Hodowla - dokąd zmierza?

Moderator: Anirysova

Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez miska » 2009-02-03, 11:24

Poniżej zamieszczam bardzo ciekawy, choć nieco długi artykuł. Warto zapoznać się.

Co genetyka populacyjna ma do zaoferowania Wilczarzowi Irlandzkiemu? Redaktor: Ewa Gmiter - Rogalska 23.08.2008. „Varietas delectat ”, czyli różnorodność cieszy, jak mawiali starożytni Rzymianie. Czy tę antyczną maksymę powinni sobie wziąć do serca współcześni miłośnicy i hodowcy wilczarzy? A jeżeli tak , to dlaczego? Dr Hellmuth Wachtel udzielił w swoim wykładzie odpowiedzi w świetnym stylu.

Drodzy przyjaciele Wilczarza Irlandzkiego!
To dla mnie wielka przyjemność wygłosić przemówienie na konferencji na ważki temat dotyczący problemów genetycznych, nowego ich rozumienia i sposobów radzenia sobie z nimi. Pozwólcie, że zacznę od początków życia na Ziemi co pozwoli nam lepiej zrozumieć problemy genetyczne z jakimi się spotykamy obecnie.
Początki życia sięgają około 3 bilionów lat wstecz, z czego przez początkowe 2 biliony lat życie składało się jedynie z organizmów jednokomórkowych. Wydaje się, że już wtedy te jednokomórkowce rozwinęły zdolność wymiany materiału genetycznego. Fragmenty DNA składającego się z sekwencji genów były przekazywane od jednego osobnika do drugiego, co owocowało lepszym przystosowaniem, większymi kompetencjami we współzawodnictwie skutkującymi możliwością przetrwania w zmieniającym się środowisku. Dzisiaj cierpimy z powodu tej pradawnej zdolności bakterii do przekazywania sobie nawzajem fragmentów DNA z genami kodującymi odporności na antybiotyki.
Zdolność do wymiany genetycznej w sposób ogromny przyspieszyła tempo ewolucji również gdy zaczęły powstawać organizmy wielokomórkowe. Warunkiem niezbędnym utrzymania szybkiego tempa ewolucji była systematyczna wymiana materiału genetycznego, którą umożliwiło rozmnażanie płciowe. Dało to nowopowstającym organizmom złożonym możliwość skutecznego dostosowania się do zmian środowiska, walki z organizmami pasożytniczymi i ewoluowania w kierunku bardziej wyrafinowanych form życia. Rozmnażanie płciowe wymagało powstania podwójnego kompletu materiału genetycznego w postaci dwóch nici DNA posiadających ten sam rodzaj kodu dla wszystkich życiowych funkcji, z których to nici jedna pochodziła od ojca a druga od matki danego osobnika. By osiągnąć genetyczną złożoność natura zgodziła się ponieść duży koszt jakim jest konieczność udziału dwóch osobników w każdym akcie reprodukcji. Ma to również drugą ujemną stronę. Wadliwe geny należące do jednego z partnerów mogą się ukryć za zdrowymi genami drugiego partnera, jeżeli te będą dominujące i będą w stanie same zapewnić normalne funkcjonowanie osobnika potomnego. Taka sytuacja jest do przyjęcia gdyż wadliwe geny są zazwyczaj rzadkością. Tylko w niezwykle rzadkich przypadkach dochodzi do spotkania się dwóch identycznie wadliwych genów u danego osobnika prowadząc do jego dysfunkcji ale daje też możliwość wyeliminowania go poprzez selekcję.
Przetrwanie najlepiej przystosowanych wymaga istnienia genetycznej różnorodność tj. wysokiego stopnia heterozygotyczności. Heterozygotyczność oznacza, że dwa różne geny warunkujące daną cechę (allele) zajmują te same miejsce na skręconej helisie DNA. Homozygotyczność oznacza obecność dwóch identycznych genów warunkujących daną cechę. Wysoki stopień heterozygotyczność łączy się z witalnością i genetycznym przystosowaniem.
Od zarania dziejów wyżej rozwinięte zwierzęta musiały bronić się przed drobnoustrojami zakaźnymi i różnymi innymi pasożytami. Taka sytuacja prowadziła do niekończącego się „wyścigu zbrojeń”: pasożyty wykształcały nowe formy, których ich gospodarze jeszcze nie potrafili zwalczać. Odpowiedzią było pojawienie się nowych gospodarzy odpornych na te pasożyty co zapewniało ciągłość gatunkową. U kręgowców wyższych rozwinął się genetyczny kompleks odpowiedzialny za obronę immunologiczną – Główny Kompleks Zgodności Tkankowej. W przeciwieństwie do innych genów, geny tego kompleksu składają się z bardzo dużej liczby alleli, co czyni ten kompleks ogromnie polimorficznym (wielopostaciowym). Odwieczny „wyścig zbrojeń” wyprodukował bardzo wcześnie geny tego kompleksu, są one starsze niż dzisiejsze gatunki zwierząt.
Ryzyko infekcji przez szereg pasożytów i niebezpiecznych zarazków prowadziło na drodze selekcji do utrzymania wysokiego stopnia heterozygotyczności.
By odsunąć ryzyko homozygotyczności zwierzęta wykorzystywały też inne sposoby – unikanie inbredu dzięki odpowiedniemu doborowi do rozrodu w oparciu o Kompleks Zgodności Tkankowej oraz aborcję. Wykazano, że u niektórych gatunków komórki jajowe są w stanie nie dopuścić do zapłodnienia przez spokrewnione plemniki a płody powstałe w wyniku kojarzenia wsobnego mogą być usuwane poprzez aborcję lub absorpcję. Być może w wyścigu plemników do komórki jajowej faworyzowane są bardziej żywotne plemniki od samców heterozygotycznych i nie spokrewnionych z samicą bo to zwiększa szanse na zdrowe potomstwo.
Jak wspomniano wyżej najbardziej interesującym sposobem zapewnienia potomstwu heterozygotyczności jest unikanie inbredu. By uniknąć kojarzenia krewniaczego zwierzęta muszą dysponować odpowiednim sposobem rozpoznawania pokrewieństwa u potencjalnego partnera seksualnego. Naturalnym „interesem” zwierzęcia jest wydanie na świat zdolnego do przeżycia potomstwa co można osiągnąć, poza zachowaniem wielu innych środków ostrożności, poprzez dokonywanie wyboru nie spokrewnionego partnera. Wykazano, że sposobem na oszacowanie stopnia spokrewnienia z innym osobnikiem jest zapach ciała. Co interesujące, wykryto, że Kompleks Zgodności Tkankowej ma udział nie tylko w obronie immunologicznej ale warunkuje również zapach ciała dający „rzetelne świadectwo” jakości genetycznej. Ponieważ samice są bardziej obciążone wysiłkiem reprodukcyjnym, łatwo przewidzieć, że to one będą miały większy wpływ na wybór partnera do rozrodu. Te naturalne mechanizmy zapewniają polimorfizm w populacjach zwierząt. Niedawno wykazano, że w parch alfa w wilczych stadach, wbrew powszechnej opinii, samiec nie jest spokrewniony z samicą.

Po tej wycieczce do odległych czasów początków ewolucji przejdźmy teraz do początków współczesnej hodowli psów. Podwaliny obecnej hodowli opartej na rodowodach i wystawach zostały położone w Anglii za czasów królowej Wiktorii. Ten angielski zamysł stał się najbardziej udanym systemem hodowli zwierząt na całym świecie. Rodowód gwarantował (mniej lub bardziej) czystość pochodzenia i pozwalał precyzyjnie planować kojarzenia oraz rozwój hodowli. Ten system hodowli odzwierciedlał idee epoki wiktoriańskiej dotyczące czystego szlachectwa i arystokracji. Zwierzęta czystej/pełnej krwi były - i są nadal - uważane za arystokrację wśród pozostałych przedstawicieli swojego gatunku.
W tamtych czasach klasa arystokracji ściśle przestrzegała swojej czystości, co również stało się obowiązującym modelem w hodowli zwierząt. Ponieważ arystokracja stanowiła niewielką część populacji ludzkiej to z konieczności często dochodziło do małżeństw pomiędzy spokrewnionymi osobami co z czasem doprowadziło do zubożenia genetycznej różnorodności i pojawienia się poważnych genetycznych chorób. Sytuacja ówczesnej arystokracji była bardzo podobna do tej, z którą obecnie mamy do czynienia w hodowli psów.
W hodowli zwierząt gospodarskich model wiktoriański jest obecnie szczątkowy i zazwyczaj zastępowany krzyżowaniem i produkcją hybryd (krzyżówek), gdyż jedynie genetycznie różnorodne zwierzęta są w stanie wykazać się najwyższą produkcyjnością i jednocześnie znieść ogromny stres towarzyszący intensywnemu systemowi chowu i ich wykorzystywania.
Hodowla zwierząt tzw. amatorskich jest ostatnim bastionem gdzie egzystuje jeszcze system wiktoriański. Niewątpliwie system ten ma duże zasługi w stworzeniu i udoskonaleniu wielu wspaniałych ras psów. Niestety taki system nie może być stosowany w nieskończoność w genetycznie wąskich populacjach, o czym za chwilę się przekonamy. Nigdy przedtem przez tak długi okres czasu poszczególne rasy psów nie były tak ściśle odizolowane genetycznie od siebie i nie były zamknięte w tzw. genetycznej „Złotej Klatce”.
Chciałbym uzmysłowić wam, że wszystkie praktyki stosowane w obecnej hodowli opierającej się na rodowodach, wyczerpują genetyczną różnorodność a to w linii prostej prowadzi do wzrostu ryzyka genetycznych zakłóceń. Najbardziej i bezpośrednio szkodliwe jest kojarzenie kazirodcze. Jest odrażające nie tylko u ludzi ale też i u psów, nie tyle z powodów moralnych co z powodu braku troski i ochrony zdrowia potomstwa. Tylko jedno kojarzenie brat x siostra obniża heterozygotyczność o 25 %. Kojarzenia krewniacze to nie jedyna zgubna praktyka. Inną jest niewłaściwe używanie do rozrodu championów. Ponieważ potomstwo jednego reproduktora (używanego do krycia różnych suk) jest pół rodzeństwem, nadmierne używanie danego reproduktora może mieć kolosalny wpływ na część albo na całą rasę. Jak powiedziano przedtem, w naturalnej populacji uszkodzone allele są niezmierną rzadkością i nie wpływają znacząco na całą populację, ale w opisywanym przypadku mogą ich być setki. Jeżeli wadliwe allele jednego lub kilku reproduktorów rozpowszechnią się szeroko w całej hodowli, nic dziwnego, że wadliwe potomstwo będzie zwielokrotnione. Musimy zdawać sobie sprawę, że każdy reproduktor prawdopodobnie niesie pewną ilość niebezpiecznych recesywnych alleli. Dzisiaj w wielu hodowlach wadliwe geny pochodzące od założycielskich sławnych samców występują w dużej koncentracji i prawdopodobieństwo, że zamanifestują się jest odpowiednio wysokie. Dlatego ponad przeciętny reproduktor jest ponad przeciętnym źródłem przyszłych kłopotów, bez względu na to jakie korzyści mogą płynąć z użycia go do prokreacji.
Nieco mniej ważna lecz jednak szkodliwa jest nadmierna hodowla elitarna, mówiąc ogólnie – kojarzenia psów najlepszych (czyli najlepszy z najlepszym). Użycie najlepszych przedstawicieli inwentarza hodowlanego może przynieść szybkie rezultaty lecz poza tym szybko wyczerpuje różnorodność genetyczną i szybko osiąga się pułap selekcyjny. Zatem preferowanie osobników równie dobrych ale nie ekstremalnie najlepszych może z czasem zacząć dawać nawet dużo lepsze rezultaty i stworzyć przestrzeń dla dalszego postępu hodowlanego na drodze selekcji.
Metodą najczęściej stosowaną przez poszczególnych hodowców jest hodowla na linię. Jej szkodliwe efekty są mniej widoczne niż te z kojarzeń kazirodczych gdyż wzrost współczynnika inbredu (F) jest mniejszy. Jednak w ciągu kilku pokoleń osiągamy współczynnik inbredu taki sam jak przy kojarzeniach ze sobą rodzeństwa. Pomimo tego szkodliwe efekty hodowania na linię są zdumiewająco niskie co często pozwala hodowcy hodować w ten sposób przez całe życie bez pojawiania się jakiś problemów. Lecz prawdopodobnie taka metoda hodowlana uderzy w następną generację hodowców, bo dzisiaj nie da się ukryć, że problem obecnie rozpowszechnionych chorób genetycznych jest „dziedzictwem” pozostawionym przez osiągających sukcesy hodowców „ na linię” z przeszłości.
Teraz słowo o często źle rozumianym i przecenianym współczynniku inbredu (F). Współczynnik ten nigdy dokładnie nie odzwierciedla aktualnej utraty heterozygotyczności. Jak wiemy, utrata heterozygotyczności wynika też częściowo z przypadku, zatem w rzeczywistości może okazać się zarówno wyższa jak i niższa niż wskazuje na to współczynnik F. Poza tym genetyczna utrata heterozygotyczności pojawiła się i jest akumulowana od początków hodowli a nawet jeszcze wcześniej a nie tylko w przeciągu tych kilku pokoleń zapisanych w rodowodzie, zatem zawsze jest dużo wyższa. Wpływ inbredu wydaje się być mniej szkodliwy jeżeli ta sama wartość F jest spowodowana długą serią zinbredowanych pokoleń niż w przypadku zaledwie jednego lub kilku pokoleń kojarzeń kazirodczych. Wydaje się, że taka sytuacja jest wynikiem działania mechanizmów chroniących heterozygotyczność, które są bardziej efektywne jeżeli mają możliwość działania na przestrzeni większej ilość pokoleń. W żadnym wypadku rodowód wolny od inbredu nie daje na dłuższą metę gwarancji rzeczywistego zmniejszenia ryzyka defektów u potomstwa. Lepszym wskaźnikiem niż współczynnik F byłby odpowiedni test na homozygotyczność bazujący na DNA danego osobnika.
Aktualne metody kontrolowania wad genetycznych koncentrują się na wykrywaniu markerów i badaniach przesiewowych w celu uchwycenia nosicieli i wyłączeniu ich z dalszej hodowli. To są ważne sposoby łączące jednocześnie leczenie objawowe jak i zapobieganie przyszłemu ryzyku. Jeżeli uda się wychwycić wszystkich nosicieli to może się okazać, że sytuacja stanie się bardzo trudna, jeżeli udział procentowy nosicieli będzie duży. To mogłoby niebezpiecznie zredukować pulę genetyczną. Z drugiej strony, w niektórych przypadkach można by dopuścić nosiciela do rozrodu, jeżeli posiadał by jakieś szczególnie korzystne cechy ale pod warunkiem, że będzie skojarzony jedynie z osobnikiem zdrowym nie będącym nosicielem. Jednakże osiągnięcia z zakresu genetyki molekularnej same nie rozwiążą problemu jeżeli nie zostaną jednocześnie połączone z odpowiednimi działaniami ze strony szeroko pojętej pracy hodowlanej mającej na celu zwiększenie genetycznej różnorodności.
Teraz zajmijmy się krótkim przeglądem zagadnień z zakresu genetyki populacyjnej. Genetyczna struktura populacji zmienia się pod wpływem oddziaływania różnych czynników. Jednym z ważniejszych czynników oddziaływujących na strukturę genetyczną populacji jest rozmiar mający bezpośredni wpływ na los alleli. Jak duży może być wpływ zwykłego przypadku na los rasy? Całkiem spory i można to wyjaśnić na prostym przykładzie wziętym z życia codziennego.
Przy jednokrotnym rzucie monetą istnieje możliwość otrzymania dwóch opcji ale tylko jedna będzie „wygrywającą” na górze. Druga opcja będzie na dole „przegrana”. Jeżeli powtórzymy rzut 6 razy również będzie istniała szansa wypadnięcia na górze obu opcji ale każda z nich pojawi się różną ilość razy (tzn. przy wykonaniu zaledwie kilku rzutów monetą prawdopodobieństwo wyrzucenia na górze takiej samej ilości awersów jaki rewersów będzie bliskie zeru). Ciężko też będzie uzyskać na górze 6 awersów lub 6 rewersów. Natomiast rzucając monetą około 100 razy będzie już duże prawdopodobieństwo, że na górze wypadnie taka sama ilość awersów jak i rewersów. Im większa ilość rzutów, tym wyższe prawdopodobieństwo, że ilość wyrzuconych na górze awersów będzie równa ilości rewersów, pod warunkiem, że moneta nie będzie uszkodzona co mogłoby spowodować, że częściej będzie spadała na jedną ze stron. Przy milionie rzutów odchylenie od wyniku pół na pół będzie nieistotne statystycznie.
Tako samo dzieje się w genetyce hodowlanej. Jeżeli hodowla jest bardzo mała, jej pary genów (allele) są „rzucane” wraz z każdym nowym pokoleniem co oznacza ich nowy rozkład. Istnieje szansa, tak jak w przykładzie rzutu monetą, że niektóre allele z jakiejś pary genów zostaną utracone, natomiast częstotliwość występowania innych odpowiednio wzrośnie, co w końcu może doprowadzić jedne allele do całkowitej eliminacji podczas gdy inne zostaną utrwalone w populacji. Im populacja jest większa tym mniejsze jest prawdopodobieństwo utraty jakiś alleli jak również utrwalenia innych. Większa populacja jest genetycznie stabilna - to zapewnia jej odpowiednio duży tzw. efektywny rozmiar populacji. (Efektywny rozmiar populacji to minimalna liczebność populacji pozwalająca na utrzymanie różnorodności genetycznej).
Efektywny rozmiar populacji silnie zależy od ilości jej pierwotnych założycieli oraz od tzw. genetycznego efektu wąskiego gardła, tj. okresów redukcji liczebności osobników np. z powodu wojny lub jakiś katastrof. Efektywny rozmiar populacji oznacza tę część populacji, która jest odpowiedzialna za rozmiar utraty alleli czyli za utrzymanie różnorodności genetycznej. Efektywny rozmiar populacji jest niski jeżeli populacja została założona jedynie przez kilka osobników nawet gdy potem szybko się powiększa. Pierwotna homozygotyczność pozostaje faktem ale późniejszy stopień utraty alleli zmniejsza się proporcjonalnie wraz ze wzrostem liczebności populacji. Jeżeli populacja pozostaje niewielka, utrata alleli utrzymuje się na wysokim poziomie.
Efektywny rozmiar populacji zależy także od ilości aktywnych reprodukcyjnie samców. Jej rozmiar nie będzie nigdy wyższy niż 4 krotna ilość samców. Jeżeli teoretycznie użyjemy jednego samca na 1000 samic, efektywny rozmiar populacji potomnej będzie wynosił nie więcej niż 4 osobniki i odpowiednio inbred w populacji potomnej wyniesie 25 %. Łatwo to zrozumieć bo wszystkie szczenięta będą pół rodzeństwem. Ten przykład wyjaśnia dlaczego istnieje konieczność użycia tak wielu reproduktorów jak to tylko możliwe.
Widzicie sami, jak metodami zwyczajowo stosowanymi w hodowli psów wyczerpujemy genetyczne dziedzictwo rasy i przyczyniamy się do wzrostu ryzyka pojawienia się chorób genetycznych. Na miejscu hodowcy normalnym krokiem podjętym w celu wzbogacenia genetycznego linii jest zastosowanie out – breed’u. Krzyżowanie nie spokrewnionych ze sobą psów pozwala łączyć nie – identyczne allele jako, że użyte do rozrodu psy są odlegle od siebie genetycznie. Daje to natychmiastową poprawę żywotności i zdrowia oraz zmniejszenie ilości wad o ile partnerzy rzeczywiście nie są ze sobą spokrewnieni. To zjawisko nosi nazwę heterozji (inaczej wybujałości). Obecnie w rasie ciężko znaleźć odpowiednio nie spokrewnione psy by uzyskać wystarczające wzbogacenie genetyczne skutkujące widocznym efektem heterozji. Wysoko zinbredowane psy, linie oraz rasy cierpią z powodu depresji inbredowej. Objawia się ona utratą żywotności, płodności, instynktów (np. utratą instynktu macierzyńskiego lub libido) oraz osłabieniem wielu innych funkcji fizjologicznych. Zależy to od rodzaju wadliwych alleli, które mogą być letalne, semiletalne, subletalne bądź subwitalne. Stopień depresji inbredowej zależy od ostrości utraty alleli oraz obecności lub absencji powyższych szkodliwych alleli. Jeżeli ich nie było albo zostały wyeliminowane podczas długiego okresu hodowania wsobnego, depresja inbredowa może nie wystąpić przez bardzo długi czas lecz wiele linii nadal inbredowanych w końcu się jej nie oprze. Nawet jeżeli takie zinbredowane, ekstremalnie homozygotyczne linie zdołają przetrwać to możemy uważać je za „genetycznie okaleczone”. Są one genetycznie nieelastyczne tzn. nie reagują normalnie na selekcję i są bardzo narażone na niebezpieczne infekcje. Wyjściem z depresji inbredowej dotyczącym całej rasy jest out – cross z podobną rasą. Nawet bardzo mały dopływ genów z zewnątrz wystarcza by zapobiec genetycznemu ubytkowi w populacji.
Kiedy czytamy o wielkiej częstotliwości inbredu i hodowania na linię w minionych czasach możemy zauważyć, że wtedy było znacznie mniejsze zagrożenie problemami jakie te metody ze sobą niosą. Jest to po części dowód na to, że wówczas genetyczne zubożenie rasy nie było aż tak wielkie jak obecnie. Innym powodem jest znacząca efektywność selekcji naturalnej, jaka wówczas miała miejsce. Obecnie zaawansowana opieka, metody leczenia i żywienie pozwalają odchować wiele szczeniąt, które w minionych czasach nie miały by żadnych szans na przeżycie. Zatem efekt działania naturalnej selekcji przeciwdziałającej homozygotyczności jest obecnie istotnie zmniejszony. Oczywistym jest, że fakt braku naturalnej selekcji dokłada się do podnoszenia homozygotyczności. Tym bardziej nie wolno nam nadal stosować tych praktyk hodowlanych zubożających genetycznie rasę, jakie w przeszłości nierozważnie stosowali nasi poprzednicy. Należy też mieć świadomość, że zbyt dobre żywienie, nieodpowiednio stosowana sztuczna inseminacja, brak obowiązków (psy już nie polują) – to wszystko prowadzi do przetrwania osobników gorzej przystosowanych a dalej wykorzystywanych w hodowli.
Jaka jest droga wyjścia z tego impasu? Już wspomnieliśmy o molekularnych markerach służących wykrywania wad dziedzicznych u poszczególnych osobników. Z czasem takich markerów służących do wykrywania różnych wad dziedzicznych będzie się pojawiało coraz więcej. Lecz poza tym musimy zająć się podstawową przyczyną. Możemy poprzez badanie DNA ustalić stan różnorodności genetycznej rasy w celu oszacowania stopnia wyczerpania genetycznego. Powinniśmy potępiać kojarzenia kazirodcze i hodowanie na linię. Celem powinno być genetyczne wzbogacanie rasy a nie jej wyczerpywanie. Pojawia się w tym miejscu pytanie czy hodowla „wystawowa” lub jakakolwiek hodowla może się toczyć bez silnej presji na „typ”. Typ jest istotny bo psy są przecież trzymane również z powodu ich dobrego wyglądu. Lecz nie należy dążyć do osiągnięcia pożądanego typu przy pomocy metod zbyt kosztownych dla genetycznego dziedzictwa. Wiec jedynym narzędziem pracy hodowlanej godnym akceptacji jest selekcja. We współczesnej hodowli już przez bardzo długi okres czasu psy hodowane są z zamiarem dostosowania do obowiązującego standardu, zatem nie wydaje się, by osiągnięty typ można tak łatwo utracić z powodu rezygnacji z najbardziej szkodliwych metod hodowlanych. Oczywiście, oprócz dążenia do standardu, selekcja jest równie istotna dla podniesienia zdrowotności i heterozygotyczności. Testy DNA mogą określić genetyczny dystans (brak pokrewieństwa) pomiędzy osobnikami i/lub stopień heterozygotyczności osobników w celu ustalenia odpowiedniego doboru par do rozrodu. Kojarzenia kazirodcze są wykroczeniem przeciwko mającemu się narodzić potomstwu a nadużywanie reproduktorów – wykroczeniem przeciwko rasie. Dlatego ilość kryć przez jednego samca powinna być ograniczona. Oczywiście wartościowy reproduktor może być użyty nieco częściej. Nigdy jednak nie można pozwolić aby geny pojedynczego osobnika, wśród których niewątpliwe jest pewna ilość niebezpiecznych alleli zapanowały nad genetycznym dziedzictwem całej rasy. Nie wolno dopuścić do powielenia wadliwych alleli jednego osobnika w całym stadzie.
W przypadku zwiększenia w hodowli ilości rodzącego się chorego potomstwa, hodowcy zapewne spotkają się z ostrym sprzeciwem ze strony organizacji społecznych i różnych autorytetów troszczących się o dobrostan zwierząt. Obecnie obserwowany wzrostowy trend uwrażliwienia społeczeństwa na cierpienie zwierząt nigdy jeszcze nie był tak silny. Dzisiejsze społeczeństwo ma wgląd do kenneli, które już dłużej nie pozostają ukrytymi warsztatami pracy hodowców. Prawdopodobnie zostaną ustawowo wprowadzone prawa zwierząt amatorskich a hodowcy, którzy przekroczą dopuszczalną ustaloną procentowo granicę rodzących się chorych i cierpiących szczeniąt będą skazani na banicję. Plany hodowlane powinny iść w kierunku rekonstrukcji zdrowia i odporności a nie tylko mieć na celu zachowanie standardu. Nie będzie łatwo połączyć te obydwa cele ale bezwzględnie należy się z tym uporać. Etyka hodowlana zobowiązuje do zmiany zwyczajowego sposobu myślenia i podjęcia odpowiednich działań.
Tak się niefortunnie składa, że będzie to wymagało fundamentalnych zmian w dzisiejszym systemie wystawiania psów a także odejścia od przestarzałego model wiktoriańskiego hodowli. Oznacza to, że znowu będzie dozwolony odpowiednio zaplanowany cross – breed, tak jak to było w początkowych dniach hodowli. Wystawy staną się znowu polem testowym dla selekcji nie tylko pod względem zgodności ze standardem ale również zdrowia, genetycznej zmienności i funkcjonalności. Rejestracja będzie zależna od ograniczenia inbredu. Klasy „pary hodowlane” i „grupy hodowlane” powinny być zniesione lub zreformowane ponieważ teraz wymaga się w tych klasach maksymalnie ujednoliconych psów, które najłatwiej otrzymać w wyniku inbredowania lub hodowania na linię. Obecny system hodowli zdominowany przez kojarzenia w bliskim pokrewieństwie powinien ulec zamianie na system oparty na out – breedingu. Utrzymanie kształtu rasy powinno być zabezpieczone jedynie przez odpowiednią selekcję co będzie nie lada wyzwaniem dla hodowców.
W przypadku wilczarzy to jest to rasa olbrzymia z którą co do wielkości może się równać dog niemiecki. Duże rasy cechuje opłakanie krótki czas życia nie wiadomo z jakiego powodu. Co dziwne, bo największe syberyjskie wilki jak i te z rejonów polarnych dożywają w niewoli do wieku 15 lat. Jest to wiek osiągany jedynie przez rasy małe i miniaturowe. Prawdopodobnie pies pochodzi od mniejszego rodzaju wilka południowego lecz jeszcze jest inny możliwy czynnik. Często słyszymy, że w ubiegłych czasach duże psy żyły o wiele dłużej niż obecnie. Faktem jest, że w dzisiejsze warunki ograniczają ruch i wszelką aktywność fizyczną psów w tym większym stopniu im większymi rozmiarami cechują się psy. Dzikie i wędrowne psy przemierzały kłusem duże odległości. Miniaturowe pieski muszą kłusować nawet idąc na smyczy przy nodze swojego pana i mogą cieszyć się aktywnością fizyczną nawet w małych mieszkaniach. Średnia ilość ćwiczeń fizycznych spada w postępie geometrycznym wraz ze wzrostem rozmiaru (już nie w arytmetycznym !). By osiągnąć taką samą średnią ilość ćwiczeń jaką mają pieski miniaturowe, wilczarz prawdopodobnie musiałby kłusować codziennie przy rowerze przez godzinę (uwaga: aby tak ćwiczyć wilczarz musi mieć bezwzględnie zdrowe, co roku badane serce, bo obecnie u co 4 wilczarza istnieje prawdopodobieństwo rozwinięcia się kardiomiopatii rozstrzeniowej). Ciekawe, jaka byłaby długość życia u wilczarzy i innych ras olbrzymich praktykujących kłusowanie przy rowerze.
W niedawno przeprowadzonych badaniach nad zachorowalnością u psów, wykazano że wilczarze i dogi należą do ras o najwyższej śmiertelności. Wykazano też, że śmiertelność psów wzrasta wraz ze wzrostem rozmiarów ciała. Ale niezależnie od olbrzymiego rozmiaru, mieszańce międzyrasowe mające taką samą masę ciała żyją znacznie dłużej niż psy rodowodowe. Fakt ten odsłania głębokość stopnia depresji inbredowej u psów rodowodowych lecz jednocześnie pokazuje, że poprawienie genetycznej różnorodności może z dużym prawdopodobieństwem rzeczywiście zwiększyć długość życia u psów ras olbrzymich. Oprocz tego trzeba odrzuć selekcyjną presję gigantomanii wprowadzając do standardu górną granicę wielkości w kłębie, co w sposób istotny mogłoby zredukować problemy związane z nadmiernie gigantycznym rozmiarem. Prawdę mówiąc nie jest etyczne stosowanie standardu, w którym nie ma wyznaczonej górnej granicy wzrostu dla psów ras olbrzymich a dolnej granicy – dla psów miniaturowych. Wprowadzenie górnej granicy nie zmieni faktu, że i tak wilczarze pozostaną robiącą wrażenie olbrzymią rasą.
Inne problemy zdrowotne częste u wilczarzy takie jak rak i choroby serca nie wydają się być związane z rozmiarami ciała. Z nimi należy się uporać na dwa sposoby: poprzez genetyczne badania przesiewowe wykorzystując osiągnięcia genetyki molekularnej oraz na drodze hodowlanej podnosząc wartość zmienności genetycznej.
Rasy olbrzymie są poza tym bardzo dotknięte negatywnym efektem wąskiego gardła, gdyż ich utrzymanie jest kosztowne i w ciężkich czasach tylko niewiele psów przeżywa. Zatem stopień homozygotyczności w rasie jest prawdopodobnie bardzo wysoki, więc badania DNA rasy było by bardzo pożądane. Badania genetyczne powinny mieć szeroki ogólnoświatowy zasięg. To pomogło by odkryć w rasie rezerwy nie spokrewnione ze sobą i odpowiedzieć na pytanie o konieczność cross – breedingu. Może się okazać, że najlepszym wyjściem będzie ponowne odbudowanie rasy, podobnie jak już raz dokonał tego kapitan Graham przeszło 120 lat temu. Jak wiemy użył on w tym celu deerhoundow, borzoji, dogów oraz kilku prawdziwych wilczarzy, które udało się mu odnaleźć. Wilczarze są rasą skomponowaną z kilku ras, nawet z mastifa tybetańskiego (użytego przez Grahama w celu zwiększenia rozmiarów), który w żaden sposób nie przypominał nawet charta a jednak Graham odniósł sukces i otrzymał oryginalny typ wilczarza! Zważywszy na aktualny stan wiedzy genetycznej, nowopowstałe organizacje hodowców na całym świecie powinny rozważyć konieczność skutecznego i trwałego przywrócenia zdrowia i dobrej kondycji tej wspaniałej rasie.
Jako, że bardzo ważne jest rozpowszechnianie „Przesłania o Genetycznym Urozmaicaniu Ras Psów” przedstawiam pod rozwagę następujące etyczne założenia:
1. Metody uzyskiwania inbredu takie jak kojarzenie kazirodcze, hodowanie na linię i kojarzenie wsteczne, nadużywanie reproduktorów i prowadzenie przesadnej hodowli elitarnej wyczerpują genetyczne dziedzictwo rasy. Ja nazywam te metody „metodami kojarzenia w bliskim pokrewieństwie”, chociaż zwyczajowo to określenie jest zarezerwowane jedynie dla kojarzeń kazirodczych (jako eufemizm ze względu na tabu kulturowe kazirodztwa).
2. Te metody hodowlane jako, że zwiększają ryzyko defektów genetycznych mogą być jedynie stosowane eksperymentalnie i zarezerwowane dla instytutów badawczych i akceptowane jedynie z niezwykle ważnych powodów. Szansa uzyskania championa nie usprawiedliwia stosowania tych metod, bo hodowanie psów nie może być uprawianiem hazardu i ryzykowaniem ich zdrowia.
3. Wszystkie kluby rasy powinny solennie ustanowić, że zdrowie rasy jest pierwszą i najważniejszą ich troską. Jednak w takie zapewnienia nie można wierzyć, dopóki wspomniane powyżej metody hodowlane nie zostaną potępione w kodeksach etycznych hodowców. Czystość rasy musi zejść na dalszy plan w obecnej krytycznej sytuacji genetycznej rasy.
4. Inbred był kiedyś wartościowym narzędziem w ukształtowaniu dzisiejszych ras. Jednak obecnie, gdy osiągnęły one wysoki poziom homozygotyczności stracił on swoje znaczenie i stał się fatalnym i zgubnym zwyczajem.
5. Aby móc się cieszyć pełnią życia psy mają prawo do odpowiednio zróżnicowanego garnituru genetycznego w takim samym stopniu jak i prawo do odpowiedniej opieki, kamienia i godnego traktowania.
6. Osiągnięcia genetyczne jakim jest odkrycie markerów genetycznych nie usprawiedliwia dalszego postępowania w starym stylu, bo same markery nie będą lekiem na całe zło bez uporania się z fundamentami tego zła.
7. Kojarzenia kazirodcze są obrzydliwością także w hodowli psów, nie z jakiegoś moralnego powodu ale katastrofalnych konsekwencji. Wysoko zinbredowane potomstwo jest „genetycznie okaleczone”.
8. Ostatecznie, z powyżej podanych powodów jak również przygnębiających faktów i naukowych dowodów kojarzenie w bliskim pokrewieństwie jest obelgą i nadużyciem hodowlanym, tym bardziej że wszystkie cele hodowlane mogą być osiągnięte nawet szybciej i łatwiej poprzez odpowiednie metody selekcji.
Jestem całkowicie przekonany, że jeżeli już od dzisiaj zostały by wstrzymane i odrzucone te wszystkie metody kojarzenia w bliskim pokrewieństwie to od razu ilość chorób dziedzicznych zmalała by o 10 – 20 %, co w sposób olbrzymi zmniejszyło by rozmiar cierpień, nieszczęścia i interwencji weterynaryjnych. Każde kojarzenie w pokrewieństwie, od którego się kogoś zdoła powstrzymać i odwieść może zapobiec urodzeniu się jednego lub kilku chorych psów i dlatego warto podejmować wysiłek przekonywania hodowców o szkodliwości takich kojarzeń.

Hellmuth Wachtel.
Tłumaczenie E.Gmiter ze strony: http://www.eiwc.org/pdf/What_can_pop...for_the_IW.pdf
artykuł pochodzi ze strony http://klubwilczarza.pl

Z autorem artykułu można na żywo rozmawiać (lub choćby tylko czytać jego posty – naprawdę warto) zapisując się na listę dyskusyjną http://tech.groups.yahoo.com/group/Canine-Genetics/
Ostatnio edytowano 2009-02-04, 22:28 przez miska, łącznie edytowano 1 raz
miska
 
Posty: 11
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2008-05-07, 10:44

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez Anirysova » 2009-02-03, 12:42

Bardzo ciekawy artykuł, powinien przeczytac go każdy kto uważa jaki to dobry jest inbred - niestety coraz więcej najnowszych badań potwierdza jego zgubny wpływ na zdrowie psów :->
Avatar użytkownika
Anirysova
Moderator
 
Posty: 5202
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-24, 21:23
Lokalizacja: śląskie
psy: Monia, Wiki, Banu, Sisi i Duma
Hodowla: Anirys Team FCI

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez Anuta » 2009-02-03, 13:10

Natura to wie od dawna.
A człowiek? Człowiek ma różne zachcianki, a potem tylko dorabia teorię do swej praktyki.
W tym przypadku pieski są coraz piąkniejsze (wg człowieka), ale ... niestety nie koniecznie zdrowsze.
Co na codzień nas bernomaniaków dotyka.
Słusznie autor artykułu wskazał potrzbę zmian regulaminu wystaw.
My na forum też do tego doszliśmy.
Pzdr
Avatar użytkownika
Anuta
 
Posty: 1370
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-29, 15:45
Lokalizacja: Warszawa
psy: Astra(*), Nora(*) i Indi(*), Jumper, KeyRa

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez Halina » 2009-02-03, 13:21

Artykuł bardzo ciekawy.
Avatar użytkownika
Halina
Moderator
 
Posty: 6570
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 07:48
Lokalizacja: Dargiń
psy: Karo, Sotella,Ofra, Kora[*], Bora[*], Berni[*]
Hodowla: Szumiąca Knieja

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez Ania i Kontra » 2009-02-03, 14:42

Bardzo interesujące. Miska, dziękujemy za zamieszenie go tutaj.
Avatar użytkownika
Ania i Kontra
 
Posty: 470
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-26, 23:28
Lokalizacja: Sopot
psy: Kontra ['] i Contica

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez Kaja z Sabą » 2009-02-03, 14:55

Ciekawe ;-) I chyba nawet zrozumiałam :mrgreen:
Dziękuję za zamieszczenie :-D
Avatar użytkownika
Kaja z Sabą
 
Posty: 626
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2008-09-22, 13:33
Lokalizacja: Śląsk..
psy: Saba (Aninbernus ETIUDA) (*)

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez Aga-2 » 2009-02-03, 15:20

Super artykuł :!: Daje wiele do myślenia.
Aga-2
Moderator
 
Posty: 6352
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-26, 10:37
Lokalizacja: Kraków/okolica

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez Ania Gd » 2009-02-03, 15:52

Artykuł wart polecenia.
Uważam, że każdy powinien go przeczytać.

Myślę, że ze zrozumieniem go będzie łatwiej niż z postami Roberta, gdzie tylko jedna Karolina otwarcie przyznała, że niewiele zrozumiala a inni postawili sobie za punkt honoru aby "zabrać głos w dyskusji"; natomiast ich wypowiedzi świadczyły dobitnie o tym, że sami też nie do końca rozumieją ten problem i mylą pewne fundamentalne pojęcia.

Mam nadzieję, że tym razem nie będzie krytykowania autorki za "zbyt duże uproszczenia" hi hi hi,
ale bez uproszczeń po prostu się nie da.
To tak jakby tłumaczenie ruchu Ziemi zacząć od opisywania ruchu Galaktyk we Wszechświecie.
Avatar użytkownika
Ania Gd
 
Posty: 2108
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 11:18

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez maat » 2009-02-03, 17:17

Uff. Czekałam na taki głos z utęsknieniem. Miska, dziękuję.
Bardzo rzeczowo i dobitnie artykuł uzasadnia konieczność natychmiastowego powiedzenia pa pa inbredom i hodowli w dzisiejszym kształcie.
Przestałam wypowiadać się wątkach dotyczących sposobów eliminacji różnych chorób i wad genetycznych rasy, bo cała moja wiedza wskazywała na konieczność rezygnacji z chowu wsobnego a w tej kwestii nie widziałam zainteresowania dyskusją. W dyskusji nad histiocytozą na przykład, uparcie powracają pomysły eliminacji z hodowli linii wywodzących się od chorych osobników , choć wiadomo, że nic to nie da.

