies nie jest w stanie wejść (i w ogóle nie będzie miał takich pomysłów) po czym sobie zeskoczy z nich jakby nigdy nic (dzięki Bogu tylko 2 metry i nic niebezpiecznego nie było pod spodem)... Mój poprzedni psiak wpadł do studzienki kanalizacyjnej - całe szczęście udało się go uratować...
naprawdę, życie jest pełne okoliczności trudnych do przewidzenia - żeby uniknąć większości z nich musielibyśmy nie wychodzić z domu (no i nie otwierać okien ;-) )

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-10, 00:38
przez Magda
AT napisał(a):Z całym szacunkiem ale jedynym sposobem na to żeby mój pies nie robił ,,głupot" jest uwiązanie go (...)naprawdę, życie jest pełne okoliczności trudnych do przewidzenia - żeby uniknąć większości z nich musielibyśmy nie wychodzić z domu (no i nie otwierać okien ;-) )

A i to nie jest 100% gwarancją przed nieszczęśliwymi wypadkami.. pies mojej koleżanki nadepnął na szkło i przebił sobie tętnice, szedł przy nodze na smyczy... Ja potknęłam się kiedyś we własnym pokoju i o mało nie skończyło się to dla mnie tragicznie... Nikt nie chce źle dla swojego psa i stara się mu zapewnić maksimum bezpieczeństwo, ale wszystkich rzeczy się nie przewidzi, NIE DA SIĘ PRZEWIDZIEĆ... To trochę tak jak z dziećmi, też jesteśmy za nie odpowiedzialni, a które z nich nie miało rozbitego kolana? Pozwalamy im jeździć na rowerkach, huśtać się na huśtawkach, wchodzić na drabinki.
A psom biegać...

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-10, 02:14
przez EwaM
Święte słowa,dziewczyny.Nie da się wszystkiego przewidzieć nawet przy największej wyobrażni ;-) Latem,po kąpieli w rzece chciałam wytrzeć Nerę,a ponieważ ona nie była tym pomysłem zachwycona,więc wzięłam ją na smycz.Żeby mieć wolne ręce,smycz czepnęłam za hak holowniczy samochodu.No i wycieram potwora.Nagle z lasu wyłonił się mój syn i na jego widok Nercia wystartowała nagle i z takim impetem,że hak się wygioł,a ona wywinęła salto i padła na glebę :mrgreen: Do śmiechu wtedy mi nie było.Mało zawału nie dostałam i dziękuję Bogu,że nic jej się nie stało :-) Nie przyszło mi do głowy,że ona może się tak zachować i bez rozbiegu wystartować z taką prędkością ;-) a wiedziała,że jest uwiązana :mrgreen: Tym samym padła moja teoria,że na wyjazdy celem unieruchomienia ,w razie potrzeby, psa należy zabierać linkę i kołek ;-) Dla Nery jest to niebezpieczne :-P

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-10, 02:19
przez iwona_k1
Ursa na przykład niesamowicie żywiołowo reaguje na butelki.Kiedy zauważy butelkę to pędzi i nic nie jest w stanie jej powstrzymać.Upatruję w tym wielkie niebezpieczeństwo.Kiedyś wchodziliśmy na Rownicę a ona dojrzala butlę na dnie takiego wąwozu gdzie płynął potok.Zbiegła po prawie pionowej ścianie i ze zdobyczą wróciła na górę.Myślałam,że się nie wdrapie a my nie bylibyśmy w stanie po nią zejść,ale się udało.Kiedy zdobędzie butlę ucieka na oślep ze zdobyczą.Pewnie gdzieś popełniliśmy bląd :roll: ,ale w innych sytuacjach idzie z łbem przy nodze nawet bez smyczy specjalnie o to nie proszona i nie oddala się caly czas kontrolując czy wszyscy są w stadzie.

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-10, 04:58
przez Beata i Fiona
Przewodnik jest gwarantem bezpieczeństwa psa.
Ale nawet mistrz świata nigdy nie będzie miał 100% pewności że pies wykona jego polecenie.

Tak więc cieszmy się naszymi psami, a one niech cieszą się życiem z nami. Żeby kiedy odejdą były szczęśliwe.

