Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Wszystko na temat hodowli Dużych Szwajcarów, a także dyskusje na temat rasy.

Moderator: annasm

Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez BASTARD » 2009-02-10, 14:27

Macie jakieś ciekawe śmieszne historyjki ze szczeniackich latek? To wrzucajcie jak sie da...

Mój Basterek (vel' Franuś jak kto woli) jest taki kochany jak sie łobuz OBRAŻA! Tak Tak! Jak wie ze zrobił coś złego, albo na coś mu nie pozwolimy, to idzie do kąta, siada plecami do wszystkich i ani myśli sie ruszyć póki go łaskawie nie przeprosimy! Rozkłada mnie tym na łopatki, siedzi nafuczony mały borsuk i naprawde póki nie podejde, nie pogłaskam i przytule to sie nie ruszy. Jak tu takiego nie kofać łobuza :-)
Avatar użytkownika
BASTARD
 
Posty: 601
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2009-02-09, 13:44
Lokalizacja: Mikołów
psy: DSPP Baster

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez BASTARD » 2009-02-10, 16:13

A w ogóle jaki charakterek miały Wasze psiaki?
Bo moj jest straszny cykor, boi się obcych i nowych nieznanych terenów. Zastanawiam się czy to ta wrodzona nieufność wobec nieznajomych czy też może wynik złej socjalizacji? W pierwszych dniach nie ruszał się dalej niż 2 metrty od swojego legowiska, a wczoraj jak wracaliśmy ze spacerku (po miesiącu mieszkania u nas), Bastuś nie chciał wejść do domu bo holu stała obca osoba. Mam się martwić? co robic?
Avatar użytkownika
BASTARD
 
Posty: 601
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2009-02-09, 13:44
Lokalizacja: Mikołów
psy: DSPP Baster

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez magat » 2009-02-11, 09:28

Czasami mysle, ze ile pów tyle zachowań i charakterów prawie jak u ludzi. , chyba bedziecie musieli z nim duzo' rozmawiać" widac ,ze wie swoje i trzeba nad nim popracowac
Avatar użytkownika
magat
 
Posty: 698
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2008-06-23, 08:53

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez kerovyn » 2009-02-20, 16:35

Cóż, ja mam "Opowieść wigilijną" z 9-cio miesięczną Ester w roli głównej. W minionym 2008 roku pierwszy raz po 6 latach mojej niebytności świątecznej w domu rodzinnym, postanowiłam zorganizować "wigilijny spęd", czyli zebrac do kupy rodziców, braci z rodzinami no i nas, czyli Grzesia, Ester i mnie. I jak to bywa - od początku poleciały klody pod nogi. Ale moje samozaparcie i pomoc rodziny wygrały. Nadszedł ten dzień, w południe zjechalismy do domu rodzinnego i zaczął sie wielki harmider z powitaniami, przygotowaniem kolacji, pokoju, stołu, prezentów. Wszyscy bylismy zaaferowani, podekscytowani itd. Ester udzieliła sie ta cała atmosfera bo z zapałem biegala za nami po całym, dwupiętrowym domu, ślizgając sie na świezo wycyklinowanych i pieknie wylakierowanych podłogach. Brat z żoną zakończyli niedawno gruntowny remont całego niemal domu, więc wszystko było takie swieże i piekne i czyste..
zasiedliśmy do kolacji, mama wzruszona uroniła łzę, panowie na luzie a my z Teresą (bratowa) na zmianę kursowałysmy do jej kuchni. Pierwszy barszcz czerwony... wszyscy zajadali sie pysznymi uszkami produkcji mamy a ja pędem do kuchni, zeby wyjąc z wody gotujace sie pierogi z kapustą i zdążyć ze swoim barszczykiem nim wystygnie...
nie dane mi było
wpadając do kuchni zaliczyłam poslizg z serią piruetów nie gorszych niz w Jeziorze łabędzim i zakończony lądowaniem w olbrzymiej kałuzy nasiusianej przez Ester niepostrzeżenie na samym środku ślicznej, nowej podłogi. Jak syrena alarmowa zabrzmiały mi w uszach słowa bratowej: "Uważaj na psa, bo jak nasiura to zostanie plama na lakierze". Szybka akcja konspiracyjna: Gdzie jest jakaś ściera??? Szybko wytrę może nikt nie zauważy.... a tu pierogi z gara wyłażą a z pokoju słychac nawoływania, ze przeciez wigilia a mnie nie ma. Raz, raz - szybko pierogi, szybko wycieramy podłogę, do sucha. Ufff! nie ma plamy, udało się. Teraz szybko do pokoju. Odwracam sie w strone drzwi.... i pociemniało mi w oczach.... ściana do połowy ochlapana, a po lodówce wolno i leniwie spływaja żółte strużki. Zemściło sie moje "bieganie" po domu. Moja energia i prędkość udzieliły sie statycznej dotąd kałuży, która rozbryznęła się po całej kuchni. Trzęsącą sie ręką umyłam lodówke i drzwi zastanawiając się skąd ja teraz w święta wezme taką farbę i pedzle, zeby bratowej kuchnię wymalować . Ech.. chyba w wigilie mnie za to nie zabiją ;-) wróciłam do pokoju zasiadłam do barszczu z mocnym postanowieniem, zeby sie tym nie przejmować i....
Matko Święta!!!. Przeciez Eśka ma cieczke i cały dzień latała w gaciach i podpasce a teraz spi na kanapie. Leży za plecami mpjego taty w zasiusianych gatkach a z mokrej podpaski pewnie kapie na świeżo praną narzutę :-( ... jak ją rozebrać, żeby nikt nie zauwazył?? i nie stracił przy tym apetytu? kończyłam barszcz, nie czując jego smaku bo moja wyobraxnie totalnie była zaabsorbowana obmysleniem strategii uwolnienia Eski z mokrych gaci, tak by nikt nie zauważył. Teresa zebrała brudne talerze i ruszyła do kuchni by je odnieść. Ona też szybko chodzi...
do dzis to widzę, jak film w zwolnionym tempie.....
mała kałuża przed progiem, moje usta otwarte do ostrzegawczego krzyku, który uwiązł w gardle, Teresa w pozycji poziomej, opada na podłogę, stos talerzy z mojej "slubnej porcelany" zawisa w powietrzu a ja już widzę naczynia tłukące się w drobny mak i rozbryzgi resztek barszczu na brzoskwiniowej nieskazitelności scian ...
sielankowa rodzinna wigilia w moich oczach zamieniła sie mały horror...
nie do końca
bratowa ostrym zrywem, niczym najlepszy bramkarz swiata, szarpnęła sie do przodu, wyrzuciła ramiona w górę, pochwyciła wszystkie latajace talerze i opadła całym ciężarem na podłogę tłukąc sobie kolana
-Udało się!, Uratowałam twoje talerze!
-Niepotrzebnie, i tak ci wiszę malowanie kuchni...
-Eeeeee- machnęła ręka bratowa, w piwnicy jest resztka farby, zamaluje się.

A potem stał się wigilijny cud - osiusiana ściana wyschła i nie pozostał na niej nawet cień śladu
kerovyn
 
Ostrzeżeń: 0

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez magat » 2009-02-20, 16:46

.........., ale super Ester trafiła... :mrgreen: :mrgreen:
Avatar użytkownika
magat
 
Posty: 698
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2008-06-23, 08:53

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez EwaM » 2009-02-20, 22:06

świetna opowieść :-)
Avatar użytkownika
EwaM
 
Posty: 2852
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2007-12-13, 15:40
Lokalizacja: okolice Warszawy
psy: Nera-prawie BPP i Bora-prawie bokser:))))

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez marzena » 2009-02-21, 01:10

Piękna historia... :-D
marzena
 
Ostrzeżeń: 0

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez Cefreud » 2009-02-21, 08:05

cuda się zdażają ;-)
Avatar użytkownika
Cefreud
 
Posty: 10797
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-24, 21:36
psy: CeFreud (*),Wall-e i Kubuś-sz koty,Pimki(*)

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez Gosia » 2009-02-21, 09:02

Witam w słoneczną sobotę!
Uśmiałam się szczerze czytając "opowieść wigilijną" i przyszła mi do głowy nasza historia.
Co prawda ja swojego szwajcarka dopiero będę miała za 1,5 miesiąca ale nasz poprzedni pies Pako (sznaucer olbrzym), jak miał niecały rok przyprawił nas prawie o zawał.
Otóż byliśmy w piękny słoneczny dzień z wizytą u mojego śp.teścia. Przybyliśmy z naszym nowym nabytkiem-małym króliczkiem którego dostał mój mąż(ode mnie) na imieniny.
Mąż siedział z owym królikiem na kolanach głaszcząc go i pokazując teściowi. Pako nie zwracał na niego uwagi,byliśmy w środku domu jednak drzwi do ogrodu były otwarte. W pewnym momencie nasz olbrzymek podszedł do męża i zaczął niby od niechcenia wąchać królika, gdy nagle kłapnął paszczą , porwał królika i w nogi do ogrodu!
Nigdy nie zapomnę tego widoku jak najpierw mąż biegnie wołając 'Pako fuj!", "Pako wupluj!", za nim teść bez kapci biegnie wołając " k... zagryzie ! Pako fe!", za nimi ja pewnie blada i piszcząca a za mną wybiegły trzy rotwajlerki (córeczki teścia) taranując swojego panka!
Pako królika wypluł, a my dopadając do miejsca zbrodni ze zdziwieniem stwierdziliśmy,że królik żyje!
Jedyne co nas zaniepokoiło to fakt, iż był dziwnie nieruchomy?!
Szybko do weterynarza-okazało się ,że królik był w ciężkim szoku, nic mu nie było fizycznie(???!!) jednak przez 24 godziny nie poruszył nawet uszkiem-tak to ciężko przeżył.
Dla królika nie było to pewnie zabawne, ale jak sobie wyobrażę całą tę sytuację z wypadającymi po kolei z osobami, krzyczącymi ,a na końcu trzy szczekające suczki... :->
Ciekawa jestem ,czy mój Brego też przysporzy nam tyle wrażeń :lol:
Gosia
 
Posty: 76
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2009-02-09, 18:15
Lokalizacja: Warszawa
psy: dspp Brego

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez EwaM » 2009-02-21, 11:49

biedny króliczek :mrgreen:
Avatar użytkownika
EwaM
 
Posty: 2852
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2007-12-13, 15:40
Lokalizacja: okolice Warszawy
psy: Nera-prawie BPP i Bora-prawie bokser:))))

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez Boyowa » 2009-02-21, 12:11

heheheh Dobre historie :mrgreen: :lol: :lol: :lol: :mrgreen: :mrgreen:
Avatar użytkownika
Boyowa
 
Posty: 3410
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2008-12-02, 18:18
Lokalizacja: Rzeszów
psy: Beastie Boy Majowy Skarbiec

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez GSMD » 2009-02-21, 20:51

:lol: :lol:
Avatar użytkownika
GSMD
 
Posty: 131
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-24, 19:03
Lokalizacja: ŻORY

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez kerovyn » 2009-02-23, 15:23

