Santtu jest na razie psem z filmów dla dzieci. Taki pies Pluto. Ogromne łapcie, potem reszta od innego psa.
Jest super grzeczny, na rękach zachowuje się jak dziecko, wtula się w ręce. Podejrzewam, że nigdy nie jeździł samochodem, miałyśmy drobne problemy od strony przewodu pokarmowego.
Na działce chłopak zaczął łapać, że w tam gdzie dwunóg ryje, psy wstępu nie mają. Z kotami zawarł pierwsze znajomości. Po przyjeździe usiadły jak w loży teatralnej na progu pokoju i oglądały coś co jest ich wielkości, ale pachnie zupełnie inaczej. Santtu próbował pobawić się z "rówieśnikami" ale .. nie wiedzieć czemu one nie chciały.
Kaśka moja jest oczywiście oczarowana maluchem, ale zgodnie z tym co ustaliłyśmy, zajmuje się równo Anubkiem i Santtu. Anu na tym skorzysta, bo odświeżymy komendy i ich rzetelne wykonywanie.
Problemem są nasze oddzielne łóżka, każda z nas chce zaanektować maluszka... ANuśkowi i Chivasowi było w łóżku za gorąco, więc ten temat nie istniał.
W domu Santtu juz wie że jak miski lądują na blacie, a Anu grzeczbue siedzi ze wzrokiem utkwiąnym w ludzików, to zaraz będzie "pełna" miska, i też pieknie siedzi, i obydwaj mają wzrok skierowany wyłącznie w kierunku miejsca przyrządzania jedzonka. Chłopak już wie że moje miejsce pracy jest miejscem zakazanym dla psów. Jest bardzo pojętny, mam nadzieję że tego nie zaprzepaścimy.
Bardzo dziękuję za zaufanie.
Decyzja co do "łysego" wydaje się być słuszna. Na drugiego "owłosionego" długo, o ile w ogóle, się nie zdecyduję. Za duzo kosztowało mnie to emocji, czasu, zdrowia i świadomości że mimo głoszonej checi pomocy pies zginął jak bezpański burek. Ponadto Chivas w moim i nie tylko moim mniemaniu był psem wyróżniającym się, a poprzez mimowolne porównywania mogłabym nowemu maluchowi wyrządzić krzywdę. A tak jest psiak o zbliżonym wyglądzie, charakterze, emocjach, bez porównań.