Rady rzeczywiście bezcenne. Dla nas również. Aście w ostatnich trzech dniach dwa razy się udało wyperfumować. Za pierwszym razem bezlitośnie próbowałam ją wepchnąć na głęboką wodę w rzece, żeby grzbiet zamoczyła, ale zmyślnej bestii nie jest łatwo pozbawić równowagi, jak stoi na czterech łapach. Szybko się połapała o co mi chodzi i cały misterny plan spalił na panewce. Na szczęście perfumy, jakkolwiek bardzo mocne, okazały się mało trwałe i już za parę godzin dało się koło suki przejść bez negatywnych odczuć. Wczoraj jednak nastąpiła powtórka i to nie w tym samym miejscu, bo zapobiegliwie zmieniłyśmy trasę spaceru. Zapach też się zmienił. Mam nadzieję jednak, że jest on równie nietrwały jak poprzedni. Jeszcze jej dzisiaj nie wąchałam, więc nie jestem pewna.
Na szczęście nie jechałyśmy autem, a do domu dostała zakaz wstępu do czasu wywietrzenia. Przyznaję, że pomysł kąpieli postał przez chwilę w mojej głowie, ale szybko go zażegnałam. Teraz nie żałuję, bo jakby tak po kąpieli znowu coś znalazła, to by mi chyba nerwy puściły. A tak i pies zadowolony i ja zbytnio nie cierpię...