Nie wiem czy mu spowszednieją. Zauważyłam, że Eska różnie reaguje na ludzi - do znajomych biegnie w podskokach na głaski, a z obcymi to różnie - jednych mija obojętnie, innych próbuje obwąchać a jeszcze do innych się wyrywa, tak jakby ich lubiła (choc to nieznajomi). Nie wiem czy wyczuwa jakieś zapachy, czy co
A z chodzeniem na smyczy to zależy gdzie się mieszka. Na wsi u rodziców wychodzimy w pola bez smyczy. U siebie w mieście bez smyczy absolutnie nie.
Są ludzi, którzy mają lęk przed dużym psem, a nie znają się na rasach na tyle by wiedzieć, że akurat mój pies nie gryzie. Staram się być uprzejma i trzymam psa na smyczy, bo bezmyślnego chamstwa sama nie znoszę. Pies na ogół ma brudne łapy i obśliniony pysk - a jak ktoś rano spieszy się do pracy to nie będzie szczęśliwy jak mu pies w objawach czułości pobrudzi ubranie. Osobnym problemem są napotkane małe pieski, których właściciele najzwyczajniej nie życzą sobie nie kontrolowanego kontaktu z 50-kilogramowym olbrzymem. To tez jest zrozumiałe. Szwajcar nie zje malucha, ale rozbawiony może niechcący krzywdę zrobić. Ja na rękach i nogach mam nie znikające siniaki i rysy po pazurach Esi.
I najważniejsze - pędzące ulicami auta. Esia jak była mniejsza to na koty nie zwracała uwagi - teraz rwie się do każdego i nie ważne czy akurat pędzi ulicą jakiś TIR czy bus - Esia widzi tylko kota po drugiej stronie jezdni.
W lesie też nie puszczę luzem bo za dużo naczytałam się o zastrzelonych psach przez "nadgorliwych posiadaczy broni myśliwskiej" - a Esia za sarną, lisem czy zającem pójdzie jak w dym.
Od roku nad tym pracujemy ale chyba nie przeskoczymy "instynktu łowcy".
Długo płakałam jak mi samochód zabił ukochana wyżlicę. Nie chcę przez głupotę płakać za Esią.