Mnie sie przypomniały jeszcze dwie historie z Ester. Pierwsza chyba z grudnia:
Ester nauczyła sie (sama) otwierac drzwi. Staje na tylnych łapach, prawą przednią kładzie na klamce i naciska a lewą pcha drzwi, żeby sie otworzyły. W ten sposób dostaje sie do werandy a stamtąd przez okienko (bez szybki)w drzwiach wejściowych moze wystawic głowę i patrzeć jak Pani wraca z pracy i wjeżdża autem na podwórko. Któregos deszczowego dnia musiałam wyjść na chwilę do ogrodu. mamy wyjście bezpośrednie z naszego pokoju, gdyz kiedys wymienilismy okno na drzwi balkonowe. Pewnie wszyscy wiedzą, ze takie drzwi zamyka sie tak jak normalne otwiera :-). Akurat byłam wtedy sama w domu, bo wszystkich domowników gdzieś poniosło, na dworze zimno i mokro. Więc szybciutko do tego ogrodu a drzwi lekko przymknęłam, żeby Ester nie wyszła i sie nie ubłociła. Ale moja sprytna psina doszła do wniosku, że bez łaski, sama sobie otworzy ...Zatem staneła na łapkach oparła sie o drzwi zatrzaskując je do konca, po czym nacisnęła klamkę...
a ja zostałam na zimnie, na deszczu, z perspektywa spedzenia w takich warunkach przynajmniej dwóch godzin...
próbowałam tłumaczyc Eśce, żeby mi otworzyła, ale chyba nie słyszała mnie przez szybe bo tylko siedziała i szczerzyła do mnie paszczę ciesząc się nie wiadomo z czego.
Skończyłoby sie pewnie zapaleniem płuc, gdyby nie fakt, ze mam (jak mawia moja mama) więcej szczęścia niz rozumu. Przypomniało mi się, że zostawiłam klucze w drzwiach wejściowych od wewnątrz. A ponieważ okienko na szczęście nie ma szyby (Boże! - błogosław lenistwo mojego męża!!!) więc udało mi sie dosięgnąć kluczy i otworzyć drzwi...
kerovyn
 
Ostrzeżeń: 0

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez kerovyn » 2009-02-23, 15:51

Druga historia tez mniej więcej z tego czasu. Mielismy wtedy jeszcze dalmatyńczyka, który choc stary to wciąz miał instynkt mordercy. Wszystkie koty z sąsiedztwa omijały nas szerokim łukiem, nawet wróble nad naszym ogrodem wysoko latały :-) . W pokoju, który dzielilismy razem z psami, mamy też dwa akwaria (60l i 240 l) i wielgachną klatkę z siedmioma szynszylami. Którejś nocy szynszylki wygryzły dziurę w plastikowej kuwecie i Petrunia wyskoczyła na dywan. Ester natychmiast sie obudziła i pobiegła sprawdzić, po czym przybiegła obudzić mnie. Była tak podekscytowana, że stwierdziłam iz cos faktycznie musi biegac po podłodze. Zapaliłam lapmę i zobaczyłam szynszylkę pod szafką z duzym akwarium, pół metra od pyska śpiącego Pirusa. Gdyby ktos nie wiedział... szynszyle to wiewiórki naziemne, sa bardzo skoczne i uciekając po pokoju skaczą gdzie się da. Więć akcja była błyskawiczna. Rzuciałam się na dywan za Petrunią krzycząc histerycznie do śpiącego męża by łapał Pirusa bo szynszyl zwiał na pokój, mąz wyskoczył z łóżka i rzucił sie na spiącego mocnym (na szczeście) snem dalmatyńczyka łapiąc go w tzw. "niedźwiedzi uścisk" i ciągnąc do kuchni, a Petrunię - oszołomioną wolnością dopadłam szybko dzięki Eśce, która instynktownie potraktowała szylka jak zbłąkaną owcę i zaczęła ją "zaganiać" w moją stronę.
I tak to Eska uratowała nas przed katastrofą w postaci 240 litrów wody na podłodze. Bo gdyby to Pirus pierwszy sie obudził i zapolował na Petrunię to duże akwarium poszłoby w drobny mak, a woda nie dość że załałby podłogę to jeszcze wszystkie kable od kompuiterów i innych sprżetów. Więc zwarcie, wywaliłoby korki i i byłoby ciemno, mokro i mnóóóóóóstwo roboty.
kerovyn
 
Ostrzeżeń: 0

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez Guard » 2009-02-23, 16:43

Masz super psa, co dba o ciepełko w domu i zamyka drzwi w grudniu, no i przykładnego pasterza, jak na przedstawiciela rasy przystało.
Guard
 
Posty: 1788
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2007-02-28, 21:16
psy: Parwuś, Rota, Scarlett, Winter(*), Moris(*)