"Nawet w obliczu śmierci przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela..." (AdS Exupery)

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-10, 07:56
przez Guard
Oto fragment informatora turystyczno-przyrodniczego - rozdział "Turystyka w lesie"

.......No i wreszcie sprawa psów. W samym lesie nie wolno naszych czworonożnych przyjaciół spuszczać ze smyczy. Lepiej więc pozwolić im wyszaleć się na wszelkich polanach poza lasem, gdzie nawet łatwiej kontrolować psy........

Takie są przepisy.

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-10, 08:25
przez Cefreud
Ula, apmiętasz wycieczkę do Torunia? I skoki przez murki? Dobrze,że Wam się udało...
Czasem naprawdę niewiele trzeba, aby doszło do nieszczęścia.Wasze psy milion razy przeskakiwały przez murek i nie było to dla nich niebezpieczne.W Toruniu skok przez mur mógł zakończyć się tragedią...
Nie da się czasem przestrzec ani naszych psów ani dzieci przed niebezpieczeństwem.
Możemy tylko starać się je zmiejszyć...

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-10, 08:43
przez Barbel
Barblowi też zdarza sie odbiec tak, ze sie traci z pola widzenia (nawet na grupowych spacerkach) - szczegolnie w cieple dni, kiedy poszukuje jakiegokolwiek blota do ochlody. owszem - jestem w stanie go odwolac kiedy odpowiednio wcześnie to zauważę - ale wystarczy ulamek sekundy....... Poza tym - nie odbiega tylko wtedy, gdy jadę konno - po prostu tylko tempo konia jest dla niego dopowiednim tempem - zwykly marsz - to zbyt wolno.....
I rownież nie omieszka sie wykąpac w kazdej napotkanej wodzie bez względu na pore roku......
Zwierzaki jak dzieci - nie przewidzisz wszystkiego.... Najgrzeczniejsze moze wywinąc najgorszy numer kiedy wogole sie tego nie spodziewasz.....

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-10, 09:55
przez Anna Rozalska
Niestety nie wszystko da się przewidzieć szczególnie gdy ma sie bardzo żywiołowego psa. Lamia najwiekszego świra ma na punkcie wody. Ostatnio tez popisała się na warszawskim spacerku w Parku Skaryszewskim. Żadnemu psu nie przyszło do łba wejsc do lodowatej wody a ona oczywiście musiała wejsc. Tak się wydarłam, że chyba pierwszy raz wystraszyła się mojego głosu i nie wpadła do tej wody cała. Dlatego podczas kąpieli w wodzie jest na lince dla swojego bezpieczeństwa. W Boszkowie nie zdążyłam jej przypiąć bo połowa psów sama pognała do jeziora zanim wszyscy zdążyli się zorientować gdzie ono jest. Czsami się zastanawiam skąd takie pomysły przychodzą psu do łba.

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-10, 10:03
przez kreska
Guard napisał(a):Oto fragment informatora turystyczno-przyrodniczego - rozdział "Turystyka w lesie"

.......No i wreszcie sprawa psów. W samym lesie nie wolno naszych czworonożnych przyjaciół spuszczać ze smyczy. Lepiej więc pozwolić im wyszaleć się na wszelkich polanach poza lasem, gdzie nawet łatwiej kontrolować psy........

Takie są przepisy.

