Strona 1 z 6

wiek duchów a lękliwość

PostNapisane: 2008-02-02, 19:11
przez anula
Pojawił się ten problem w innym temacie. Bardzo mnie zaintrygował ten szczególny czas, w okresie szczenięcym, kiedy psy okazują lęk w różnych sytuacjach. Ciekawi mnie czy ten "wiek duchów" przechodzi sam, jako etap rozwojowy, czy niewłaściwie postępując można go utrwalić i tym samym wychować lękliwego psa? Czy też lękliwość to odrębny problem? Jak zdefiniowalibyście lękliwego berna, a jak berna pezechodzącego etap zwany "wiekiem duchów"? Czy każdego berna on dotyczy i jak długo trwa?

PostNapisane: 2008-02-02, 20:11
przez kabi
Ja coraz bardziej zastanawiam sie nad tym etapem u Afery. Z dnia na dzien jej zachowanie zmienilo sie o 180stopni. Zaczela bac sie duzych psow,z reguly tych ktore "czegos" od niej chca,potrafi uciec z piskiem na widok bernenczyka,co zrobila juz na dwoch ostatnich wystawach. Jednak jak spuszczam ja na otwartym terenie,gdzie jest wiele psow,ladnie sie z nimi bawi,albo je olewa i idzie swoja droga. Gorzej na smyczy,jest totalnie zagubiona i przerazona. Tak samo reaguje na widok mezczyzn. Fakt, nie poznala ich wielu w swoim zyciu i mozliwe ze nie budza u niej zaufania,ale bez przesady...
Kompletnie nie wiem jak wyeliminowac te jej lęki. I czy nadal jest to "wiek duchow",czy juz lekliwosc.
Chetnie poczytam na ten temat wiecej,tym bardziej,ze na pewno macie w tym temacie doswiadczenie ;-)

PostNapisane: 2008-02-02, 22:25
przez anula
Tak z ciekawości zapytam: w jakim wieku jest Afera?

PostNapisane: 2008-02-03, 15:37
przez Anna Rozalska
Moja Lamcia właściwie była bardzo nieufna jako szczeniak. Odnosiło sie to tylko do ludzi. Za nic w swiecie nie dała sie pogłaskać a szczególnie dzieciom. Długo ją socjalizowałam
bez rozczulania się nad nią. Przeszłyśmy wszystkie etapy np. jazdy autobusem, tramwajem, ruchliwego skrzyżowania. Teraz ma 18 miesięcy. Nie każdemu daje się pogłaskać a gdy ktoś jest namolny to go obszczekuje. Bardzo bałam sie pierwszej wystawy w wieku 11 miesięcy ale bez problemu dała się sędziemu dotykać i zaglądać w zęby.Trzeba chyba pracować z psem nad tymi lękami i być stanowczym a przede wszystkim ignorować psi strach. lamia nie bała się w tym roku petard. Gdy strzelali po prostu odwracałam jej uwagę.

PostNapisane: 2008-02-03, 16:11
przez kabi
Afera ma 17 miesiecy. Nie boi sie autobusow czy pociagow,dzieci nie robia na niej wrazenia,ale wlasnie najgorzej z mezczyznami,mam nadzieje,ze na wystawie nie wywinie mi numeru i nie zwieje z ringu ;)

PostNapisane: 2008-02-03, 16:38
przez Aga_Kamisinska
Aron ma prawie osiem miesięcy i straszliwie boi się odkurzacza i suszarki obcych ludzi kocha chyba że krzyczą to wtedy ucieka do panci.
Dzieci uwielbia a zwłaszcza te które mają pampersy-bo fajnie pachną :shock:
A i jeszcze trzepania dywanów :cry:

PostNapisane: 2008-02-03, 23:12
przez Hekate
To zupełnie na odwrót niż u mnie, Alto odkurzacza w ogóle sie nie boi, co mi troche przeszkadza jak mi nie daje sprzątać bo musi się z rurą od odkurzacza siłować. Za to potrafi się przestraszyć liścia lecącego na wietrze w ciemności. Do obcych ludzi też jest bardzo nie ufny i nie chce się dawać głaskać, odskakuje także od dzieci, nie chciałąm tego wzmocnić więc nie trzymam go na siłe aby go pogłaskali i zobaczył że nic złego się nie dzieje, a może jednak powinnam?