Sprawa jest wielce trudna. Wystarczy pomyśleć że wyrównany miot przestanie być tak łatwy do uzyskania, że hodowla będzie wymagała ostrzejszej selekcji. Ze to będzie kosztowniejsze jeszcze .
Ale przecież wszyscy deklarujemy że zdrowie najważniejsze...
W obliczu ostatnich tragedii i zgonów młodziutkich psów chyba pora na twardą dyskusję.
I tu coraz bardziej sensowne wydaje mi się obowiązkowe robienie testów - profili genetycznych .

Ania Gd do jakiej dyskusji nawiązujesz?
Avatar użytkownika
maat
 
Posty: 1974
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-10-02, 23:46
Lokalizacja: Kraków
psy: Souri
Hodowla: Hała-Bała

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez Barbapapa » 2009-02-03, 17:56

Miska - mogę ten arykuł zamieścić na forach kocich? Tam pokutuje opinia, że jak ma się własnego kocura do wszystkich swoich kotek to jest super, i to się powiela z pokolenia na pokolenie. W kotach jest duzo silniejszy imbred niż u psów....
Avatar użytkownika
Barbapapa
 
Posty: 3786
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 11:32
Lokalizacja: Warszawa
psy: Wobler(DSPP,Dublin(7/11/14);Znak Zodiaku(*14/8/10)
Hodowla: Barbapapa-psy

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez meggy » 2009-02-03, 18:42

Bardzo ciekawy, przystepny, dajacy duzo do myslenia..........
Avatar użytkownika
meggy
 
Posty: 9039
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2007-05-10, 11:22
Lokalizacja: Tuszyn.k.LODZI
Hodowla: FCI " Majowy Skarbiec "

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez iwona_k1 » 2009-02-03, 19:05

Ja również dziękuję za ten artykuł.Sprawa jest prosta jak 2x2.Już wczesniej wypowiadałam się na innych wątkach z pewną dozą nieśmiałości ,ze ta metoda jest dla mnie bardzo kontrowersyjna i nigdy nie wyszłabym za swojego kuzyna chocby miał najpiękniejsze oczy na świecie!Uważam ,że to jest przyczyna dużej śmiertelności berneńczyków i ich zapadalności na choroby nowotworowe.
Avatar użytkownika
iwona_k1
 
Posty: 4394
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2008-11-23, 21:27
Lokalizacja: Sosnowiec
psy: Ursa Puchate Kreple,Zorn(*) Agis Petkowskie Wzg

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez Ewa z Dżoszem » 2009-02-03, 21:21

Ania Gd napisał(a):Myślę, że ze zrozumieniem go będzie łatwiej niż z postami Roberta, gdzie tylko jedna Karolina otwarcie przyznała, że niewiele zrozumiala a inni postawili sobie za punkt honoru aby "zabrać głos w dyskusji"; natomiast ich wypowiedzi świadczyły dobitnie o tym, że sami też nie do końca rozumieją ten problem i mylą pewne fundamentalne pojęcia.


Teksty medyczne są naszpikowane fachowym słownictwem, osobom z nim nieobeznanym czy takim, które spały na lekcjach biologii trudno przyswoić i zrozumieć treści w nich zawarte.
Ja tam się cieszę, że np inżynier, informatyk lub student prawa próbuje przez nie przebrnąć. Czyli dociera do jego organizmu,że takie proste to nie jest, jakby się na pierwszy rzut oka wydawało.
Prosty przepis, że bierze si ę psa, suczkę, czeka dwa miesiące no i mamy pięęęęęękny miot niekoniecznie sprawdza się w praktyce.

No cóż. Artykuł przedni. Jedynie, o co nieśmiało prosiłabym, to ewentualne zaznaczenie grubą czcionką co ważniejszych tez i wniosków - celem lepszej czytelności - ale i bez tego jest boleśnie prawdziwy i nie pozostawia żadnych złudzeń - uzasadniając w sposób najbardziej merytoryczny - że dotychczasowe (czytaj: aktualne) metody doboru i selekcji stosowane przez większość hodowców prowadzą do wysokiego zubożenia puli genetycznej hodowanych metodą wiktoriańską ras psów oraz poważnych konsekwencji zdrowotnych

Ciekawa jestem, ilu hodowców inbredujących namiętnie czy idących "na linię",od wielu, wielu lat, którzy tu na forum nazywają oczywistą oczywistością taki sposób prowadzenia hodowli, weźmie sobie do serca współczesną wiedzę na temat ich poczynań i konsekwencji z tego wynikających dla przyszłych pokoleń?

Zawsze uważałam i uważam świadome inbredowanie za największą głupotę, która ma zastosowanie wbrew logice i fundamentalnym prawom biologii. Piszę o świadomym, wyjętym z rodowodów inbredowaniu. Bo nawet najbardziej staranna selekcja out może w zamyśle nie udać się ze względu na wąską pulę genową.

Maat pisze, że mioty będą mniej wyrównane.
O ile pamiętam, jeszcze nie tak dawno metryki otrzymywała część miotu - ta, która właśnie mogła pretendować do statusu hodowlanego (poprawcie, jeśli się mylę).

Miska - wielkie dzięki
Avatar użytkownika
Ewa z Dżoszem
 
Posty: 406
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-12-19, 22:23
Lokalizacja: Lublin

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez Barbapapa » 2009-02-04, 21:04

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=88242 a oto co piszą niektórzy kociarze- nic dodać nic ująć :-(
Avatar użytkownika
Barbapapa
 
Posty: 3786
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 11:32
Lokalizacja: Warszawa
psy: Wobler(DSPP,Dublin(7/11/14);Znak Zodiaku(*14/8/10)
Hodowla: Barbapapa-psy

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez Cefreud » 2009-02-04, 22:09

tylko trzeba się tam zalogować co by poczytać...
Avatar użytkownika
Cefreud
 
Posty: 10797
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-24, 21:36
psy: CeFreud (*),Wall-e i Kubuś-sz koty,Pimki(*)

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez Barbapapa » 2009-02-05, 09:34

u kurcze, nie mogę wkleić wypowiedzi innych... bez ich zgody.
to z kolei z innego forum info, ale w wersji ang:
http://www.pubmedcentral.nih.gov/articl ... d=18060738
nieco o homozygotyczności ras
Avatar użytkownika
Barbapapa
 
Posty: 3786
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 11:32
Lokalizacja: Warszawa
psy: Wobler(DSPP,Dublin(7/11/14);Znak Zodiaku(*14/8/10)
Hodowla: Barbapapa-psy

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez Ania Gd » 2009-02-05, 20:43

Hmmmm - no fajnie - zachwyceni artykułem ????????
no to ciekawa jestem jak z jego zrozumieniem.

czy nikt nie ma żadnych uwag krytycznych do tego artykułu ?
Co na ten temat uważają osoby "biegłe" w genetyce ?
Czy zgadzacie się ze wszystkimi tezami autora ?
Czy dostrzegacie jakies słabe punkty jego wywodów ?
Avatar użytkownika
Ania Gd
 
Posty: 2108
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-25, 11:18

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez BoBer » 2009-02-05, 22:39

Ja mam uwagi…, wiele uwag…
Ta wypowiedź nie jest w świetnym stylu, wręcz przeciwnie...
Ciekawe czy robione jest to z rozmysłem czy nie…, mylone są pewne zagadnienia i pojecia…, pojawiają sie sprzeczności... zastanawiam się czy dopuszcza się tego autor czy tłumacz… Dokładniej na ten temat wypowiem się w następnym tygodniu (domniemam, że będę miał wtedy trochę więcej czasu).
Teraz niech popiszą się hodowcy którzy nie spali w liceum na lekcjach biologii i zrozumieli ten bardzo dostępny język wypowiedzi… i mają super oczywistą oczywistość i jasność w tym oglądzie…
Do dyskusji w temacie zapraszam też inne osoby zainteresowane nim.
Uważam, że każde wytłumaczenie zagadnienia… dlaczego jest tak a nie inaczej, przyda się… szczególnie tym leniwym lub wolniej myślącym…

Pozdrawiam
BoBer
BoBer
 
Posty: 307
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2007-09-10, 19:51

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez Ewa z Dżoszem » 2009-02-05, 23:25

Ania Gd napisał(a):Hmmmm - no fajnie - zachwyceni artykułem ????????


Czy zachwyceni – nie wiem. Pisałam o bolesnej prawdzie. I niech tak zostanie.

W mojej ponad dwudziestoletniej karierze zawodowej spotkałam się z wieloma modami, standardami, zaleceniami, które okazywały się po pewnym czasie totalnym nieporozumieniem – wycofywano się więc i wprowadzano kolejne procedury, żeby znowu za jakiś czas je poprawiać. Bo właśnie czas obserwacji i wyniki badań decydują o tym, czy procedura, obowiązujący standard wart jest dalszej rekomendacji.

Genetyka, to taka działka wiedzy, która obokimmunologii - ściśle z nią związanej - rozwija się dziś chyba najbardziej dynamicznie.
Ale pan Hellmuth Wachel nie omawia czynników wpływających na defosforylację cytoplazmatyczną składowej czynnika transkrypcyjnego NF-ATc, co prowadzi do zablokowania syntezy interleukiny 2, a zajmuje się analizą zjawisk rozciągniętych mocno w czasie. Od epoki wiktoriańskiej do dziś. Analizuje wpływ stosowanych powszechnie założeń hodowlanych na jakość przyszłych pokoleń produkowanych w ten sposób zwierząt. Zajmuje się zmianami zachodzącymi w puli genów jakimi dysponują kolejne pokolenia zwierząt i wyjaśnia jaki to będzie miało wpływ na następne pokolenia. Czyli te, które przyjdą, kiedy kolejni hodowcy wezmą się za rozmnażanie tego, co im zostawią rozmnażający zwierzęta dziś. Nie chce mi się wklejać cytatów – całość jest dostępna powyżej i można sobie przeczytać.


Zapytałam w swoim poprzednim wejściu na antenę, czy ktoś weźmie sobie to do serca?
Nie spodziewam się entuzjastycznego: hop, siup, zmiana!
Pytam, czy jest możliwa zmiana stylu myślenia. Wbrew obowiązującym zaleceniom. Niektórzy przecież spędzili w uczelnianych ławach parę lat przysposabiając się do takiego traktowania zwierząt hodowlanych z psami włącznie, jak nakazują obowiązujące poglądy. Wszystko zgodnie z… no właśnie z czym? Ze zdrowym rozsądkiem?
Fundamentalne prawa biologii ze względu na swoją uniwersalność odnoszą się do wszystkich istot posiadających DNA. Inbredy w ludzkiej populacji trenowały poprzednie pokolenia – tworząc (z racji więcej politycznych niż eksterierowych) zdeformowane psychicznie i fizycznie istoty.
Pan Wachter nie twierdzi, że mamy do czynienia z degeneracją. Pokazuje mechanizmy, które w przyszłych pokoleniach mogą bardzo poważnie pogorszyć kondycję populacji o zubożonej drastycznie puli genowej.

Swoje poglądy na temat inbredowania już przedstawiłam poprzednio. Kto taki sposób selekcji stosuje - jego prawo. I kropka.
Ale może weźmie pod uwagę punkt widzenia zawarty w pracy H. Wachtela.
Może pomyśli, jaki pasztet zostawia przyszłym hodowcom i właścicielom. Czy za ekstra eksterierem idzie fenomenalna, stabilna, wzorcowa, zachwycająca psychika i równie fenomenalna, stabilna, wzorcowa, zachwycająca odporność?

Wykład jaki tutaj się znalazł, nie został moim zdaniem zaprezentowany w celach polemicznych, a ma służyć głębszej refleksji.

Co do dyskusji – jest możliwa jedynie w gronie specjalistów.
Myślę, że zamiast oświecać maluczkich warto skorzystać z adresu listy dyskusyjnej podanej przez Miskę i porozmawiać z autorem. Specjalistą.
Avatar użytkownika
Ewa z Dżoszem
 
Posty: 406
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-12-19, 22:23
Lokalizacja: Lublin

Re: Hodowla - dokąd zmierza?

Postprzez Cefreud » 2009-02-06, 00:05

a ja na biologi spałam, więc poproszę skórt.
Tyle co pojęłam,to to że imbredy są złe i zbyt intensywne eksploatowania samca też.
Tylko skąd mamy wiedzieć o ilosci kryć? Nie każdy chyba ma czas wisieć w internecie i szukać danych lub co gorsza doczytywać się między wierszami.Jest parę stron,gdzie jest dostęp do danych ile razy krył dany pies, a reszta?
Trzeba polować i samemu dodawać...
Czy to co ja wyłowiłam ma sens? Czy zrobiłam zbyt wielki skrót i ominęłam inne ważne zagadnienia?
Proszę o oświecenie, o ile się da oczywiście
Avatar użytkownika
Cefreud
 
Posty: 10797
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-24, 21:36
psy: CeFreud (*),Wall-e i Kubuś-sz koty,Pimki(*)

Następna strona

Powrót do - Hodowlane dylematy na różne tematy, czyli o wszystkim po trochu; inne problemy i kwestie.

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość

cron