Czy dać szansę?

Moderator: Anirysova

Czy dać szansę?

Postprzez Anuta » 2014-08-16, 16:06

Mam problem egzystencjalny. Jak postapić, gdy dowiem się, że mój pies jest nieuleczalnie chory?
Człowiek w tej konfrontacji może samodzielnie podjąć decyzję: leczyć się, czy poddać bez walki (choć samobójstwo jest karalne). Za psa, ze zrozumiałych powodów decyduje opiekun/właściciel, bo to on ponosi koszty leczenia i częściowo trudy leczenia. Pies zazwyczaj mu oddany, posłusznie poddaje sie zdecydowanym procedurom. Ale czy i psu nie należy się szansa na podjęcie walki? Kiedy decyzja o eutanazji jest właściwa? Jak poznać, że pies cierpi, że się podał i tylko czeka na nieuchronną śmierć? Jak radzicie sobie ze skutkami podjętej decyzji?
Ja jestem zwolenniczką dawania szansy na pokonanie/walki z choroba i towarzyszącą jej niemocą. Decydując sie na powoływanie do życia nowych psów, szczeniąt walczę o ich przeżycie przy porodzie, we wczesnym dzieciństwie, często wbrew naturze. W końcu liczne mioty są głównie dlatego, że umieralność szczeniąt przy porodzie i we wczesnym dzieciństwie jest duża, co natura rekompemsuje licznością urodzonych szczeniąt. Jednak powołując je do życia (wybór ojca, krycie, pomoc przy porodzie, dokarmanie ...) czuję się za nie odpowiedzialna. Potem szukam im "dobrych", odpowiedzialnych domów licząc, że zapewnią im dobre, szczęśliwe życie, a w razie choroby opiekę lekarską.
Jakie jest Wasze zdanie, jak radzicie sobie z problemem, przedwczesna śmiercią (zawinioną i niezawinioną)? Może Wasze argumenty pomogą mi poradzić sobie z problelem.
Avatar użytkownika
Anuta
 
Posty: 1370
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-29, 15:45
Lokalizacja: Warszawa
psy: Astra(*), Nora(*) i Indi(*), Jumper, KeyRa

Re: Czy dać szansę?

Postprzez agas » 2014-08-16, 16:56

Na tak postawione pytanie, czy dać szansę ?nie mogę odpowiedzieć inaczej niż dać, z pewnością dać. Zawsze dotąd dawałam ją wszystkim moim psom, które już odeszły. Nie miało znaczenia czy były ciężko połamane czy miały nowotwór , czy zwyczajnie ze starości niedołężniały z dnia na dzień. Jednak uważam, że jest granica i jeśli zna się swojego psa nie jest trudno dostrzec moment kiedy to pies już nie chce dłużej walczyć, kiedy chce odejść. Mam to szczęście(nie wiem czy to dobry kontekst dla tego słowa), że tylko raz to ja musiałam podjąć decyzję, że to koniec. Inne moje psy odchodziły same, we śnie. Ta decyzja była oczywiście okupiona wielkim bólem i dylematami, ale Glenda wyraźnie dawała znać, że już dłużej nie chce, po tylu latach razem wiedziałam co chce powiedzieć....Dzisiaj zrobiłabym to samo w takiej sytuacji, bo przedłużanie cierpienia psa ze strachu przed jego utratą jest moim zdaniem egoistyczne,a decyzja o eutanazji jest ostatnim gestem miłości do niego.
Avatar użytkownika
agas
 
Posty: 1758
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2011-06-30, 15:39
psy: Bona, Keanu, Hana , Brizo (*)Hektor(*), Glenda(*)
Hodowla: Jak z Obrazka

Re: Czy dać szansę?

