Kciuki jak zawsze zadziałały
Chłopak wraz z wetami uwinął się błyskawicznie.
Argo, która wzięła na siebie bycie kierowcą Księcia Caro, przywiozła Go do lecznicy odrobinę wcześniej, co okazało się istotne, bo jak przystało na zdrowego, silnego psa,
byle znieczulenie Go nie zmogło. Ale mimo oporów szybkiego metabolizmu, wszystko się udało, okulistka usunęła mu oczodół, chirurg - klejnoty, a przy okazji zrobiono mu także RTG łapki. I choć planowo miałyśmy odebrać psa po 4h, to już po niecałych 2h miałam telefon z zaproszeniem po odbiór złotka.
Braku jajek jeszcze nie zauważył, pod wieczór z nosa zaczęła się delikatnie sączyć krew, ale jest to naturalna reakcja organizmu i może potrwać około 1-2 dni. Zarówno na sączenie się krwistej wydzieliny jak i opuchliznę pomogą mu zimne okłady i oczywiście antybiotyki.
Czas dłuższy poczekamy na opis badania RTG, ponieważ chirurgowi ortopedzie nie do końca spodobał się obraz kości i musimy poczekać na powrót z urlopu radiologa. Na chwilę obecną obraz wskazuje albo proces zrastania się kości, albo coś nowego co postanowiło się pojawić. Nie wiem. To informacja którą dostałam gdy miałam już Caro w czułym uścisku, próbując uniemożliwić mu plątanie się po gabinecie, więc i percepcja mi nieco spadła.
Z innych dobrych wieści, chłopak nam przytył! Obecnie waży ok. 35 kg, a wciąż wygląda na chudzinkę.
Jutro wstawię zdjęcia, bo dziś mi aparat już nie chce współpracować.
Na FV musimy jeszcze poczekać.