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez marzena » 2009-02-23, 16:55

Mnie przypomniała się historia z Barnabą, bernardynem wielkim jak cielę :-D Był nieufny, ale po szkoleniu pięknie chodził przy nodze (na smyczy). Wracałam z nim ze spaceru i zobaczyłam, że przy naszej furtce stoi młody mężczyzna. Rozmawiając z nim z pewnej odległości ustaliliśmy, że sprzedaje ziemniaki ale ja nie potrzebuję, więc odszedł do następnego domu (blisko), a ja z Barnabą podeszłam do furtki, zajęłam się szukaniem klucza i otwieraniem drzwi. Barnaba najwyraźniej chował urazę ;-) do tego mężczyzny, że był obok naszego płotu i... choć NIGDY tak nie robił, skoczył do niego niespodziewanie z głuchym gulgotem. Nie spodziewałam się takiego obrotu wypadków, więc, chociaż smyczy nie wypuściłam, to trzymałam ją dosłownie jednym palcem ( na drugim końcu smyczy warczał 90-cio kilogramowy pies). Wykonałam taneczny obrót i już już miałam lepiej uchwycić smycz gdy pies wykonał skok naprzód. Ja znowu obrót i znów to samo. Pan od ziemniaków w rozpaczy wskoczył na murek ogrodzenia u sąsiadów (niewysoki) a Barnaba doskoczył do niego (ja wciąż ze smyczą trzymaną jednym palcem). To trwało chwilę i spodziewałam się katastrofy. Ale... pies nagle zamilkł, przyjął zaciekawioną minę i... zaczął obwąchiwać spodnie ( na pupie) pana - były dokładnie na wysokości jego nosa. Tu uchwyciłam porządnie smycz, odeszłam już normalnie z psem, zaczęłam przepraszać, ale pan wcale się nie odzywał, stracił zupełnie mowę. Spojrzałam na jego twarz, była zielona. Do dziś się zastanawiam, co tak intensywnie pachniało w spodniach...

Ale to była nauczka dla mnie, żeby przy otwieraniu furtki bardziej kontrolować psa. Zresztą już nigdy taka sytuacja na szczęście sie nie powtórzyła.
marzena
 
Ostrzeżeń: 0

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez Aga-2 » 2009-02-23, 17:00

:mrgreen: :mrgreen:
Aga-2
Moderator
 
Posty: 6352
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-26, 10:37
Lokalizacja: Kraków/okolica

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez katarina1 » 2009-02-23, 17:07

:-D
Avatar użytkownika
katarina1
 
Posty: 2307
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2008-04-16, 13:49
Lokalizacja: KOSZALIN
psy: Lusia Spartańska Osada, Goliat (*)Spartańska Osada

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez EwaM » 2009-02-23, 17:27

:mrgreen: :mrgreen:

Moja bernardynka-Sabina lubiła organizować sobie taką rozrywkę,że w najbardziej uczęszczanym miejscu na podwórku kładła kość,czy jakąś swoją zabawkę i sama ze znudzoną miną kładła się w odległości 1-1,5m.Czekała :-) Jak ktoś przechodził obok jej własności wtedy podrywała się wydając jednocześnie mrożące krew w żyłach odgłosy :mrgreen: Nigdy na nikogo się nie rzuciła,nie ugryzła.To była taka dziwna zabawa :mrgreen: ,która parę osób wystraszyła :mrgreen: :mrgreen:
Avatar użytkownika
EwaM
 
Posty: 2852
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2007-12-13, 15:40
Lokalizacja: okolice Warszawy
psy: Nera-prawie BPP i Bora-prawie bokser:))))

Re: Jak to było gdy byliśmy szczeniaczkami

Postprzez GSMD » 2009-02-23, 22:24

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Avatar użytkownika
GSMD
 
Posty: 131
Ostrzeżeń: 0
Dołączył(a): 2006-09-24, 19:03
Lokalizacja: ŻORY

Następna strona

Powrót do Duży Szwajcarski Pies Pasterski

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 7 gości