aga.galin napisał(a):Jakoś tak nudno i cicho ostatnio w tym dziale. Marta z Boryskiem poinformowali, że zmieścili się razem w kuchni i od tamtej pory cisza (mam nadzieję, że w kuchni nie utknęli na dobre
).
Aga- choćbym nawet w kuchni nie spędzała minuty dziennie i żywiła się chlebem i wodą, to i tak nie pobiję cie w długości relacji
Ciekawa jestem, czy ty na żywo też jesteś taka gaduła
Książki możesz pisać- serio!
A teraz co u nas. Tak jak kiedyś słusznie zauważyła Kerovynn "brak wiadomośći, to dobre wiadomości". U nas wszystko w porządeczku. Borys zdrowy i radosny. My szczęśliwi. Bardzo.
Przepraszam wszystkich, że tak zwlekam z relacją,
, od początku planowałam, że będzie ona ilustrowana zdjęciami, a do tego potrzeba mi męża, który zrobi mi trochę miejca w kompie (ew. dokupi dysk), bo nawet nie mogę zrzucić zdjęć z aparatu, tak mamy komp załadowany. Tymczasem mąż ma urwanie głowy w pracy -wiosna to "żniwa" wiejskiego veta- wycielenia, wykoty itd. -generalnie wszystko małe przychodzi na świat -zdarza sie kilka cesarek tygodniowo(często w nocy). A każda wolna chwilka... no zgadnijcie gdzie? oczywiście z pieskiem na spacerku!
Poproszę o trochę jeszcze cierpliwości, a relacja będzie. Tak sobie myślę, że wykorzystam fragmenty moich postów wysłanych do boryskowego DT, to nie bede sie musiała powtarzać. (Basiu zgadzasz sie?)
Może moją reputację uratuje fakt, że staram sie solidnie sprawozdawać z poczynań naszego wspólnego wychowanka w mailach do boryskowego DT
Z państwem Lukaskami konsultuję sie również w sprawach żywieniowych, zdrowotnych -raz jeszcze dziękuję za poświęcony czas i porady!
W telegraficznym skrócie:
- Borys był z nami na majówce w górach, gdzie czuł sie...., no jak góral w górach :). Rola maskotki schroniska baaardzo mu odpowiadała. (stawaliśmy na głowie, żeby dostać jednorodzinny pokoik w schronisku młodzieżowym z wieloosobowymi sypialniami, bo nie chcieliśmy, żeby się nie stresował, żeby miał spokój, a potem się okazało, że cały jest zachwycony leżeniem w jadalni na przejściu, gdzie każdy głaszcze
)
- Jest ambasadorem psich praw. Tu na wsi, na wschodnich rubieżach nasz sposób traktowania go, jako członka rodziny wywołał zdumienie, kpiny, ironiczne uwagi, uszczypliwości, drwiny, a potem stopniowo, stopniowo, powolutku coraz więcej zmian w traktowaniu swoich czworonogów przez sąsiadów :)
- Pomimo, że to ja byłam "psoentuzjastką" a mąż "psosceptykiem", to największa -wzajemna!- miłość kwitnie między nimi dwoma. Więcej będzie w "głównej relacji", bo taka więź, jaka jest między nimi zasługuje na dłuższy opis.
-Borys jest psem doskonałym. Tak sobie właśnie wyobrażałam berneńczyka. Nic ująć, nic dodać. Czy my jesteśmy doskonałymi opiekunami? Nie wiem, ale myślę, że nie najgorszymi, bo bardzo się staramy. Widać też, że Borys zżył się z nami, obdarza nas wszystkich przywiązaniem, nie zaniedbuje nikogo, nawet naszą małą córeczkę niemowlaka szturcha nosem co rano na powitanie, wyraźnie otacza opieką.
Myślę i mam wielką nadzieję, że mu u nas dobrze.
Wkrótce sami to ocenicie na zdjęciach.