Dotatuowanie - poprawienie zanikającego tatuażu

Moderator: Anirysova

Re: Dotatuowanie - poprawienie zanikającego tatuażu

Postprzez aga.galin » 2010-07-14, 09:44

Majszczur napisał(a):Niestety mimo "genialności" ;-) tego pomysłu nie załatwia to mojego antykradzieżowego i antyzagubieniowego problemu

Psa, jak psa, ale ja to chyba powinnam wytatuować moją Hankę - ukraść jej pewnie nikt nie zechce, ale "zagubia się" perfekcyjnie, a wątpię, żeby mnie węchem znalazła jak Redi :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Majszczur, nie zrozum mnie źle, ale zaczynam tu dostrzegać pewne symptomy PICHu ;-)

Po przykrych doświadczeniach z Basterem, też jestem na wiele rzeczy wyczulona, nawet bardzo. Potrafiłam ważyć każdą porcję żarcia, na każdym spacerze sprawdzać, jak wygląda qupa, czy mocz nie jest za ciemny... I w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że
po pierwsze: własnym PICHem bardzo ograniczam tego mojego psiura, bo próbuję/próbowałam zmusić go, by żadne jego zachowanie nie odbiegało od normy - nie wolno mu przecież nie mieć apetytu, nie wolno mu leżeć i dyszeć, nie wolno mu za spokojnie zachowywać się na spacerze, nie wolno mu miliona innych rzeczy, żeby przypadkiem pańcia nie zrobiła z tego choroby
a po drugie: to nie jest normalne, że bardziej drżę o psa, niż o własne dzieci - i to drugie przemówiło do mnie bardziej...
Odpuściłam. Wmówiłam sobie, że będzie dobrze i koniec! Już nie latam jak durna po łące i nie sprawdzam, jak się załatwił. I chyba jestem dużo szczęśliwsza ;-)


Przepraszam, że tak troszkę nie na temat mi wyszło. Majszczur - mój pies w ogóle nie ma tatuażu, bo jest z pseudo i czy to znaczy, że w przypadku zagubienia będzie miał mniejsze szanse na odnalezienie? Wątpię - bo to ja postawię świat do góry nogami, żeby go znaleźć. Może lepiej psa nauczyć, żeby nie brał smaczków od obcych z ręki - bo "upolowanie" berneńczyka na smaczki jest jak dotąd najpopularniejszą i najpewniejszą metodą. :-D H.Hesse powiedział kiedyś: "myśleć ze sceptycyzmem, działać z optymizmem". I tego się trzymam :-D


Jeśli ktoś nie wie co to PICH, wyjaśniam: panika i chaos
Avatar użytkownika
aga.galin
 
Posty: 485
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2010-02-07, 00:15
Lokalizacja: Goleniów k.Szczecina
psy: REDI, PETRA, BASTER [*] i ...

Re: Dotatuowanie - poprawienie zanikającego tatuażu

Postprzez Majszczur » 2010-07-15, 01:52

Powiem tak: urazy nie czuję za tego PICHa, ale nigdy nie odważyłabym się oceniać osoby po kilku postach nie znając jej osobiście i jej rzeczywistego podejścia do zwierząt ;-) Ale nic straconego, możemy zweryfikować to w realu 8-) Jestem otwarta na spotkanie :-D
PICH chyba mi nie grozi... z akcentem na chyba :lol: choć mojemu dwuletniemu synkowi chip też by się przydał, bo wiecznie zwiewa, pewnie zła matka ze mnie, że młody chce nawiać 8-) Ze starszą córką nie było tego problemu, trzymała się nogi ;-) .
Mój mąż żartuje, że Berta była jak Maja, a Granda będzie jak Kacper. O rany! oby nie :roll: ;-)
Daleka jestem od paniki, raczej nauczona pewnymi doświadczeniami, przewidująca i zapobliegliwa (mam nadzieję :-) ) do chaosu raczej też mi daleko, gdyż ponieważ ;-) chaos to działanie na oślep bez pomyślunku, a ja metodycznie (przynajmniej taki był mój zamiar) próbowałam zgłębić temat, bo mnie po prostu zaintrygowało jak można to rozwiązać. Pomijam już fakt, że niektóre moje stwierdzenia są pół żartem-pół serio. No cóż, bezduszność internetu, emoty jak widać nie oddają wszystkiego jak należy. Może nie doczytałaś, ale w pewnym momencie napisałam, że zgłębię problem już tylko z ciekawości. Choć szkoły mam dawno za sobą nadal lubię się uczyć, a dzięki kilku rozmowom dowiedziałam się choćby o owej lampie UV pomocnej przy odczytywaniu tatuażu... wiedziałaś o tym? ja nie... i cieszę się, że teraz już wiem :-D

