Strona 2 z 3

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-11, 11:28
przez 2kreski
Ok. Dzieki za rady.
Gosci mamy zazwyczaj.nie az tak psiolubnuch zeby chcieli byc obskakiwani i wylizywani.
Wlasnie sobie uswiadomilam, ze w naszym co by nie bylo licznym vronie znajomych, jako jedyni posiadamy psa. Wow.
Czyli raczej wylewne powitania nie beda wchodzily w gre. Ze wspolpraca, hmm pomysle kogo by tu namowic.

[spoiler/]nie chcecie moze przyjechac na urlop nad polskie zimne morze? ;>[/spoiler]

A czy dobrym pomyslem bylo by odsylanie psa na miejsce w takiej sytuacji?

Ps. Przyklad z defenestracja bardzo mi sie podoba :-D
Tylko, czy to bardziej nie jest tak, ze ja nie pozwalajac wbiec na jezdnie ( czasem czegos nie zauwaze, bo np.duzo sie dzieje ), i szarpnieciem za smycz powstrzymuje ja przed skokiem z okna, mimo ze ona wola, " no co ty, lecmy- bedzie fajnie ";).

Ps. 2 Bawiac sie w adwokata diabla zapytam tez jak sie szkoli konie? Zwierzeta rownie wrazliwe i inteligentne. Maja przeciez uzde i lejce...
Tylko nie bijcie <skromny>
Poprostu przyszlo mi do glowy.

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-11, 11:57
przez baksak
Wysłanie psa "na miejsce" skąd nie będzie mógł się witać a będzie słyszał/widział gości i w dodatku nie będzie fizycznej bariery jest dużo trudniejsze dla psa. Bo gdzie tu nagroda? I ile by pies tam wytrzymał?

Tak, konie też coraz częściej szkoli się pozytywnie ;)

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-11, 21:22
przez Barbel
Z punktu widzenia posiadacza trawożercy....
To, ze ktos pociągnie sobie konia za łeb, nie znaczy, że ów koń pójdzie tam, gdzie ten pociągajacy chce. Wrecz odwrotnie. głowa ewentualnie nadaje sie kierunek, poza tym wodze trzyma sie tak jak 2 mazłe ptaszki- zeby nie uciekły , ale zeby nie zmiażdzyc. Poza tym 4/5 jazdy konnej to balans i kierowanie dosiadem (czyli oddziaływanie na koński tułów).
Fatra chodzi w teren na kantarze. Bez wędzidła.

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-12, 09:32
przez saganka2
To i ja wtrącę swoje trzy grosze, choć specjalistką nie jestem. (a tak btw - baksak - na tym forum jest mnóóóóóstwo tematów o pozytywnym szkoleniu - i ani jednego promującego awersyjne metody ;-) )
Z mojego doświadczenia wynika, że brak efektów szkolenia pozytywnego wynika nie z tego, że pies jest "trudny", tylko z lenistwa człowieka, braku konsekwencji oraz z tego, że słabo swojego psa poznał.
Jak wiecie, oprócz berna, mamy małego kundelka Dudusia, duszę rogatą i przykład typowego mazowieckiego psiego powsinogi. Na takie psy wiekszość mówi, że z nimi to juz nic się nie da zrobić - jazgoczą, rzucają się na inne psy, strach je paralizuje itd.. Wiecie, to takie które wyskakują zza bramy i gonią przechodzących jazgocząc jak opętane. I ten właśnie Duduś nauczył mnie, że z każdym psem mozna, tylko trzeba wiecieć jak i czym ;-) I nie mam tu na mysli broń boże metod awersyjnych.
Popełniliśmy z nim mnóstwo błędów na początku, poczynając od tego, że nie poszlismy na początku na żadne szkolenie, bo po co, skoro on taki mały (tak jakby psa się szkoliło w zależności od wagi <rotfl> ). Pies wzięty z opuszczonej stodoły, totalnie aspołeczny, czlowieka nie znał, więc w głowie hulały tylko pierwotne instynkty. Psioczyłam na niego, uważałam, ze to burek, którego nie da się wyuczyć, leczyłam po pogryzieniu, bo rzucał się idiota na większe, wykastrowałam, bo przekonywano mnie, że to coś zmieni (ta, zmieniło ;-) - jego wagę na większą ;> ) - generalnie idiotka jakich mało i wstyd mi teraz okrutnie. Smaczków przy róznych próbach pochłonął tony :P I dupa. Burek, no po prostu wiejski niewyuczalny burek.
Aż nagle, zupełnie przez przypadek, znajoma zaproponowała, żebym zabrała go i moją córkę na agility, ot tak, żeby popatrzeć, właściwie towarzysko.. Trenerka popatrzyła na niego, widzi, że skoczna bestia, no to zmusiła Marysię, żeby spróbowała. Ludzie! nagle się okazało, że my mamy super wyuczalnego, sprytnego psiura!! Otwieracz był potrzebny! Jaki on kontakt złapał z Maryśką!! Nic mu nagle nie przeszkadzało, nawet znienawidzone ON-ki metr obok, bo on PRACOWAŁ! Smaczki miał w nosie, jak dostawał, to dobrze, jak nie to też mogło być. Maryśka poszła z nim na PT i się dało.
NIe wiem czy ta opowiastka coś komuś da, ale chciałam tylko powiedzieć, ze psy też bywają rózne, jak ludzie - jedni jadą nad morze i leżą godzinami, inni odpoczywają łażąc po górach. Dla każdego psa nagrodą moze być cos innego - poczytajcie choćby o Freudzie Karoliny.
A mój Duduś, jak się z nim regularnie nie pracuje, to zaczyna znowu miec swoje jazdy - nudzi się biedak ;P