Postprzez Marta@Amon » 2014-08-16, 18:58

Ja stawałam 6 lat przed tym dylematem .Amon był chory od samego początku. Walka była czasami bardzo trudna.... bardzo.... tyle bólu ,cierpienia..... Jednak moje Słoneczko zawsze walczyło....tak kilka lat...Był raz moment ,kiedy po raz kolejny nerki przestawały pracować...stanęłam wtedy przed taka decyzją...patrzyłam w oczy mojemu Aniołowi i wiedziałam ,że tym razem Amon się poddał..... Pamiętam ten dzień jak by to było dziś ...Natychmiast klinika musiałam zabrać jednego bliźniaka ( wtedy miałam małe maluchy ) rozmowa z naszym lekarzem ....nie ma wyjścia kolejne podpięcia płukania, transfuzja. Wtedy popatrzyłam jeszcze raz w Jego smutne ...zrezygnowane oczy.... wiedziałam co mam zrobić.....Podeszłam do naszego lekarza ,który ogrzewał płyny, przygotowywał wszystko ....Powiedziałam nie tym razem, nie zrobię tego.... nie podpinam Go.... na tel. mój mąż ...moje krzyczące dziecko i lekarz ,który namawia mnie ,że muszę .... Ja ich wtedy nie słyszałam....przytuliłam Amosia i powiedziałam ....wiem obiecałam Ci nigdy więcej .... wsiadłam do samochodu ......i wróciliśmy do domu ( oczywiście zdawałam sobie sprawę co może się stać ...wiedziałam i byłam na to gotowa...Ale też wiedziałam ,że to słuszna decyzja....On miał do tego prawo tyle lat walczyliśmy .....)Wiedziałam ,że muszę się z tym pogodzić pozwolić mu odejść....Nie myśleć o sobie o swojej miłości jak dam sobie radę bez Niego.... to nie było ważne to się nie liczyło. Najważniejszy był On... Dostałam lekarstwa i byliśmy umówieni z lekarzem ,że kiedy zauważę pierwsze objawy On przyjedzie by mógł godnie odejść. Całą noc czuwałam przy Nim i kolejną po 3 dniach nastąpiła minimalna poprawa ..... Ten dzień na zawsze zapamiętam .... Wszyscy mówili ,że to cud ...że niemożliwe...a jednak .... Przez te 3 dni moje życie się zatrzymało ...błagałam Go aby się nie poddawał ...aby walczył mamy jeszcze tyle do zrobienia ...tyle miejsc musimy odwiedzić ... Jego oczy były zamknięte ,ale wiedziałam ,że mnie słyszy ....Po tym zdarzeniu Amoś i ja zaczęliśmy brać życie garściami ...Cieszyliśmy się każdą chwilą ...każdą sekundą naszego życia, bo wiedziałam co one oznaczają .... Żyliśmy tak kilka lat oczywiście Amon nigdy nie był zdrowy walczyliśmy każdego dnia o Jego życie ...padaczka ,problemy z chodzeniem .... z kośćcem, ale dawaliśmy sobie radę .... I wtedy przyszedł ten kolejny dzień ...najgorszy dzień w moim życiu .... Wiedziałam ,że coś jest nie tak ...Walczyliśmy tydzień ... po nim pozwoliłam mu spokojnie odejść ...wiedziałam ,że nie mamy szans ...może przedłużę Jego życie o tydzień może ukradnę dwa ...ale ja wiedziałam ,że nie mam do tego prawa ...byłam mu to winna .... Amon odszedł w domu w moich ramionach ... a moje serce pękło ..... życie się zatrzymało....
Avatar użytkownika
Marta@Amon
 
Posty: 677
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-11-09, 14:33
Lokalizacja: Kraków
psy: CYNAMON (Alpejski Sen) ,AMON (Górski Żywioł (*)...

Re: Czy dać szansę?

Postprzez Kajka » 2014-08-16, 20:29

to trudna decyzja,każdy musi ją sam podjąć.Ja osobiście gdybym wiedziała, że mój pies jest nieuleczalnie chory podjęłabym.Wiem, że to trudne, ale czy wy gdybyście mogli ulżyć psu czy człowiekowi nie zrobilibyście wszystko żeby ulżyć w cierpieniu?Mielibyście siłę patrzeć w zbolałe oczy psa lub człowieka? Wiem co mówię bo mój mąż na razie na dobre wyniki w walce z rakiem.Wiem że to boli pozwolić odejść najbliższej osobie, tak jak ja pozwoliłam odejść syniwi niecały rok temu. To bardzo trudna decyzja i każdy sam musi ją podjąć.
Avatar użytkownika
Kajka
 
Posty: 60
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2014-01-15, 21:16
Lokalizacja: KUJAWSKO- POMORSKIE
psy: ARI

Re: Czy dać szansę?