Piszesz, że Twój PICH już poszedł precz, nie latasz po łące i maniakalnie nie sprawdzasz już kup. Mnie żadna kupa nie przejdzie koło nosa bez wymacania bo sprzątam po Grandzie, więc chcąc niechcąc mam przegląd sytuacji i wszystko jak na dłoni :lol: :mrgreen:

Tobie tatuares nie jest potrzebny. Mnie choćby do tego nieszczęsnego wpisu RTG w rodowód :roll:
Kiedyś Berta, teraz Granda to moje pierwsze psy z "papierami". Wcześniej miałam - nie zawsze urodziwe, ale zawsze przekochane - wielorasowe znajdy lub podrzutki i śmiem twierdzić, że niejeden champion mógłby pozazdrościć im opieki, dopieszczenia i dopilnowania. Natomiast dopiero po raz drugi mam do czynienia z papierkami i przepisami ZKwP i naprawdę wszystkiego jeszcze nie wiem. Czy dowiadywać się to coś złego?

Co do kradzieży psa 'na smaczki'... hmmm... stwierdzenie, że nauczenie berna niepodejmowania pokarmu od obcych bezwzględnie ustrzeże go od pomysłowości złodzieja porównałabym do szalejącej w niektórych kręgach opinii, że przypięcie psa do budy na budowie ustrzeże tąże od splądrowania... a wierzę że tak nie myślisz :-) zapraszam na PW, opowiem Ci jak nieomal straciłam kiedyś Bertę w środku dnia na ludnym ursynowskim osiedlu mając ją w zasięgu wzroku i jak sama odzyskałam ją z łady na ukraińskich numerach :evil: 8-)

Choć Hermann Hesse nie jest moim ulubionym pisarzem, no może poza "Wilkiem Stepowym" 8-) , ochoczo podpisuję się wszelkimi dostępnymi mi kończynami pod cytowanym przez Ciebie zdaniem "myśleć ze sceptycyzmem, działać z optymizmem" :-P Może go sobie gdzieś elegancko wytatuuję ;-) :mrgreen:

Dla mnie temat jest zamknięty. Dowiedziałam się wszystkiego co chciałam wiedzieć. Może komuś się to przyda. Choćby po to zsumowałam treść obu info z obu oddziałów ZK w jednym poscie. Nie lubię rzucać zapytania i pozostawiać go bez odpowiedzi... Trafiam czasem na takie wątki i szlag mnie trafia, że po przewertowaniu kilku stron nie znajduję odpowiedzi.

ufff... ale się nagadałam... aż szczęka mi scierpła ;-) :lol: ... No to zdrówko!?

ps. Dzięki Dżiani za odpowiedź w sprawie użycia tatoopen'a. Lubię wiedzieć 8-)
Czy mogę tu zacytować Twoją odpowiedź celem "kropki nad i" ?
edit:
Dżiani napisał(a):Hej.
Tak, my od wielu lat tatuujemy tylko pisakiem w pachwinie bo jest to bezbolesne. Proces wygląda podobnie jak robienie tat. u ludzi a i sprzęt jest podobny. Czy taki tatuaż przetrwa próby czasu... to zależy od wielu rzeczy jak tusz, maszynka i samo wykonanie, ale z reguły przy jasnej karnacji jest odczytywalny przez wiele lat.
Możesz sama dotatuować sobie psa bo tatuujący jest obowiązany wystawić na to protokół i tym się w razie czego posługujesz (jak ktoś się czapia że za nowy). Jedyny problem to taki że pisakiem w uchu tatuażu nie zrobisz. Przynajmniej my nie robimy - tylko w pachwinie.
Od 01 lipca 2011 wszystkie szczeniaki nie będą musiały mieć już tatuaży na rzecz chipów.