PostNapisane: 2008-02-04, 08:24
przez anula
Sawa nie ma problemu z urządzeniami domowymi, burzą, petardami, ani psami (no, może w drugą stronę przesadza, wyrywając się do nich), ale tak jak piszecie są ludzie, wobec których okazuje nieufność. Często zupełnie obcym ludziom daje się obściskiwać i tarmosić na ulicy, czy deptaku, ale są też takie osoby, którym nie pozwoli podejść. Ciekawe jak będzie na wystawie. Zabieram ją na spacery w centrum miasta, czasem do pracy, do parku. Dostaje szajby z radości kiedy ma jechać autobusem albo samochodem. Z drugiej strony, ja też nie wszystkim spotkanym ludziom ufam, to dlaczego pies miałby się cieszyć do wszystkich? Co robić w takich sytuacjach, ignorować?

PostNapisane: 2008-02-04, 10:17
przez Alicja i Spartki
Aniu powiem Ci że Misia też nie do wsszystkich leci jak to sie mówi z radoscią jest raczej ostrozna i wyważona , jednak na wystawach nie było różnicy czy była kobieta czy męszczyzna :-) ważne było że ja jestem z nią. Za to prezio olaboga!!!!! przed nim to mogło nawet stanąć całe stado diabłów wcielonych i byłby szczęśliwy a co dopiero jeden sędzia :-) a o sędzinie to nie wspomnę :-D :-D .Ostatnio rozmawaiałm z Asią od Sabci też mówiła ze Sabcia czuje respekt przed męszczyznami potrafi nawet czasami zaszczekać , a z dziecmi współpracuje idealnie.Kobiety też nie robią na niej żadnego złego wrażenia Myślę ze powinno to z wiekiem minąć oczywiscie jeżeli nie natknie sie na jakiegoś faceta który utrwali tę niechęć czy bojaźń jakimś nieprzemyślanym zachowaniem.Ja miałam ten problem z Bodziem .jednak za każdym razem jak spotykaliśmy obcego pana to prosiłam żeby go delikatnie pogłaskał i podał smakołyk na znak przyjaźni.widzę tez wielką zmiane w zachowaniu bodzka dzieki udziałowi w kursie Pt-nie ten chłopak powaznie :-D .A zapomniałam dodac jeszcze jedną bardzo ważną rzecz.ja zawsze robiałm tak jak spotykaliśmy obcego człowieka a widzialam ze pies sie go boi i uważnie nas obserwuje pierwsza podalałam nie znajomemu rękę na powitanie,robiałm to powoli akcentujac słownie ,.....witam cześć....pies obserwująć ciebie i widząć że traktujesz obcego o zupełnie nieznajomych dla niego zapachach jak starego przyjaciela odbiera to jako pozytywny dla siebie sygnał/ nie przejmuj sie jak nieznajomy inaczej odbierze twój sygnał,po prostu wytłumacz o co chodzi/ :-D .mówie Ci to dziala zauważyłam to samo u niektórych sędziów na ringu ,jak widzą ze sunia jest troche bojazliwa to witają sie ostentacyjnie z wystawiajacym ,ale to są jednostki i myślę ze bardzo mądrzy sedziowie znający psią psychikę -za co ich bardzo szanuję :-D pozdrawaim -jak mi sie cos jeszcze przypomni to dopiszę . :-)

PostNapisane: 2008-02-04, 14:23
przez kabi
Szczerze mowiac to mam pewne opory do zaczepiania ludzi na ulicy. Z reguly sami sie przy nas zatrzymuja, ale widzac ze Afera sie cofa,wola nie podchodzic. Ludzie sa przekonani,ze pies ugryzie ich ze strachu. Niektorzy daja sie namowic na poglaskanie, inni nie. Dlatego nikogo juz o to nie prosze.
Najbardziej denerwuja mnie menele,ledwo stojacy na nogach ktorzy BARDZO chca poglaskac Afere, bez zadnych oporow, powolnego zblizania reki. Tylko tak od razu pchaja sie z lapami,a pies mi swiruje.
Zawsze pod sklepem zaczepiam ją do słupa, a kiedys taki pijak wrecz zabral mi smycz z reki twierdzac ze przypilnuje psa,dopoki nie wroce. Myslalam,ze sie wsciekne. Poszedl,przywiazalam ja,a jak wyszlam po 5 min ze sklepu,on i tak stal z ta smycza w reku.
Nie dziwie sie,ze ona nie lubi mezczyzn i sie ich boi,jak ja reaguje na nich podobnie ;-) A psy chcialyby tylko ja "gwalcic",to tez na wszelki wypadek ucieka ;)
Jak to pisze,wydaje mi sie to logiczne i zabawne,ale z drugiej strony jest to nasza zmora,zawsze w domu mialam owczarki niemieckie. Nie jestem przyzwyczajona do nieufnego psa.
Dodam tez,ze do pewnego momentu bylo wszystko cudownie. Kazdy pies byl przyjacielem,nie moglam utrzymac jej na spacerze,bo trzeba bylo bawic sie ze wszystkimi. Kazdemu dawala sie glaskac,zaczepiala ludzi w autobusie zeby zdjeli jej kaganiec. No taki cyganski pies. I niestety, z dnia na dzien to sie zmienilo.

PostNapisane: 2008-02-04, 16:00
przez Anna Rozalska
Kamila ja przed Lamia miałam rottweilerkę 11 lat. Nikogo i niczego się nie bała. Głupie ludzie mijali nas jakby widzieli diabła. Dlatego tez byłam zdziwiona,że Lamia jest a właściwie była tchórzem. Jest o wiele lepiej. Nieraz sama zaczepia ludzi na ulicy do głaskania. Ona na przykład ze strachu szczeka. Na pewno nie można traktować bernów jak owczarki czy rottweilery ale nie możemy ich za bardzo rozpieszczać po wejdą nam na głowę. Ja stanowczościa i konsekwencja nauczyłam Lamię wchodzenia do weta. Na poczatku jeszcze nie zdażyła dobrze wejść a już wychodziła i skakała na mnie żeby ją wziać na rączki Parę razy skarciłam ja szarpnieciem kolczatki tak jak na tresurze i pies teraz bez problemu wchodzi i bez trzymania paniusi daje sie zbadać. One w wiekszości sa histerykami a histerię trzeba tępić.

PostNapisane: 2008-02-04, 22:14
przez kabi
Nie,nie,ja nie traktuje berna jak owczarka. Mowie po prostu,ze jest to dla mnie zaskoczenie,nie spotkalam sie z takim zachowaniem u psa.
Dzisiaj Afera miala dobry dzien,bylysmy na Polach Mokotowskich,dawala sie glaskac ludziom (panow nie bylo,wiec nie wiem czy im tez by pozwolila),na komende nawet podawala lape :P Z psami bawila sie jak szczeniak,wyganiala sie za wszystkie czasy. A niekiedy sie zacina - lepiej nie podchodzic bo ucieknie,psy olewa,chodzi wlasnymi sciezkami,widac ze jest przestraszona.Moze ma rozdwojenie jazni :)
Potem natomiast pierwszy raz w zyciu musiala wejsc do windy. Oj,ciezko bylo. Piszczala,zapierala sie jak osiol,obled w oczach,ale nie odpuscilam.Cala droge na 7 pietro spedzila u mnie na ramionach oczywiscie,zeby podkreslic swoja histerie. Jak tylko wyszla z tego okropnego pomieszczenia to dostala glupawki z radosci,wrecz nie do opanowania. Ona naprawde ma dwie osobowosci.
Moze nie jestem konsekwentna, bo jak widze to przerazone spojrzenie i blagalny wzrok,to miekknie mi serce,ale staram sie. Obie potrzebujemy dyscypliny;-)
To co napisalam w ogole nie trzyma sie kupy,ale dopiero co wrocilysmy do domu i troche rozkojarzona jeszcze jestem :)

PostNapisane: 2008-02-04, 22:53
przez bea
W ksiazce Pana Janowskiego"Bernesnki pies pasterski"mozna odnalezc opis rozwoju psychicznego bernów. Min zaintereswoane osoby znajda tam odpowiedz na to,czym jest "wiek duchów"Faza "strachu"wystepuje dwukrotnie miedzy 8,a 11 tygodniem,nastepnie pojawia sie miedzy 4 a 6 m-cem anwet 8 m-cem.Błedy w prowadzeniu psa w tych okresach moga zawazyc na niekorzystnym uksztaltowaniu sie psychiki .Ksiazke chyba mozna sciagnac ze strony naszepsy prowadzonej przez Pana Janowskiego. ;-)

PostNapisane: 2008-02-05, 09:50
przez Anna Rozalska
Kabi czy chodziłaś z Aferą na tresurę? jeśli nie powinnaś się zapisać z Aferą. Pies uczy sie posłuszeństwa a właściciel jak wyleczyć histerię u psa. Lamia miała 8 miesięcy gdy zaczęła tresurę. Początki były straszne. Nie chciała się podporządkować. Typowa histeria wskakiwanie na mnie. Pałeczke przejęła treserka. Parę konkretnych szarpnięć kolczatką i pies uległ. Patrzyła błagalnym wzrokiem na mnie . Jak to jakaś obca baba ją szarpie a pancia nie reaguje. Zignorowałam jej zachowanie. Na każdej kolejnej lekcji było coraz lepiej. Niektóre metody szkolenia sa trochę drastyczne ale przynoszą efekty. W autobusie też pare razy chciała mi wskoczyć na rączki. Cały autobus się śmiał oczywiście nie z psa tylko z panci, która nie potrafi zapanować nad psem. Pomogła tylko drastyczna metoda. Szarpniecie kolcztka. Dla niektórych kolcztka to zło, bo robi psu krzywdę ale w szkoleniu bardzo pomaga. Nie wyobrazam sobie Lamii( 48 kg) skaczacej na mnie ze strachu. l

PostNapisane: 2008-02-05, 09:54
przez Cefreud
z ta kolczatka nie nalezy przesadzac. W kwestii przeganiania strachów sa lepsze metody.Wymagające może więcej cierpliwości ale równie skuteczne.Kolczatak to droga na skróty.Madzia świetnie swoją walke ze strachami amby umiesciła na swojej stronie.Radzę poczytac.
Freud jakoś obłaskawił strachy bez kolczatki więc się da ;-)

PostNapisane: 2008-02-05, 10:18
przez Tess
Jestem absolutna przeciwniczką stosowania kolczatki, szarpania i tym podobnych metod tresury. W przypadku Czopera pracowalismy metoda bodźców pozytywnych, za radą treserki wprowadziliśmy łańcuch zaciskowy( taki jak do mućki :-P ) - przynajmniej nie ciagnie, ale nie było mowy, żeby przełamywać lęk psa - strachem przed innym bodźcem. Tylko spokój, perswazja i przekupstwo. Czoper wyrósł ze wszystkich lęków. Nie boi się ani "wielkich, przerażająco kolorowych pojemników do segregowania śmieci - za nic nie chciał koło nich przechodzić....Ani mężczyzn, a w tym wypadku lęk był poważny. Poskutkowała metoda brania na spacerki smakołyków i zaczepianie facetów na zasadzie; "przepraszam, czy mógłby pan pokarmić mojego pieska, bo on ma lęki...."
Nigdy szkolenie przez zastraszanie. Nie oto chodzi, żeby pies słuchał ze strachu, tylko o wypracowanie odpowiednich odruchów warunkowych.

PostNapisane: 2008-02-05, 11:52
przez bea
Karolina bardzo dobrze to okreslila kolczatka- to droga na skróty.Daje efekt,ale po co jej uzywac , jezeli problem ten da sie rozwiazac uzyskujac lepsze efekty tzw.praca pozytywna,to co np,pisze Tess.Nie wiem czy chcecie,ale jezeli bedzie talka potrzeba to przepisze ,albo zeskanuje i umieszcze na forum(za zgoda Pana Janowskiego,ale jak go znam to sie zgodzi)ten fragment ksiazki "Berneński pies pasterski"o okresach leku w rozwoju berna."

PostNapisane: 2008-02-05, 14:09
przez kabi
O,dzięki wszystkim za dobre rady ;)
Hm,ja nie mam problemu w zapanowaniu nad Aferą,czasem po prostu sama miękkne i mówię "choć do pańci",za co jestem na siebie bardzo zła. Na tresurze nie byłam, na początku wszystko było super,więc uznalam że jest mi niepotrzebna. A teraz wydaje mi się, że treser niewiele nam pomoże. Bo jak wyeliminuje strach do mężczyzn? Wiadomo,że Afera wkońcu go zaakceptuje i bedzie traktowala jak znajomego,musiałabym z lekcji na lekcje zmieniać tresera. Myślę, że metoda jaką opisała Tess jest skuteczna, tylko ja mam problem z zaczepianiem obcych ludzi. Mężczyzni w ogole sa powsciagliwi w stosunku do psow. I tak mi jakoś głupio się prosić :oops:
A mam jeszcze jedno pytanie. Afera jest notorycznie gwałcona przez jakiegoś psa na spacerze (no taki już jej los). Okropnie denerwuje mnie fakt,że nie potrafi się odgryźć. Jeśli to jakiś mały piesek,to potrafi nawet zasnąć nic sobie z tego nie robiąc! A jeśli większy,to ucieka z podkulonym ogonem,siada pod moimi nogami jakby mówiła "chroń mój tyłek";-) No i ja z reguły chronie, odczepiam od niej te psy,odganiam.
Ja rozumiem, że ona jest siłą spokoju, jakiego mi brakuje i że mogłaby spokojnie prowadzić zajęcia z Jogi, ale coraz bardziej zaczyna działać mi to na nerwy. Wczoraj po raz kolejny powiedziałam jej "broń sie sama" i nic z tym nie robiłam. Strasznie się obroniła.Zasnęła na kanapie a beagle siedział jej na głowie bądź tyłku,ja dostawałam tylko jego ogonem po twarzy. Pół godziny i nic. Trochę się chyba zdenerwowała bo łapą zakrywała mu twarz,ale jakoś nie zrobiło to na nim wrażenia.
Zawsze jak mówie, żeby broniła sie sama, to mam wyrzuty sumienia, bo nie wiem czy właśnie z tego powodu nie boi sie duzych psow,a to moze tylko poglebia jej strach. Ale juz nie mam na nia sposobu, chcialabym zeby warknela,odgryzla sie, a to taka poracha wieczna.Nie wdala sie w pancie;>

Zaraz poszukam sobie tej ksiazki ;-)

PostNapisane: 2008-02-05, 15:18
przez Anna Rozalska
Lamia jeśli chodzi o psy to jest najwiekszą pierdołą jaka widziałam. Nie potrafi sie odgryść. Czasami tylko delikatnie złapie delikwenta za ucho. Najbardziej przeszkadza m to przy cieczce. Wiecznie wiszące na niej psy. Jak nie mogę już tego wytrzymać psikam natrętowi gazem pieprzowym. Też każe jej się samej bronić. Już pytałam weta dlaczego psy wiecznie kreca sie jej przy tylku nawet 2 miesiace po cieczce. Podobno wydziela jakieś silne feremony a poza tym stwierdził, że ona po prostu lubi jak jest w centrum zainteresowania. Jeśli chodzi o kolczatkę to nawet w szkole pod patronatem ZK też ja stosują pzry szkoleniu.
Nie zauwazyłam aby Lamia z tego powodu miała jakiś problem. Gdyby od poczatku od 4 miesięcy w niej nie chodziła to dawno miałabym powyrywane ręce. Jak temperament jej przejdzie bedzie chodziła w obroży. Wcale nie należy sie tak rozczulać nad tymi miziankami bo one to doskonale wykorzystują.

PostNapisane: 2008-02-05, 16:23
przez bea
Aniu nie wszystko co pod patronatem ZK jest zaraz najlepsze.Po drugie jak powtórzyłam za Karolina kolczatka to droga na skróty ,daje efekt,ale lepszy moglabys uzyskac inna metoda.Proponuje Ci zapoznac sie z metoda klikierowa jest nawet chyba ksiazka z CD.Kolczatka na szkoleniach psow(blagam zapomnijmy o slowie tresura bo kojarzy sie z tygrysami i batem)szczególnie bernów powinna byc uzywana wyjatkowo.Poniewaz jest to jednak metoda blyskawicznie dajaca pewien efekt,wiele z osob szkolacych psy siega po nia chocby z racji ograniczonej liczby czasu.W przypadku berna duzo lepsze efekty uzyskuje isie pracujac glosem,czy klikierm,Nie uzalanie sie nad miskami nie znaczy zaraz kolczatki,powinno zas znaczyc konsekwentna prace z psem,wtedy kolczatka nie byłaby potrzebna ;-) ,anikt nie twierdzi,ze jest to proste.Aniu czy probowalas malej podawac tabletki z chlorofilem,byc moze pomoglyby rozwiazac problem zapachowy Lamii.Pozdrawiam Bea.