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-12, 11:33
przez 2kreski
Biore sobie wasze opowiesci bardzo do serca.
Co do nagrod, Coco wiele zrobi za zarcie. Za zabawki nie koniecznie, a zabawa z nia tez nie jest nagroda....bo dzieciaki chyba za czesto sie z nia bawia.
Efekt byl taki, mowiac kolokwialnie- jest zarcie jest posluch - nie ma zarcia pies czesciowo gluchnie.
Uczciwie musze przyznac, ze mam wrazenie, ze na szkoleniu, ktore konczymy, krzywda jej sie nie stala, za to znacznie chetniej pracuje i znacznie bardziej jest na mnie nastawiona.
Nie znam jednak psiej psychiki i metod postepowania, tak dobrze jak niektorzy z was, wiec zdecydowalam, ze na kolejny etap szkolenia wybierzemy inna szkole. Do 3 razy sztuka...

Bylabym wdzieczna jakby jeszcze ktos sie odezwal i polecil jakas szkole, piszac dlaczego ja poleca :-)
Coco chyba nie jest jedynym szwajcarem na pomorzy, co? 8-)

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-12, 12:00
przez baksak
No przecież Barbelowa polecała parę postów wyżej.

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-12, 12:21
przez 2kreski
Wiem baksaku , czytam was uwaznie :).
Nie wiem tylko dlaczego ja polecala.
Zalezy mi na jakichs osobostych opiniach, doswiadczeniach ze szkoleniowcami itd.
Wolalabym uniknac po raz kolejny marnowania czasu, kasy i psa.
Ciagle z Coco uczymy sie na moich bledach...

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-12, 15:06
przez Barbel
Polecałam, bo znam Martę osobiscie z racji bywania w srodowisku dogoterapeutów i tym podobnych stworów. Wystarczy też wpisać jej nazwisko w google http://www.silva-lupus.pl/254,mgr-marta ... owicz.html Znam też kilkoro ludzi, którzy przeszli tam szkolenia ( z spanielowo/cavisiowego kręgu). Znam Silve z baaaardzo porzadnych szkoleń pro publico bono- sprowadzali swietnych szkoleniowców z całego świata.
Fakt- mieszkam na drugim końcu mapy. Trudno zaufac w to, co piszę.
Nie zwykłam tutaj wklejać postów po próznicy. Raczej rzadko sie odzywam.

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-12, 15:50
przez 2kreski
Dziekuje Barbel :-D

Nie chodzi mi, ze nie ufam czy cos.Poprostu ciekawi mnie dlaczego ktos cos poleca. Kazdy ma innne potrzeby i np. zaluzmy, ze ktos poleca szkole bo odbyl tam swietny trening agility, a szkola sie w tym specjalizuje. . Fajnie, tylko to akurat nie jest moja potrzeba. Rozumiesz co mam na mysli :)

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-12, 17:06
przez baksak
Jak Barbelowa coś poleca to znaczy że poleca ]:-> ;)

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-12, 20:59
przez 2kreski
Oki. Dotarlo :mrgreen:

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-12, 21:04
przez Daria + Chila i Luna
hahah baksak normalnie bardziej konkretnie się nie dało :D:D:D ale zgadzam się z tym, znając już z forum Anię Barbelkową i przez wiele lat czytając jest posty i wypowiedzi wie się, że Ania nie pisze byle by pisać.

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-12, 21:29
przez Barbel
2kreski napisał(a): ze ktos poleca szkole bo odbyl tam swietny trening agility, a szkola sie w tym specjalizuje. . Fajnie, tylko to akurat nie jest moja potrzeba. Rozumiesz co mam na mysli :)

Ale ty szukałaś kogoś, kto znajdzie klucz do twojego psa a nie jakis hopków. Raczej behawiorysta sie przyda ale nie taki z Bozej łaski, a sprawdzony. Wiec piszę. To , że moze zalecic hopki to juz inna para kaloszy....
Wiesz- ja jestem baba śląska - konkret. :-P

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-12, 21:47
przez 2kreski
No tak Daria+Chila+Luna - ja tu swiezak jestem.

Barbel - w takim razie buzka :love2:

Spoiler:

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-13, 07:07
przez allam3
Barbel napisał(a): Raczej rzadko sie odzywam.

No właśnie. I bardzo mi brakuje Twoich wypowiedzi.

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-13, 10:29
przez 2kreski
Penie juz macie mnie dosyc ale chcialabym jeszcze o cos zapytac.

Gdy nie ma nas w domu Coco nie pije wogole.
Gdy zostaje na dworze to samo.
Ostatnio zostala na 4 i 6 h na dworze a bylo bardzo cieplo. Micha zalana po brzegi pozostala.nietknietna.
Gdy tylko wrocismy pies wotajac sie dobiegal do michy, wypijal wode i wital sie dalej. Ewidentnie byla mocno spragniona.
Przy tych temperaturach, brak picia zaczyna byc problemem.
Macie pomysly czemu tak sie dzieje i co moge z tym zrobic?

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-13, 10:50
przez Shogun&Kama
W temacie picia wody - u nas jest tak samo, psy śpią cały upalny dzień, wystarczy, że ktoś przyjedzie i wstaną się przywitać po czym zaraz do michy, wieczorem jak są bardziej aktywne też ilość wypijanej wody wzrasta, nie martw się ona wie gdzie jest miska, więc jak będzie chciała pić to się napije <tak>

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-15, 17:25
przez Barbapapa
Odnoszę wrażenie, że u Łysych jest jeszcze problem z wybuchami emocji, z którymi nie do końca dobrze sobie radzą. Picie wody jest takim właśnie elementem nadmiernej ekscytacji, picia ale nie żeby ugasić pragnienie. U mnie w takich sytuacjach u mnie psy mają chwilowo ograniczany dostęp do wody.

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-15, 22:17
przez Shogun&Kama
Barbapapa napisał(a):problem z wybuchami emocji, z którymi nie do końca dobrze sobie radzą.... psy mają chwilowo ograniczany dostęp do wody.

Możesz rozwinąć myśl? I jak ograniczenie dostępu do wody w takich sytuacjach ma wpłynąć na problem?
Nieradzenie sobie z emocjami to typowa cecha Shoguna, przez co teraz mamy problemy w kontaktach z innymi psami, ja nazwałabym to mocno nadmierną ekscytacją.

Re: Czy/Gdy metody pozytywnego szkolenia zawodzą

PostNapisane: 2015-06-16, 08:26
przez baksak
Chyba jedyne na co może to wpłynąć to brak wielkich, mokrych plam na podłodze <mysli>

U nas podczas witania z gośćmi też jest często przerwa na picie ;)
Goście mają dodatkową atrakcję, bo jeszcze są cali wymoczeni, my mamy nowe, piękne kałuże i wszyscy są zadowoleni <okok>