Wielkie dzięki :-D
Avatar użytkownika
Majszczur
 
Posty: 4678
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2009-10-16, 19:00
Lokalizacja: Warszawa
psy: BPP: BERTA (*)... GRANDA (Princess Lovely Lady)

Re: Dotatuowanie - poprawienie zanikającego tatuażu

Postprzez Olcia » 2010-07-15, 09:43

Majszczur, uwielbiam Cię czytać. Nie myślałaś o blogu albo pamiętniku?

Majszczur napisał(a):opowiem Ci jak nieomal straciłam kiedyś Bertę w środku dnia na ludnym ursynowskim osiedlu mając ją w zasięgu wzroku i jak sama odzyskałam ją z łady na ukraińskich numerach

Ja bym chętnie posłuchała, jeśli można prosić.
Avatar użytkownika
Olcia
 
Posty: 1670
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2009-05-27, 01:16
Lokalizacja: Warszawa
psy: entlebucherka Negra

Re: Dotatuowanie - poprawienie zanikającego tatuażu

Postprzez Daria + Chila i Luna » 2010-07-15, 22:22

Feride ma tatuaż w pachwinie, i jest on jako tako czytelny: jako tako bo mozna go równie czytać.
Jest T041
ale O ILE T0 i 1 jest widoczne to 4 czasem na 8 wygląda :-/
Daria + Chila i Luna
 
Posty: 3320
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2009-02-28, 23:31

Re: Dotatuowanie - poprawienie zanikającego tatuażu

Postprzez Majszczur » 2010-07-17, 23:48

Olcia napisał(a):Majszczur, uwielbiam Cię czytać. Nie myślałaś o blogu albo pamiętniku?
Majszczur napisał(a):opowiem Ci jak nieomal straciłam kiedyś Bertę w środku dnia na ludnym ursynowskim osiedlu mając ją w zasięgu wzroku i jak sama odzyskałam ją z łady na ukraińskich numerach
Ja bym chętnie posłuchała, jeśli można prosić.
Bardzo dziękuję, ale jestem laikiem komputerowym, nawet nie wiedziałabym jak się do takiego bloga zabrać :oops: ale chętnie opowiem (choć nie wiem czy to odpowiedni dział) o naszej przygodzie innym ku przestrodze...