Postprzez Cefreud » 2014-08-16, 20:38

w ciagu mojego życia 3 razy musiałam podjąć decyzję.
Do dziś nie potrafię powiedzieć czy była słuszna, do dziś targają mną wątpliwości.
Pierwszy był Abi ( Abaris Mała Daisy) pudel miniatura. Abi był ze mną od dziecka. Być może, gdybysmy jeszcze powalczyli skończył by 20 lat, a tak odszedł na dwa tygodnie przed tą datą. Abi był pudlem miniaturą,mieszkamy w Krakowie a od połowy jego życia mieszkaliśmy w centrum miasta. Smog jaki panuje w Krakowie jest powszechnie znany. Abi miał astmę, nie miał już prawie zębów co jakiś czas miał problemy ze wstawaniem. Pod koniec życia, charczał, trzeba było mu pomóc wstać a gdy zepsuła się winda, nosić na rękach. Ostatnie dni były trudne, dusił się już prawie przez większość dnia, nie wstawał i przestał sikać.
Nie widziałam już innej możliwości, niż pomóc mu odejść.
Następny był mój rotek Platon ( Pele od Kuszetkich). Był z nami 9 lat. W marcu zaczął kaszleć-myślałam, że to od zjedzonego śniegu złapał infekcję gardła. Gdy otrzymałam od weta, że powinnam zrobić rtg bo ma szmery w płucach, byłam w szoku. RTG wykazało płyn w płucach. Walczyłam jeszcze 3 mc. Ostatni tydzień to były kroplówki wieszane na klamkach, karmienie z ręki. Czasem brał jedzenie, tylko po to aby je później chyłkiem gdzieś wypluć. Słabł w oczach...Potem przestał już sikać. Przy zmianie wenflonu wet powiedział, ze nie widzi już wyjścia i może go od razu uśpić. Nie pozwoliłam. Kazałam mężowi zabrać go do domu. Leżałam z nim na kocu, głaskałam, przytulałam i płakałam. W końcu przyjechał wet i Platon odszedł...W domu, wśród ludzi których kochał...To był 13 czerwca, pamiętam jak dziś. Miał to być ostatni pies w moim życiu...
Długo nie wytrzymałam, pod koniec czerwca, wpłaciłam zaliczkę za Freuda.
Życie Freuda większość z Was pamięta. W wieku 10 mc miał zdiagnozowanego chłoniaka postać skórną, potem pojawiła się padaczka, biegunki, wymioty, problemy skórne. Ciągłe diagnozy, ciagłe wizyty, konsultacje zarówno u wetów specjalistów jak i u leczących niekonwencjonalnymi metodami.Jego eutanazja była i nadal jest traumą, tak wielką, że nie jestem w stanie zdecydować się na kolejnego berneńczyka- bo że będzie w domu szwajcar to pewne, ale kiedy...?
Myślę, ze nikt z nas nie potrafi odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie. Każdy pies jest inny, każdy inaczej odchodzi. Poza Freudem moje psy gasły w ciszy. Freud skowyczał z bólu...
Teoretycznie wiem, że nie było innej drogi....Ale czasem budzę się w nocy zastanawiając się czy nie trzeba było jeszcze walczyć... Tylko czy moja walka nie obyła by się płaceniem ogromnej ceny przez psa?
Byliśmy z nim do końca. Odszedł w domu. Pochowałam go w takim miejscu, aby czasem można było go " odwiedzić"...
Avatar użytkownika
Cefreud
 
Posty: 10797
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-24, 21:36
psy: CeFreud (*),Wall-e i Kubuś-sz koty,Pimki(*)

Re: Czy dać szansę?

Postprzez saganka2 » 2014-08-17, 10:08

Ja poprosiłam Dr. Neskę, żeby powiedziała mi prawdę, gdy już będzie tylko męka przed moim psem. Ale dopóki można pomóc, pomagam. Dopóki nie jest to znęcanie się i życie okupione zbyt wielkim cierpieniem.
Avatar użytkownika
saganka2
Administrator
 
Posty: 1313
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2014-05-03, 17:12
psy: Bruno (*) i Duduś (*), Misia

Re: Czy dać szansę?

Postprzez Milla » 2014-08-17, 12:13

Zawsze warto jest dać szansę, ale należy pamiętać, że nie leczymy naszego sumienia, tylko psa. I to Jemu ma być lepiej od tego leczenia nie nam. My musimy poradzić sobie sami.
Za każdym razem zastanawiałam się czy tej decyzji nie podjęłam zbyt późno, czy przeze mnie pies nie odchodził w bólu nie do zniesienia, bym tylko ja mogła powiedzieć, ze faktycznie zrobiłam prawie wszystko co mogłam.

Maja - gdy padła diagnoza (histio), wiedziałam, że to do mnie będzie należała ta decyzja. Pod koniec, jedyne co było widać w tym psie to ogromny ból, było aż wyczuwalne, że po prostu chce odejść tylko nie wie jak. Zakopała się w dziurze w kącie ogrodu i na niewiele reagowała, jedzonko już tylko dosmaczane, a i to nie zawsze. Ale gdy pies przestał sie cieszyć na mój widok, to był jasny sygnał dla mnie, że to już. Odeszła w domu, przytulona do nas.

Tydzień temu musieliśmy pomóc odejść Batonowi, naszemu ONkowi.
Gdy już żadne leki p/bólowe nie chciały pomóc, pies stojąc tracił równowagę, a do minimalnego ruchu nie zachęcały go ani smakołyki, ani raban na ulicy...

To się czuje, sercem, ale też umysłem. Gdy nawet to co było największym szczęściem w życiu psa przestaje "zachęcać Go do walki".
Avatar użytkownika
Milla
Moderator
 
Posty: 1383
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2009-10-24, 12:21
Lokalizacja: Podkowa Leśna
psy: Maja[*], Bonita oraz klan A&B&D

Re: Czy dać szansę?

Postprzez Anuta » 2014-08-17, 16:08

Ja poprosiłam Dr. Neskę, żeby powiedziała mi prawdę, gdy już będzie tylko męka przed moim psem.

Kasiu, bądź czujna. Dr Neska obiecała, że Astra dożyje swoich 10 lat. Nie dała rady, odeszła 3 mies. wcześniej, sama, bez pomocy.
Avatar użytkownika
Anuta
 
Posty: 1370
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-29, 15:45
Lokalizacja: Warszawa
psy: Astra(*), Nora(*) i Indi(*), Jumper, KeyRa


Powrót do - Hodowlane dylematy na różne tematy, czyli o wszystkim po trochu; inne problemy i kwestie.

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość