przez martus » 2014-05-12, 11:06
Kubek- jako biegacz, też patrzyłam ze zdziwieniem na wyniki biegu, ale...do pierwszego własnego udziału.
Dużo zależy od inwencji organizatora, ukształtowania terenu. W punktach orientacyjnych można spodziewać się pytań specjalnych dotyczących okolicy (trzeba uważnie czytać info organizatora), ekologicznych lub sprawnościowych. Za błędy doliczany jest czas do twojego czasu brutto- tak jest w Dogoriencie. Zaliczyłam wczołgiwanie się pod wapienne skałki, 300 m schron na czołgi (już wiem co znaczy, że widzę ciemność:)), kapalnię, zjazd na tyłku na żwirowni i rozlewisko Pilicy z wodą do połowy uda. Mój pierwszy start to 15 km i czas trzy godziny. I już teraz nie patrzę na czas, tylko w mapę, bo dwa razy za bardzo chciałam i pogubiłam się na ostatnim punkcie. Nie da sie tego porównać z czasem z biegu po ulicy.
Na pierwszym biegu podczepiłam się do grupki ludzi, bo nie czułam się pewnie w sama w terenie i lesie. Potem, gdy wyszliśmy z lasu, bieglismy już sami, bo miałam pewność, gdzie jestem i że się nie zgubię. Było bardzo gorąco i słonecznie- bałam się, czy pies się nie zagotuje i robiłam przerwy w cieniu, gdzie mogliśmy się trochę schłodzić, a pies poleżeć z brzuchem na ziemi. Proponuje pierwszy raz potraktować trochę z przymrużeniem oka i treningowo.
Porównując nasz udział z huskimi- właściciele pędzą tak szybko, jak pozwalają im się obracać nogi. A Guzik ciągnie mnie tylko na podbiegach pod górkę, a tak jesteśmy obok siebie, jak lubimy najbardziej:)
Tak jak Cuddy polecam pas, linkę z amortyzatorem i szelki, w plecaku wodę dla siebie i psa, coś do jedzenia, długopis, latarkę (po doświadczeniu ze schronu), naładowany telefon. Po biegu przyda się pełen strój do przebrania, suche buty.
Bardzo żałuję, że nas nie bedzie teraz w Wwie, ale mamy imprezę rodzinną.
Ostatnio edytowano 2014-05-12, 14:27 przez
martus, łącznie edytowano 1 raz