Ja mieszkam w malej pod warszawskiej "sypialni" gdzie jest laka na ktorej latem pasa sie krowy, ktore rowniez moga byc zagrozeniem bo Lata kocha wszystko co sie rusza nie koniecznie ze wzajemnoscia:( jest rowniez teren zadrzewiony dumnie nazwany laskiem, ktory powstal glownie z samosiejek brzoz a w tym lasku zyja zwierzeta zajace, kuropatwy, lisy, sarny a od zeszlej jesieni pojawily sie rowniez dziki, ktore jakos nie unikaja otwartych terenow i jedzenia szukaja doslownie pod ludzkimi domostwami :roll: Los tak chcial ze mam psa tropiciela i niuchacza i ten instynkt jest tak silny ze tropi nawet zaby na trawniku ;-) na spacerach nie interesuja jej patyki i inne psy, jak zlapie trop to "zmienia sie w mysliwego" jest jakby w amoku i "gluchnie" na wszelkie bodzce zewnterzne :-/ Za kazdym razem kiedy rzuca sie w pogon mam serce na ramieniu, krzycze, gwizdze...wraca dopiero jak zwierz za szybko zmyka lub kiedy trop jest slabszy. Kiedy gonila zajaca, sarne...to balam sie zeby tylko sie gdzies nie zapedzila ..nie wpadla w jakas nore a przy tym nienabawila kontuzji, ale na poczatku tego roku wyploszyla z zarosli wprost na mnie dzika :shock: na szczescie dla niej i dla mnie nie byla to samica ani stado tylko jeden nie duzy zablakany dziczek!nic sie nie stalo ale ze spaceru wrocilam "mokra"... :roll: Lata jest na codzien bardzo karna, posluszna, poprostu psi aniol :-D poza sytuacjami j.w. :roll: Czy wedlug Was jestem nie odpowiedzialna ze poszczam psa w takich miejscach?mnie sie wydaje ze jest cos takiego jak przeznaczenie i nalezy zachowac rownowage, umiec przewidywac pewne sytuacje ale miec swiadomosc ze to nie my piszemy scenariusz "zycia" :-( ludzie tez traca zycie pod lodem, gina pod kolami samochodow, jezdzac na nartach...a przeciez sa bardziej przewidujacy od zwierzat i w takich sytuacjach panuja tylko nad swoim zachowaniem.
A wracajac do problemu lasu i zwierzat, ktore moga byc zagrozeniem...na obrzezach Warszawy jest dzielnica Bialoleka, ktora od kilku mieciecy boryka sie z zagrozeniem w postaci dzikow, ktore szukaja latwego pozywienia doslownie na osiedlowych trawnikach sa agresywne w stosunku do ludzi i zwierzat a osoby odpowiedzialne za bezpieczenstwo nie bardzo wiedza co z problemem poczac...mysliwi nie chca odstrzelic bo to teren zabudowany, straz sie nie garnie wiec niedlugo dziki z "terroryzuja dzielnice"!no a przeciez to nie las.... :-(
"Niech pierwszy rzuci kamieniem kto nie poszczal psa bez smyczy po lesie"!
Uwazam ze bardzo dobrym pomyslem jest zalozenie watku o odpowiedzialnosci i zagrozeniach czychajacych na naszych czworonoznych przyjaciol ale uwazam ze lekko nie na miejcu jest wykozystywanie w tym celu ostatnich tragicznych wypadkow :roll:
pozdr

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-10, 10:46
przez Anuta
Zgadzam się z Wami, że nie wszystko da się przewidzeć, pozostaje to co w umowach nosi nazwę "siła wyższa", ale prawdą jest również, że wielu wypadkom można było zapobiec, wystarczyło tylko więcej uwagi i przewidywania.
Pozostający pod naszą opieką pies jest bardzo podobny do dziecka. Ufa nam, czuje się bezpiecznie, ale w głowie mu psoty. I to jest piękne w psach, często dla tych psot i ciągłej skłonności do zabaw jest z nami.
Ale my jako ich opiekunowie musimy mieć oczy dookoła głowy, bacznie obserwować nasze psiury i okolicę, by w razie czego zadziałać szybciej niż nieszczęście.
A co do szkolenia, najważniejsza komenda to:"do mnie". Ten rozkaz musi być wykonany bez ociągania, bezwarunkowo, bezmyślnie, a ćwiczyć trzeba codziennie, na każdym spacerze.

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-10, 10:52
przez Cefreud
ja dlatego sięgnęłam po bardzo radykalne środki.Wiem,ze mogłam to rozegrać inaczej, ale w tej sytuacji wydawało mi się ,że muszę.Mam łąki,które kończą się szeroką prostą jezdnią.Freud potrafi wylecieć za zającem i przeciąć ulicę.
Zanim wyćwiczyłam przywoływanie awaryjne użyłam obroży elektrycznej.
Chodząc na spacer z malutkim dzieckiem i psem nie miałam wyjścia.Potrzebowałam efektu natychmiast.
Teraz dopracowałam przywoływanie i jest ok.Pewnie mogłam osiągnąć to samo od szczeniaka trenując komendę do mnie.ale cóż, stało się.
Teraz każdemu powtarzam,że pies nie musi warować,nosić śmieci itp.Ale na komędę wróc czy do mnie musi reagować zawsze

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-10, 11:11
przez Barbapapa
Kreska, wydaje mi się że nie najlepiej to wygląda, jeśli wiesz że nie jesteś w stanie psa odwołać, to go nie spuszczaj ze smyczy. Naucz go tropienia na komendę i odwoływania. Takie ja mam zdanie. Chivka oduczyłam samodzielnie wchodzić do wody, dopiero na komendę ma prawo wejść. Choć wiem że to tylko działa na moją komendę, Ula może to potwierdzić. Chivek wiedzę stosuje wybiórczo, i jak ktoś go nie zna to wykorzysta każdą chwilę by skorzystać z ochłody. Zanim się Ula obejrzała Chivek był w wodzie. :lol:

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-10, 11:56
przez Guard
[/quote] Uwazam ze bardzo dobrym pomyslem jest zalozenie watku o odpowiedzialnosci i zagrozeniach czychajacych na naszych czworonoznych przyjaciol ale uwazam ze lekko nie na miejcu jest wykozystywanie w tym celu ostatnich tragicznych wypadkow :roll:
[/quote]
Przykro mi, że tak to zostało odebrane. Nie wiem, czy wszyscy tak to odbierają. Zwykle tak jest, że jak coś złego, tragicznego się dzieje, to przychodzi chwila refleksji, zastanowienia. Nie tylko ja mam takie przemyślenia. Jak napisałam w pierwszym poście NIKOGO NIE CHCE URAZIĆ!!!!! Też mam psy i zastanawiam się, gdzie jest granica opieki, a gdzie nadopiekuńczości.
Dla mnie takie wątki są potrzebna i naturalnie jest, że pojawiają się w takim smutnym momencie.
Współczucie dla zostawionych bez psów właściceli jest potrzebne, jest im łatwiej, wiedząc, że mają w nas wsparwcie, ale to nie uchroni innych psów przed wypadkami.

Jeżeli ADMIN zadecyduje, że mój post jest NIE NA MIEJSCU - to proszę go wyrzucić.

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-10, 12:53
przez EwaM
kreska napisał(a):Uwazam ze bardzo dobrym pomyslem jest zalozenie watku o odpowiedzialnosci i zagrozeniach czychajacych na naszych czworonoznych przyjaciol ale uwazam ze lekko nie na miejcu jest wykozystywanie w tym celu ostatnich tragicznych wypadkow :roll:
pozdr

Myślę,że nie masz racji ;-) Współczujemy z całego serca właścicielom i bardzo,bardzo żałujemy ich psich przyjaciół.Nikt ich nie oskarża o żadne zaniedbania,bo takowych nie było :!: To wszystko mogło się zdarzyć każdemu z nas :!: ale wydarzenia te skłaniają do refleksji,uświadamiają nam,że takie wypadki się zdarzają.Trzeba sobie zdawać sprawę z czychajacych na naszych podopiecznych niebezpieczeństw wynikajacych często z ich nieokiejznanego temperamentu,aby uczyć się przeciwdziałać,żeby takich wypadków było jak najmniej.

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-10, 15:07
przez Szam
Ja malo nie stracilam Hummera przez swoja nieuwage i glupote (lekkomyslne, lekkie trzymanie smyczy obok ulicy). Nauczylo mnie to duzo, przede wszystkim zwracac wieksza uwage na psa w kazdej sytuacji. Nam sie udalo, skonczylo sie szczeliwie. Teraz tez wiem, ze nie powinnam chodzic z moimi psami w poblizu wody w zimie. Czlowiek uczy sie na bledach... Co do odpowiedzialnosci, pies nie ma wyobrazni i my powinnismy to miec za niego. Dzieci pilnujemy jak oka w glowie, przypilnujmy tez psa.

Re: Odpowiedzialność za naszych Podopiecznych

PostNapisane: 2009-02-10, 15:30
przez DolceVita
I tak jak napisałam w wątku TM powtórzę i tu: nic a nic a naszym życiu nie dzieje się "za coś" a wszystko co nas spotyka dzieje się "po coś". Poprostu odróbmy tą lekcję!!!!!!!!!