Metoda "na szczeniaka"...
Rzecz miała miejsce wiosną 2004 roku.
Berta była wówczas dorastająca kochającą nade wszystko ludzi piękną panienką po pierwszej cieczce (którą miała w wieku 10 miesięcy w okolicach października 2003 r.), co jak się potem okazało miało kluczowe znaczenie w całym zajściu. Wynajmowaliśmy wówczas mieszkanie na osiedlu przy ul. Pileckiego na warszawskim Ursynowie. Blok w którym mieszkaliśmy niemal w całości posiadał mieszkania pod wynajem, więc nikogo nie dziwiły nowe osoby (w tym nowi właściciele psów) co trochę pojawiające się w okolicy. Miłośnicy czworonogów spotykali się najczęścien na tzw. Kazurowej Górce niedaleko brzegu Lasu Kabackiego. Fajna duża trawiasta przestrzeń do wybiegania się dla naszych pupili. Spora łąka dookoła górki. Do naszego grona dołączył w pewnym momencie młody mężczyzna z małym pociesznym kundelkiem. Szczeniaczkiem. Facet był małomówny, ale ogólnie bardzo miły i naprawdę znał się na psach. Miał fajne podejście nawet do psów problematycznych i nieufnych. Zwierzęta lubiły go po prostu. Miał bardzo pospolitą urodę, taki typ co to nie pozostaje w pamięci, raczej pamięta się jego psa, a nie jego twarz. Kilkakrotnie dołączył do naszych spotkań na Górce. Potem parę razy niespodziewanie pojawił się na trawniczku tuż przy blokach. Jest tam pośrodku sąsiedniego osiedla na ul. Kazury trawiaste boisko na którym też często puszczaliśmy psiaki do wybiegania się. Stał zwylke troszkę na uboczu, ale psy do niego lgnęły i to uśpiło naszą czujność. Wyszliśmy z założenia, że to po prostu nieśmiały ale "dobry człowiek" skoro psy go lubią.
Spacerek dobiegal końca, pan pożegnał się skinięciem głowy i oddalił się w kierunku małego rondka (krzyżówka ul. Płaskowickiej i Pileckiego). Jego szczeniak szalał z Bertą, gość zawołał małego jak już prawie chował się za bokiem. Psina pobiegła, a Berta za nim. Również się pożegnałam i niczego nie podejrzewając poszłam za nimi. Kiedy Berta przebiegła obok naszego bloku i nie zatrzymała sięprzy klatce schodowej tylko znikała za rogiem zawołałam, a ona nie zawróciła natychmiast jak miała w zwyczaju (była już po zdanym PT1). Coś mnie tknęło i zamiast powtórnie zawołać puściłam się galopem za nimi. To był moment. Zobaczyłam ruszającą Ładę i plecy tego faceta oraz Bertę na tylnym siedzeniu auta. To były ułamki sekund. Nie wiem czemu spojrzałam pod nogi i ostatkiem przytomnego umysłu złapałam leżący tam kawałek kamienia/cegły/pustaka/ czy czegoś podobnego i rzuciłam z impetem w auto. Kierowca prawdopodobnie wystraszył się uderzenia, i szarpnał kierownicą. Auto wjechało na krawężnik i dzięki temu na moment wyhamowało, drzwi się otworzyły i sama nie wiem czy Berta wypadła bo drzwi były niedomknięte czy została celowo wypchnięta żeby odwrócić tym moją uwagę od samego samochodu. Grunt, że znalazła się poza autem, a była tak zdezorientowana, że sprawiała wrażenie jakby nie wiedziała czy biec za samochodem czy puścić się w moją stronę. Auto z piskiem odjechało kosząc po drodze środek rondka. Trawnikiem wzdłuż ulicy biegał oszalały zrozpaczony mały kundelek tego gościa... :-/

Mam fotograficzną pamięć, udało mi się mimo wszystko zapamiętać rejestrację. Teraz jej nie pamiętam, ale wówczas znajomy powiedział mi, że to ukraińskie numery. Policja nie przyjęła zgłoszenia, twierdząc że to za mało danych i ... historia zbyt nieprawdopodobna :evil: Ciekawe, może oczekiwali, że podam nazwisko i numer telefonu tego gościa :roll: . Najbardziej czepiali się tej cegłówki. Skąd kawałek cegły na trawniku "porządnego ursynowskiego osiedla". Teraz wiem, że powinnam była naciskać i mieli obowiązek spisać moje zeznania.
Nie wiem co ten facet w sobie miał, ale Berta po raz pierwszy i ostatni tak za kimś pobiegła...

Potem jak analizowaliśmy to zdarzenie z właścicielami innych psów zaczęliśmy kojarzyć fakty. Od jakiegoś czasu ginęły młode, ale płodne (nie starylizowane) rasowe suczki. Zawsze jakiś czas po pierwszej cieczce. Wiosną i jesienią. Zginęła suka doga DeBerdeaux, Labradorka i Husky i jakaś ozdóbka. Za każdym razem zbiegało się to z pojawieniem się na wybiegu spokojnego gościa z młodym psiaczkiem...
Facet (a może było ich kilku) obserwował osiedlową psiarnię i upatrywał sobie rasowe młode sunie. Pewnie obserwował(li) która suczka cieczkuje więc miał pewność, że nie jest sterylizowana i jakiś czas później podpinał się ze szczeniaczkiem pod psie towarzystwo.

Piszę dokładnie gdzie miało to miejsce, bo niedługo po tym wyprowadziliśmy się z tamtąd i nie wiem czy kradzieże nadal się powtarzały. Może ktoś z forum tam mieszka lub ma znajomych i mógłby coś dodać.
Szczeniaczka przygarnęla miła starsza pani.
Ostatnio edytowano 2010-07-18, 00:18 przez Majszczur, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
Majszczur
 
Posty: 4678
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2009-10-16, 19:00
Lokalizacja: Warszawa
psy: BPP: BERTA (*)... GRANDA (Princess Lovely Lady)

Re: Dotatuowanie - poprawienie zanikającego tatuażu

Postprzez aga.galin » 2010-07-18, 00:17

Zabrakło mi słów, by to skomentować :shock: Nieprawdopodobne i przerażające... :evil: :-(
Avatar użytkownika
aga.galin
 
Posty: 485
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2010-02-07, 00:15
Lokalizacja: Goleniów k.Szczecina
psy: REDI, PETRA, BASTER [*] i ...

Re: Dotatuowanie - poprawienie zanikającego tatuażu

Postprzez Milla » 2010-07-18, 10:23

Mieszkałam w swoim czasie właśnie na Kazury i po dziś dzień czasami odwiedzam znajomych, dlatego o tym słyszałam. Koleżanka też zgłaszała na policję, ale usłyszała dokładnie to samo :roll:
Avatar użytkownika
Milla
Moderator
 
Posty: 1383
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2009-10-24, 12:21
Lokalizacja: Podkowa Leśna
psy: Maja[*], Bonita oraz klan A&B&D

Re: Dotatuowanie - poprawienie zanikającego tatuażu

Postprzez Olcia » 2010-07-18, 14:45

Straszna historia. Cieszę się, że uprowadzenie się nie udało, ale to wkurzające, że zawsze trzeba mieć oczy dookoła głowy i pozostawać nieufnym.
Avatar użytkownika
Olcia
 
Posty: 1670
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2009-05-27, 01:16
Lokalizacja: Warszawa
psy: entlebucherka Negra

Re: Dotatuowanie - poprawienie zanikającego tatuażu

Postprzez Kinga & Panda » 2010-07-18, 16:09

:shock: Nieprawdopodobne. Dobrze, że ta historia tak się skończyła. A na tego człowieka, brak słów...
Avatar użytkownika
Kinga & Panda
 
Posty: 471
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2010-05-07, 20:09
psy: Panda, Dżeki

Re: Dotatuowanie - poprawienie zanikającego tatuażu

Postprzez Marzena.zlotanimfa » 2010-07-19, 08:08

Witam.
U nas w Warszawie długopis do tatuowania, ma p.dr,Janina Staniszewska - Borkowska.Przeprowadza to bezstresowo,a tatuaże są bardzo widoczne.Natomiast co do cięcia piątego pazura, to ja osobiście jestem w przysłowiowej kropce,ponieważ na ostatniej międzynarodówce w Warszawie,po ringu biegał duży z kompletem pazurów w tylnych łapach.Jeśli macie najnowsze informacje-ciąć czy nie ciąć to bardzo proszę o informację na forum.Rok temu ,chcieliśmy sprowadzić psa z Włoch po świetnych rodzicach ,i tylko nieobcięte piąte pazury,odwiodły nas od tego,nie chcieliśmy narażać szczeniaka na taki zabieg.Włosi byli w szoku,że u nas tnie się pazury,ale cóż stało się,żałujemy bardzo ,a szczeniak wygrywa w USA.
Avatar użytkownika
Marzena.zlotanimfa
 
Posty: 259
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2010-05-05, 19:40
Lokalizacja: Warszawa
psy: Duży Szwajc Pies Past. Atena, Nastka, Berta, Diana
Hodowla: Złota Nimfa

Poprzednia strona

Powrót do - Doświadczeni hodowcy podpowiedzcie, proszę (czyli dziś pytanie, dzis odpowiedź)

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość